-Wstajemy,
jest Paryż do zwiedzenia! –zaczęłam skakać po łóżku, starając się obudzić
Louisa.
-Już wstaję,
tylko przestań hałasować. –powiedział, zaspanym głosem.
-Przywiozłeś
mnie tutaj, żeby spać? –zrobiłam smutną minkę.
-Nie.
–odpowiedział, ciągnąc mnie, więc wylądowałam na nim –Już wstaję, tylko musisz
mnie jakoś zachęcić. –poruszył brwiami. –szybko go pocałowałam, tym samym
wstając z łóżka.
-To na razie
tobie wystarczy! –krzyknęłam, znikając za progiem łazienki. Wsunęłam na siebie
kremowe szorty i fioletową, wiązaną koszulę, które zdążył spakować Louis.
Machnęłam mascarą jeszcze kilka razy rzęsy i po kilku minutach wyszłam z
łazienki. O dziwo Louis też był już ubrany, więc nie musiałam poświęcić
dodatkowego czasu, żeby na niego czekać.
-Jest 12.30,
na hotelowe śniadanie nie mamy już chyba co liczyć. –powiedział, wzruszając ramionami.
-Szczerze
mówiąc, nie jestem głodna, wystarczy mi tylko kawa w pobliskim Starbucks…
-Chodźmy w
takim razie. –powiedział ochoczo, biorąc ze stolika kartę od pokoju i telefon.
Ja mój także wsadziłam do torby i wsuwając na nogi sandałki, razem z Lou,
wyszłam z pokoju.
Zwiedzaliśmy
Paryż dobre dwie godziny, cały czas śmiejąc się z żartów Louisa. Potem
zahaczyliśmy o jakąś knajpkę, spożywając obiad, chyba raczej będący dla nas
śniadaniem. Po 17, wróciliśmy z powrotem do hotelu.
-Uff, jestem
zmęczona. –powiedziałam, rzucając się na łóżko.
-To jeszcze
nie wszystko. –oznajmił Tomlinson –O 19 wychodzimy na kolację.
-Do 19
ochłonę. –powiedziałam, uśmiechając się.
O 18.30
wskoczyłam do łazienki, zakładając na siebie karmelową sukienkę, którą także
polecił Louis. Właściwie to przecież ja nie brałam żadnych ubrań, to on
wszystko zaplanował. Muszę powiedzieć, że jak na faceta ma naprawdę niezły
gust. Poprawiłam tylko lekko makijaż i rozpuściłam włosy. Przed 19 stałam już
gotowa w przedpokoju, zakładając na nogi moje czarne balerinki.
-Chciałem
zabrać szpilki, ale stwierdziłem, że w płaskich butach będzie ci wygodniej.
-Racja.
Szpilki to nie byłby dobry pomysł. –puściłam mu oczko.
-Możemy już
iść?
-Tak.
–wzięłam tylko małą kopertówkę, do której wsadziłam telefon i kilka bzdet i
znów opuściliśmy hotelowy pokój.
Przed
wyjściem czekała już na nas taksówka, która zawiozła nas do centrum. Przemknęliśmy
z Louisem przez kilka ulic, znajdując się tym samym w bardzo miłej restauracji.
W środku było bardzo mało ludzi, więc mieliśmy więcej swobody niż zwykle. W
końcu mogłam trochę pobyć z Louisem, ostatnimi czasy naprawdę mi tego brakuje…
Mój chłopak,
jako gentelman odsunął moje krzesło, pozwalając mi usiąść. Po chwili zamówił
dla nas danie oraz po lampce wina. Siedzieliśmy w restauracji do późnego
wieczora, bo było cudownie. Około 22 wyruszyliśmy na spacer wąskimi uliczkami w
centrum Paryża. Myślałam, że takie znajdę tylko w Wenecji, może w Rzymie, ale
tutaj też są. Wygląda to na serio idealnie. Małe lampeczki pozawieszane na
budynkach dookoła i od dziwo żadnej żywej duszy w pobliżu. Świetna atmosfera. Szliśmy
trzymając się za ręce, kiedy nagle Louis się zatrzymał.
-Coś nie
tak? –zapytałam, spoglądając na niego.
-Kocham cię.
–szepnął mi do ucha –I chcę, żeby wiedział o tym cały świat! –zaczął się drzeć.
-Nie żartuj
sobie, oni już śpią. –zaśmiałam się.
-Kocham
Lizzie McClair! –krzyknął, a jego echo przeszło przez całą uliczkę, na której
właśnie się znajdowaliśmy.
-Ciszej
palancie! –w jednym z okien kamienic pojawił się mężczyzna.
-Spokojnie,
ja go uciszę –powiedziałam, znów szukając wzrokiem Louisa –swoim sposobem. –dodałam,
składając na jego ustach namiętny pocałunek.
-Twoje
sposoby bardzo mi się podobają. –powiedział, przerywając pocałunek.
-Kocham cię.
–nieco zmieniłam temat, wracając do poprzedniego zajęcia.
-Wiesz, że
chcę spędzić z tobą resztę moich dni? –zapytał, kiedy ni stąd ni z owąd z nieba
zaczął padać deszcz.
-I jeden
dzień dłużej. –mimo, że dopiero zaczęło padać, już byłam cała mokra. Wcale mi
to nie przeszkadzało, bo pocałunek z Louisem na środku jednej z paryskich
uliczek, w strugach deszczu, to najlepsze zakończenie wakacji, jakie mogłam
sobie wyobrazić.
* * *
Wiem, że jest krótki, ale to i tak koniec. Postanowiłam nie męczyć się i zakończyć tego bloga. Nie chcę pisać na siłę, bo moim zdaniem nie ma to sensu. Tak więc wielkie dzięki wszystkim, którzy czytali te wypociny, a co ważniejsze je komentowali. Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie za tą decyzję.
Jeszcze raz jedno wielkie MASSIVE THAK-YOU.
Jeśli chodzi o coś nowego; MOŻE zacznę publikować nowe opowiadanie pod adresem DayDream-With-1D.blogspot.com ale powtarzam, to nic pewnego. Mam już kilka rozdziałów, ale chcę sprawdzić, czy dam radę nabazgrać więcej i jakoś rozwinąć tę historię.
Tyle z ogłoszeń duszpasterskich, było mi bardzo miło przez te ostatnie kilka miesięcy się z Wami tutaj spotykać i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy XD.
Lots of love! xxxx