piątek, 29 czerwca 2012

Cztery


- Gdzie jedziemy? -zapytałam Lou, kiedy reszta się o coś kłóciła.
- Niespodzianka. – uśmiechnął się. O fuck, jak mi się podoba ten jego uśmiech.
-Ej no, mam się znowu obrazić? – żadnej reakcji, tylko ten piękny uśmiech – w takim razie foch, i odwieź mnie do domu, adres znasz. – powiedziałam, patrząc na szybę, ze smutną miną.
- Ej no przestań… - szturchnął mnie w ramie – Przepraszam no. Chłopaki Liz się obraziła i chce jechać do domu. –zwrócił się do zgrai siedzącej na tyłach.
- Lou co ty znowu palnąłeś?- zapytał Harry.
- Pewnie chciał, żeby pomogła mu z jego ciągłym problemem o imieniu El… - powiedział Niall.
-Zamknijcie się. – przerwał mu Lou – Chodzi o to, że chciała wiedzieć, gdzie jedziemy.
- Halo ja tu jestem! – krzyknęłam – Nie gadajcie tak, jak by mnie tu nie było.
- Dobra…
- Dowiem się gdzie jedziemy ?- zapytałam.
- Na kręgle. – powiedział zrezygnowany Lou.
- Nie było można tak od razu? –uniosłam brwi.
- Nie.
Resztę drogi się nie odzywałam. Chłopcy z tyłu nadal kłócili się o coś, a Lou siedział jakiś taki zły. Do kręgielni dojechaliśmy po 10 minutach. Chłopcy wynajęli jeden tor, ale podzieliliśmy się na dwie drużyny. Pierwsza to Harry, Liam i Zayn a druga Louis, Niall i ja. Miałam rzucić ostatnia. Przed moją kolejką trochę przegrywaliśmy, ale chwila skupienia i… wszystkie kręgle zbite. Zrobiliśmy ‘misiaczka’ z chłopakami i graliśmy dalej. Zayn z Harrym się kłócili, o to, kto w danej chwili powinien rzucać, a Liam i Lou ich rozdzielali, tak jak by mieli się zaraz pobić. Usiadałam koło Nialla i obserwowaliśmy ze śmiechem całą sytuację.
- Niall.. – zaczęłam.
- Co się dzieje?
- Mam do ciebie pytanie.
- Strzelaj.
- O co ci chodziło w samochodzie?- zapytałam, ale widząc jego zdezorientowaną minę dodałam - z tym ciągłym problemem Lou.
- Aaa oooo to.-zaczął przeciągać -  Przepraszam, ale nie mogę ci powiedzieć. Pewnie niedługo się dowiesz, bo sam ci powie. – uśmiechnął się niewinnie.
- Liz twoja kolej – powiedział Zayn.
- Już biegnę. –pospiesznie wstałam, by znów zbić wszystkie ustawione na torze kręgle.

Graliśmy jeszcze z 30 minut i oczywiście moja drużyna wygrała.
- Dobra to teraz stawiacie shake’ i. – powiedział szczęśliwy Niall.
- Która jest w ogóle godzina ?- zapytałam.
- Dochodzi 15.30. – powiedział Lou.
- Wiecie co zgłodniałem, chodźcie do Nando’s. – powiedział Niall, a reszta mu przytaknęła.


W Nando’s zadzwonił do mnie telefon. Spojrzałam na wyświetlacz ‘Tatuś <3’
- Cześć tato.
- Hej. Gdzie jesteś?
- W Nando’s. Coś się stało ?                                        
- Muszę z tobą porozmawiać, mogę tam przyjechać ?
-Jasne, że tak.
- Dobra słońce będę za 5 minut.
-Paa. – powiedziałam, kończąc rozmowę.
- Coś się stało ?- zapytał Lou, który odezwał się pierwszy raz odkąd tu jesteśmy.
- Mój tata musi ze mną porozmawiać i za chwilę tu będzie. Nie obrazicie się, jeśli się do nas dosiądzie na kilka minut ?
- Jasne, że nie. Przynajmniej zobaczy, z kim się zadajesz. – powiedział Zayn, poprawiając swoją fryzurę.
- Taa. I zabroni mi się z wami widywać, bo to zaszkodzi mojej reputacji.
- E,j takie coś to tylko manager może zrobić. – powiedział Lou, coś rozmowny się zrobił.
- No, czyli mój tata. – odpowiedziałam z uśmiechem, a Niall prawie się udławił jedzeniem.
- Twój tata, to twój manager ?- zapytał z niedowierzaniem.
- Tak, co tacy zdziwieni?
- I jeszcze zaraz nam powiesz, że twoja mama jest twoją stylistką. – powiedział Zayn, ja natomiast spuściłam głowę w dół. Nastała chwila ciszy, aż w końcu przerwałam smutnym głosem:
- Moja mama nie żyje. – odpowiedziałam i z płaczem wybiegłam z restauracji. Biegłam przed siebie, aż w końcu spotkałam na swojej drodze jakieś drzewo. Usiadłam przy nim i płakałam. Nagle ktoś podszedł do mnie i mocno przytulił. Na początku biłam tego kogoś, bo chciałam być sama, ale on tylko mnie mocniej przycisnął do siebie, ja nie mając już siły, wtuliłam się w niego. Ten ktoś posadził mnie na swoich nogach i mogłam się wtulić w jego klatkę piersiową. Siedzieliśmy tak może z 5 minut, może 15, nie wiem, nie liczyłam, tylko słuchałam równego bicia serca mojego towarzysza.
- Lepiej?- zapytał, po chwili już wiedziałam kto jest moją ‘przytulanką’.
- Tak, przepraszam za moje zachowanie i za zmoczenie twojej koszuli. –zaczęłam ocierać łzy ze swoich policzków.
- Nic się nie stało, koszula wyschnie. Ty jesteś ważniejsza. – Podniósł moją głowę, tak, żebym spojrzała w jego oczy – idziemy ? – zapytał lekko się uśmiechając, na co ja kiwnęłam głową  – Zayn się prawie załamał po tym co powiedział. – mówił podnosząc mnie.
- To nie jego wina, nie wiedział. – powiedziałam – Louis...
- Tak? - zapytał stając naprzeciw mnie.
- Dlaczego za mną pobiegłeś ?
- Nie lubię jak dziewczyny płaczą i nie chciałem, żebyś sobie coś zrobiła.- powiedział.
- Dziękuję. – przytuliłam go – za to, że pobiegłeś, że mogłam się wypłakać na twojej koszuli i za te twoje wszystkie miłe komentarze. Za wszystko. – Stanęłam na palcach i pocałowałam go w policzek, pech chciał, że akurat się odwrócił i wyszło w usta. Ale szybko stanęłam normalnie na nogach i zaczęliśmy dreptać w stronę restauracji.

-To powiesz mi o co chodzi? –zapytałam, gdy tata usiadł z nami przy stole.
-Na pewno chcesz rozmawiać, przy chłopcach? –obejrzał się, obczajając każdego z nich.
-Jeśli później i tak dowie się o tym cały świat, to co za problem?
-Dobra, jak chcesz. Skoro tak, mówię prosto z mostu, za miesiąc wyjeżdżasz w trasę po Ameryce.
-Że co? –zapytałam równo z Louisem, potem spojrzeliśmy na siebie jak na debili.
-To co powiedziałem, masz pewne zobowiązania co do wytwórni, dlatego musisz wyjechać w trasę.
-Tato nie chcę wracać do USA, sam dobrze wiesz dlaczego… -posmutniałam i po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Harry siedzący obok, widząc ją, od razu starł.
-Hej, co jest? –zapytał troskliwie.
-Nie, nic ja tylko…
-Liz musisz mi powiedzieć, czy pojedziesz do Ameryki –przerwał nam ojciec.
-Jeśli ci powiem, że nie to co? Powiesz Markowi, że ma mnie zabrać siłą? Przecież tak będzie najłatwiej, nie?
-Liz nie mów tak. Jeśli nie chcesz jechać, to zadzwonię do wytwórni i powiem, że zrywamy umowę. Będziesz tylko musiała za to zapłacić.
-Mogę się przynajmniej zastanowić? –zapytałam, prosząc o wyrozumienie.
-Tak, masz czas do jutra, potem musimy dać znać, na co się decydujemy.
-Jasne –spuściłam głowę w dół i już zaczęłam się zastanawiać.
-W takim razie Liz ja już będę leciał, muszę wpaść jeszcze do areny, sprawdzić, jak przygotowania do jutrzejszego występu. Chłopcy –zwrócił się do moich towarzyszy –mogę liczyć na to, że zaopiekujecie się Lizzie?
-Oczywiście –odpowiedzieli razem.
-Pa kochanie, nie wracaj zbyt późno –pocałował mnie w policzek i wyszedł z lokalu.
-Dlaczego nie chcesz jechać do USA? To dla ciebie wielka szansa.. –zaczął Liam.
-Nie chcę wracać do tych wszystkich wspomnień, rozumiecie? Znam całe Los Angeles i Nowy Jork, jak własną kieszeń. Moja mama zabierała mnie tam każdego lata i to tam zmarła. –mój głos zaczął się trząść-  Pewnie o tym nie wiecie, bo nikt o tym nie wie, ale urodziłam się w Los Angeles i to tam mieszkałam do czasu, gdy skończyłam dziesięć lat, bo to właśnie wtedy moja mama umarła. Nie chcę po prostu do tego wszystkiego wracać… -teraz zaczęłam już szlochać.
-No już –przytulił mnie Harry – nie płacz.
-Nie, przepraszam –zaczęłam ocierać łzy –nie powinnam was tym obarczać, to moja wina.
-Daj spokój, pewnie jesteśmy jedynymi osobami, którym mogłaś się zwierzyć – powiedział Niall – nie przepraszaj.
-Dzięki. –odpowiedziałam –Wiecie, ja chyba pójdę już do domu, nie chce, żebyście przeze mnie siedzieli struci.
-Nie! –sprzeciwił się Liam –nie powinnaś być teraz sama. Plus, idziesz na nasz koncert dziś wieczorem.
-Co? –zapytałam zdziwiona.
-To co słyszałaś –zaczął Harry –my już słyszeliśmy, na co cię stać. Teraz nasza kolej, przecież musisz usłyszeć, jakich masz świetnie śpiewających kolegów.
-I jakże skromnych –zaśmiałam się.
-No w końcu –ożywił się Louis –masz się tak śmiać cały czas, rozumiemy się? –odpowiedział mi swoim zniewalającym uśmiechem. Nic nie powiedziałam, tylko jeszcze szerzej wystawiłam ząbki.

* * *
Mamy sobie część czwartą. Przepraszam, że tak późno, ale koniec roku, ostatnia klasa i żegnałam się dość długo ze znajomymi haha. Mam nadzieję, że się Wam podoba. Jeśli macie jakieś sugestie, zastrzeżenia, piszcie w komentarzach lub na nasze twittery: @daydream_x33 - Marta. Miłego czytania. 
Lots of love, 
bye :* 

piątek, 22 czerwca 2012

Trzy


Dojechałam dokładnie o 13, bo były małe korki. Weszłam do MSC i zobaczyłam chłopców robiących sobie zdjęcie z fanką.
-Cześć. – przywitałam się.
-Ooo Hej. – odpowiedzieli.
-Ładnie wyglądasz. – powiedział Louis? Chyba tak.
- Dziękuję. – zarumieniłam się- dobra jakiego shake’a polecacie ?- zapytałam podchodząc do kasy.
-1D shake jest najlepszy.
-Wow. Już nawet macie swojego shake’a?- zaśmiałam się- Dobra to poproszę 1D shake. – powiedziałam, wyciągając pieniądze z kieszeni.
- O nie. My zaprosiliśmy, więc my płacimy.- powiedział blondasek.
- Ale…
- Nie ma żadnego ale. – wszedł mi w słowo.
- Dziękuję –powiedziałam, i dałam mu buziaka w policzek, bo to właśnie on zapłacił za mój napój.
- Ej my też chcemy – powiedzieli i wystawili policzki.
- A zasłużyliście? – Zapytałam i zaśmiałam się.

Kiedy tutaj jechałam, myślałam, że nie będziemy mieli o czym gadać. Jednak myliłam się, tematów nie brakowało, a rozmowa była luźna. Dowiedziałam się, że chłopcy oglądali mój dzisiejszy twitcam i spodobało im się to jak poprosiłam fanów, żeby follownęli Julie.  Nagle mój telefon zadzwonił. Spojrzałam na wyświetlacz - ‘Tatuś <3’
- Halo ?
- Liz gdzie ty jesteś ?- zapytał.
- No w MilkShake City.
- Za 10 minut zaczyna się twoja próba.
- Przepraszam, straciłam poczucie czasu. Już jadę. Pa. – rozłączyłam się- przepraszam chłopcy, ale muszę już iść. Może w ramach podziękowania przyjdziecie na mój koncert ?- zapytałam.
 - Jasne. –odpowiedzieli uśmiechnięci.
- Później wyśle wam adres a teraz muszę lecieć. Pa. – wyszłam nie czekając na odpowiedź.
Do hali dojechałam w niecałe 10 minut. Wyleciałam, jak najprędzej tylko się dało z samochodu i wleciałam na scenę.
- Przepraszam, za spóźnienie. – powiedziałam zdyszana.
- Dobra jest komplet więc zacznijcie może tą próbę. –powiedział chyba troszkę na mnie zły ojciec.
Po tych słowach wzięłam łyk wody i zaczęłam śpiewać. Po półgodzinie postanowiliśmy zrobić przerwę. Wysłałam wtedy smsa na numer, z którego dzwonił do mnie Liam. Zawarte było w nim kiedy, gdzie i o której jest koncert. Po chwili dostałam potwierdzenie, że przyjdą. Postanowiłam poszukać Marka albo tatę i powiedzieć im o gościach na dzisiejszy koncert, żeby później ich wpuścili. Gdy wreszcie znalazłam Marka i powiedziałam mu o zaproszeniu, nie był szczególnie zadowolony ale przyjął zadanie, o poinformowaniu ochrony o dodatkowych gościach. I tak o to moja półgodzinna  przerwa się skończyła.  Śpiewałam jeszcze półgodziny, później poszłam się przygotować- make-up i takie tam. Chwilę przed koncertem wraz z moim zespołem wykonaliśmy nasz ‘rytuał ‘ jak zawsze przed występem, a mianowicie zjedliśmy po jednym czerwonym i jednym zielonym żelku, a potem jak zwykle krzyknęłam: ‘Let’s do this poo’.
Równo o 18, gdy głos zapowiedział mnie fani zaczęli głośniej piszczeć. Było można usłyszeć nuty pierwszej piosenki, gdy wbiegłam na scenę. Po półgodzinie zeszłam na pięciominutową przerwę. Poprawiłam makijaż i wróciłam na scenę. Koncert trwał jeszcze godzinę wliczając bisy. Po trzecim udałam się do garderoby. Ściągałam buty gdy ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę – krzyknęłam.
- Liz, One Direction chciało by się z tobą widzieć. – Powiedział Mark stojący w drzwiach.
- Niech wejdą. – powiedziałam, a po chwili weszli do mojej garderoby – cześć chłopcy.
- Witamy panią supergwiazdę. – powiedział Niall.
- Podobało się ?- zapytałam.
- Byłaś niesamowita. – powiedział Lou podchodząc do mnie i przytulając. Po chwili jednak znalazłam się nad ziemią – Przepraszam, emocje.  – powiedział, z powrotem odstawiając mnie na ziemię. Dobrowolnie się uśmiechnęłam.
- Nie ma sprawy. Jakie plany na wieczór ?
- Właśnie myśleliśmy, że pójdziesz z nami do kina czy coś. – powiedział Niall, kiedy ktoś zapukał do drzwi.
- Przepraszam, ale Liz fani czekają na ciebie. – powiedział Mark.
- Już idę. – powiedziałam zakładając trampki- Przepraszam ale nie dam rady, spotkanie z fanami, a później czeka na mnie łóżko. – uśmiechnęłam się ciepło- ale jutro mam cały dzień wolny. Jeśli będziecie chcieli się spotkać napiszcie. Teraz bardzo was przepraszam, ale na serio muszę już iść. Pewnie sami wiecie jak to jest…
-Jasne – Harry uśmiechnął się –zdzwonimy się jutro.  
I znów musiałam zająć się pracą. Dlaczego zawsze mam tyle na głowie, że nawet nie mogę się spotkać z znajomymi, przyjaciółmi ? Nawet nie wiem jak ich nazwać…

Z fanami spędziłam około godziny. Później pojechaliśmy do domu, gdzie trafiłam prosto do łóżka. Weszłam szybko na twittera  i tam zobaczyłam coś co mnie mocno zdziwiło :
‘Dobry koncert @LizMcClair.’ -tweet Liama i był retweetowany przez Harrego, Nialla i Zayna odpowiedziałam krótkim ‘Dziękuję’. A Lou dodał ‘ @LizMcClair byłaś niezwykła. Mam nadzieje, że szybko się spotkamy. Xxx. ‘  Odpisałam: ‘ Dziękuję bardzo. Też mam taką nadzieję, może jutro ? xxx.’ Nie wiem dlaczego, ale coś mnie do nich ciągnęło. Świetnie spędziłam dzisiaj czas...
 Z takimi myślami zasnęłam.

Rano obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Niechętnie sięgnęłam ręką po mojego blackberry.
-Kto dzwoni w środku nocy ?- zapytałam zaspanym głosem.
- Hej Liz. – Powiedzieli chłopcy -Obudziliśmy Cię ?.
- Tak. Poczekajcie w ogóle  to która jest godzina ?- zapytałam.
- Dochodzi 12.- odpowiedzieli chórem.
- Ooooł. Dobra nie ważne. W czym mogłabym wam pomóc ?
- Chcieliśmy zaprosić się na obiad, ale w twoim wykonaniu to będzie śniadanie. – to chyba był Niall.
- Skorzystam z propozycji. Gdzie się spotkamy ?
- Podaj adres to przyjedziemy po ciebie. – powiedział Lou.
- Torrington Park, N12. Za ile będziecie ?
- 20 minut pasuje Ci ? – Zapytał Liam
- Dajcie człowiekowi chociaż 30. Muszę się ubrać, wymalować…
- Znając życie nawet teraz wyglądasz pięknie. – powiedział Louis, a ja się zarumieniłam.
- Przestań słodzić. – powiedziałam.
- Dobra koniec. – Powiedział Liam – Za 30 minut jesteśmy u ciebie. Paa.
- Cześć… - powiedziałam i rozłączyłam się.
Szybko wstałam z łóżka i poszłam do garderoby. Ubrałam szare jeansy, luźną białą koszulkę i czerwone trampki. Potem zeszłam na dół, by powiadomić tatę o moim wyjściu.
-Cześć –przywitałam się, dając mu buziaka w policzek.
-No, no długo kazałaś na siebie czekać –zaśmiał się.
-Byłam zmęczona, przepraszam.
-Co zjadłabyś na śniadanie? –zapytał.
-Tatku, zjem na mieście, chłopcy zaprosili mnie dziś na obiad, właściwie to na śniadanie. Nie pogniewasz się? –zapytałam, robiąc słodkie oczy.
-Nie, no jasne idź –odpowiedział uśmiechając się – tylko dzwonił Mark. Chciał do nas wpaść dziś. Zadzwoń do niego, że ciebie nie będzie, bo do mnie to on na pewno nie chciał przyjść.
-Tato, sam dobrze wiesz, jak wygląda sytuacja, ja nic do niego nie czuję i on o tym wie. To ty jesteś moim ojcem, a jednocześnie managerem, więc może wytłumacz mu, że nie będę się z nim spotykać. To tylko i wyłącznie ochroniarz.
-Wiem kotku, ale on chyba nie przyjmuje do siebie takiej wiadomości – zadzwonił dzwonek o drzwi –idź, to pewnie chłopcy już po ciebie przyjechali.
-Dzięki tatku, zadzwonię, jak będę wracać, bo może będzie trzeba coś kupić, pa –uśmiechnęłam się i poszłam w stronę drzwi. Zobaczyłam w nich tylko Louisa.
-Hej –rzuciłam, uśmiechając się.
-No, no zmiana stylu, gdzie masz swoje szpilki? –zapytał.
-Dziś zostają w domu, na ważniejsze wyjścia ubieram trampki –zaśmialiśmy się –gdzie masz swoją zgraję?
-Zostali w domu –przeraziłam się, bo chyba nie chciałam zostać sam na sam z Louisem.
-Jak to? –chyba widział, że się zdenerwowałam, bo zaczął się śmiać –co cię tak śmieszy, hm?
-Nic, żartowałem przecież. Nie bój się, nic ci nie zrobię, no chyba, że mam zadzwonić po chłopaków, żeby po ciebie przyjechali.
-Nie, no co ty, nie boję się –skłamałam –Tato ja wychodzę, jakby co to dzwoń –krzyknęłam do taty, siedzącego w salonie i zamknęłam za sobą drzwi. Podeszliśmy do czarnego samochodu zaparkowanego przed naszym domem, po czym Louie otworzył mi drzwi, tak bym mogła wsiąść. Kiedy już oboje siedzieliśmy w środku, a Louis odpalał silnik, zdobyłam się na odwagę, by zadać pytanie, które cały czas nie dawało mi spokoju:
-Powiesz mi może gdzie jedziemy?
-Po co, przecież się nie boisz – chyba ta cała gierka zrobiła się dla niego zabawna.
-Dobra, nie to nie, foch – skrzyżowałam ręce na piersiach i odwróciłam głowę, tak by nie patrzeć na Louisa.
-Nie gniewaj się no.. –cały czas nie reagowałam – przepraszam –nadal nic, aż w końcu samochód zatrzymał się. Louis z niego wysiadł, ale jak na porządnego focha przystało, nie śledziłam jego ruchów. Nagle drzwi z mojej strony także się otworzyły – Elizabeth McClair, wybacz mi –klęknął przede mną. Aż w końcu nie mogłam pohamować napadu śmiechu –tak cię to śmieszy?
-Tak, lubię jak faceci przepraszają kiedy ja udaję focha. Wasza stała gadka to Elizabeth, wybacz mi –zaczęłam naśladować, wcześniejszą wypowiedź Lou.
-Dużo ich już cię tak przepraszało? –zapytał zrezygnowany.
-Dwa, trzy.. miliony –zaczęłam się śmiać –nie no żartuję, tylko Mark wczoraj i ty teraz.
-Aaa –z powrotem wsiadł do samochodu –a tak właściwie Mark to kto, bo wygląda na to, że jesteście ze sobą blisko – chyba nurtowało go to pytanie już od dłuższego czasu, bo kiedy w końcu je z siebie wydobył, głośno odetchnął.
-Jesteśmy ze sobą blisko, ale bez przesady. To tylko mój ochroniarz, to znaczy jest kolegą, ale chyba myśli, że kimś więcej. Z resztą nie mam zamiaru więcej mu uświadamiać, że między nami nic nie będzie, już to przerabialiśmy.
-To dobrze –chyba nie chciał tego powiedzieć – znaczy, na pewno jakoś zrozumie –zachichotałam pod nosem, bo wyczułam, że nie to mu chodziło. Wreszcie podjechaliśmy pod dom jak mniemam chłopców, przekraczając bramę, jednocześnie izolując się od fanek, które przed nią stały.
-Tutaj zawsze taki tłum? –zapytałam.
-Nie, tylko codziennie –uśmiechnął się.
Jak na gentelmana przystało otworzył drzwi od ich domu i wpuścił mnie jako pierwszą. Od razu rzucił mi się w oczy nowoczesny, a jednocześnie elegancki styl panujący w pomieszczeniu. Białe ściany i czarne meble, ktoś, kto to wszystko zaplanował, ma na pewno niezły gust.
-To gdzie oni są? –zapytałam.
-Pewnie w ogrodzie, mają dla ciebie śniadanie –poruszył brwiami –chodź za mną – według przykazania poszłam za nim, mijając po drodze kanapę, która już od początku mi się spodobała. Wyszliśmy szklanymi drzwiami na taras, a jednocześnie ogród. Pełno tam zieleni, od razu sprawiającej, że chce się żyć. W oddali widziałam też boisko do piłki siatkowej i kort do tenisa. Blisko nas znajdował się natomiast basen.
-No hej –powiedział Niall, zbliżając się.
-No hej –odpowiedziałam w jego stylu –a reszta co?
-Ostatnie poprawki przy śniadaniu i…
-Gotowe! –usłyszałam krzyk, a właściwie to chyba ryk Harrego.
 -Mam się bać ? – zapytałam Nialla.
- Nie.  – odpowiedział – No może trochę.
Weszliśmy głębiej ogrodu i zobaczyłam wielki stół nakryty na sześć osób i pełno jedzenia.
- Zapraszamy do stołu. – powiedział Harry biorąc mnie za rękę i teatralnie podszedł ze mną do stołu odsunął mi krzesło i posadził na nim – Smacznego!
-Wiecie, że niemu sieliście tego robić. Wystarczyło by szybkie zatrzymanie się w McDonaldzie czy zwykła ciepła latte. Ale dziękuję – wstałam od stołu i dałam każdemu buziaka w policzek- Naprawdę dziękuję.
Jedliśmy i śmialiśmy się, z nimi nie można nawet wytrzymać dwóch minut bez śmiechu. Po skończonym śniadaniu/obiedzie wpakowaliśmy się do samochodu Louisa. Siedziałam obok kierowcy czyli właściciela samochodu. Reszta wlazła na tył.

sobota, 16 czerwca 2012

Dwa


Obudziłam się już w swoim pokoju. Spojrzałam  na mój budzik i mocno się zdziwiłam. Zegar wskazywał na godzinę 13. Gdy wracaliśmy ze studia było jakoś po 10. Szybko się przebrałam i odświeżyłam, później zeszłam na dół.
- O nasza śpiąca królewna wstała. – powiedział tata całując mnie w czoło – Jak się spało ?
- Dobrze. – odpowiedziałam – W jaki sposób dostałam do łóżka ?
- Mark cie przyniósł, a ja pojechałem do sklepu, bo ktoś mi obiecał wspólny obiad.
- No i już go robimy. – słodko się uśmiechnęłam – To co przyrządzamy ?
- Myślałem nad spaghetti.
- Ooooo tak. –zdecydowanie zgodziłam się na jego propozycję.
- Włącz wodę, i ugotuj makaron, ja już kończę sos.
- Tak jest szefie. – po 10 minutach był już gotowy – Co teraz ?- zapytałam.
- Ustaw talerze w jadalni.
- Podasz mi ?
- Jasne. – podał mi 3 talerze.
- Dlaczego trzy ?
- Mark zje z nami.
- Yhym. – odpowiedziałam
- Coś ci nie pasuje ?
- Nie wszystko gra, ale myślałam, że będziemy sami.
- Ej Lizzie – podszedł do mnie i powiedział – mi też brakuje tych chwil gdzie bawiliśmy się sami, albo jak wtedy gdy chodziliśmy na lodowisko itp. Co ty na to, żebyśmy dzisiaj zrobili sobie maraton filmowy ?
- Jasne. – uśmiechnęłam się i wróciłam do rozkładania talerzy.
 Po chwili przyszedł Mark. Usiedliśmy i zajadaliśmy. Tacie sos wyszedł świetnie. Po obiedzie poszłam pozmywać, a tacie odebrał jakiś telefon. Musiał iść do swojego biura, które znajdowało się koło salonu.
- Pomogę ci. – powiedział Mark.
- Nie musisz. – odpowiedziałam, ale on już wziął ręcznik i zaczął wycierać to co umyłam. Po 5 minutach dobrej zabawy, czyli rzucania się pianą trzeba było posprzątać całą kuchnie.
- Co tutaj się stało ?- zapytał tata wchodząc do pomieszczenia.
- Przeszło tornado. – zaśmiałam się.
- Aha już ci wierzę – zaczął mnie łaskotać – ja musze lecieć, ale będę na 18 i zaczniemy nasz maraton, dobrze?
- Jasne.  Ale przygotuj się na horrory.
- Ale weź też jakąś komedie okej ?
- No dobra. –powiedziałam zrezygnowana, gdyż nie lubię tego rodzaju filmów.
- To lecę już. Pa. – pocałował mnie w czoło – Mark zaopiekuj się Liz pod moją nieobecność dobrze?
- Jasne. –odpowiedział chłopak.
- Cześć tato. – i już go nie było.
Sprzątaliśmy całą kuchnie, po 15 minutach wszystko było już na swoim miejscu. Poszliśmy do salonu i zaczęliśmy oglądać jakąś denną komedie. Powoli zaczynało nam się nudzić więc udaliśmy się do wypożyczalni, załatwić jakieś filmy na wieczór  i zamówić pizzę. Na szczęście żaden ze sprzedawców mnie nie poznał i nie musiałam dawać autografów, ani robić sobie z nimi zdjęć.
-Cieszę się, że niektórzy ludzie mnie nie rozpoznają. Czuję się wtedy normalnie, jak zwykła nastolatka.
- Ty i normalność – zaczął udawać, że się dławi – przepraszam, ale twoje zachowanie nie jest normalnie.  – walnęłam go po głowie.
- Dziękuję.  Nie odzywaj się do mnie. – poszłam przed siebie udając złą.
- Przepraszam. – dogonił mnie – Lizzie no przepraszam. – zatrzymał mnie i kląkł przede mną- Elizabeth McClair wybaczysz mi moją głupotę ? – zapytał z poważną miną, a ja nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać.
- Oczywiście, że ci wybaczam – powiedziałam udając powagę.
- Ja tutaj się przejmuję, że do końca życia mi nie wybaczysz,  a ty się śmiejesz ze mnie? Teraz to ja się fochnę.
- Kochany Marku przepraszam, wybacz mi.
- No pomyślę. – powiedział nadstawiając policzek, pocałowałam go w wyznaczone miejsce – no dobrze wybaczam tobie. – oboje się zaśmialiśmy.
- Mark…
- Co znowu ? – zapytał z uśmiechem.
- Bolą mnie nogi.- powiedziałam. Ten tylko wziął mnie na ręce i szedł z uśmiechem na twarzy. Do domu doszliśmy po 15 minutach znaczy Mark szedł, a ja się śmiałam co chwilę z byle czego.  Poszłam się przebrać i gdy zeszłam ugotować popcorn ochroniarza już nie było. Tata przyjechał równo o 18. Najpierw dał mi mój grafik na jutrzejszy dzień, a później poszedł ubrać jakiś dres. Spojrzałam na kartkę i stwierdziłam, że świetny plan. Cały dzień wolny tylko o 15 próba i wieczorem koncert. Nagle zadzwonił mój telefon, nieznany numer.
- Halo.
- Hej Liz tu Liam. Poznaliśmy się dzisiaj w programie.
- Ach tak, cześć. – przypomniało mi się, że to ten koleś w koszuli w kratę.
- To jak jutro dasz radę na tego shake’a ?
- Jasne. Pasuje wam o 13 ?
- Idealnie. Przyjechać po ciebie ?
- Nie, spotkajmy się na miejscu. MilkShake City tak ?
- Tak. Dobra to o 13 w MSC. – usłyszałam jak chłopcy piszczą z radości w tle.
- Dobra Liam muszę kończyć. Pozdrów chłopaków pa.
-Pa.
Z tatą oglądaliśmy filmy do około 2 w nocy. Później zasnęliśmy na kanapie, a wokół było pełno porozrzucanego popcornu.


Rano, kiedy się obudziłam tata jeszcze smacznie spał. Przykryłam go kocem i zrobiłam zdjęcie. Od razu trafiło ono na twitter’a. Poszłam się umyć i przebrać. Postanowiłam zrobić śniadanie zanim się obudzi. Zaczęłam robić ciasto do naleśników, później nakryłam do stołu i zaczęłam smażyć. Gdy wszystko było gotowe obudziłam tatę. Był na pół przytomny, więc gdy zjedliśmy powiedziałam, że ma iść spać a ja pozmywam. Pocałował mnie w czoło, podziękował i poszedł. Chwile późnej pojawił się Mark. Zjadł resztę naleśników i dopiero wtedy posprzątałam. Nudziło nam się wiec stwierdziliśmy, że zrobimy twitcama. Ja poszłam po laptopa a on po coś do picia. Po 5 minutach siedzieliśmy już przed laptopem powiadamiając ludzi o twitcamie, za 5 minut. Szybko sprawdziłam wiadomości o One Direction i follownęłam ich na twitterze, zdziwiło mnie jak zobaczyłam przy każdym ‘obserwuję Cię’. Trochę się o nich dowiedziałam, np. że stali się sławni przez x-factor, w którym zajęli 3 miejsce ...
- O już trochę ludzi się zebrało… - powiedziałam.
- Ile ? – zapytał Mark.
- 50 tysięcy. – odpowiedziałam.
- Dla ciebie to mało, ostatnio jak moja bratanica Julie robiła to cieszyła się, że ma 50.
- Oj tam, oj tam. Włączamy ?
- Tak.
- Cześć wszystkim! – przywitałam się.
- Yoł yoł. – Powiedział Mark.
-  Więc taki szybki twitcam dla was, bo później muszę lecieć na spotkanie, i próbę do koncertu. Będzie ktoś z was na nim? – zapytałam, a na monitorze pojawiły się napisy : `ja` itp. - ooo to fajnie. Przynajmniej nie będę śpiewać dla pustej sali.
- Dobra ja zw musze do toalety. –powiedział Mark.
- Ty tej jak zawsze. – poszedł i w tym samym czasie dostał smsa– Dostałeś eskę. – krzyknęłam – otworzę – powiedziałam po cichu, i kliknęłam ‘Pokaż’
- Nie otwieraj! – wydarł się z łazienki.
- Za późno. – powiedziałam, bo akurat wszedł do pokoju.
- Kto i co ?
- Julie : Oglądam waszego twitcama. Mogłeś wcześniej napisać, że będziecie. – przeczytałam.
- Przepraszam, Julie. – odpowiedział smutny – nie pomyślałem.
- Jaki ma nick na twitterze ?- zapytałam.
- @julieloves1D_x33 – odpowiedział.
- Więc proszę follownijcie ją. Tak w ramach przeprosin od nas.
-  Dziękuję Liz. Nie musiałaś tego robić. – powiedział mi na ucho i pocałował w policzek.
- Musiałam, musiałam. – Odpowiadaliśmy na pytania jakąś godzinkę aż nagle przypomniało mi się, że mam się spotkać z chłopakami.
- Mark która godzina ?- zapytałam.
- Pięć po 12. O której się umówiłaś?
- O 13. A sam dojazd zajmie mi 15 min. Dobra przepraszam, ale musimy już kończyć. Następny twitcam, jak będę mieć chwile wolną. Pa. – wyłączyłam komputer i kierowałam się na górę.- Mark!
- Co się stało ?
- Chodź ! – przyszedł i usiadł na łóżku – w co mam się ubrać ? – zapytałam i zrobiłam ładne oczka.
- Dzieciaki co się dzieje ? – zobaczyłam nieogarniętego tatę w drzwiach.
- Nic, tylko nie wiem w co się ubrać.
- Zrobić może kawy ?- zapytał Mark.
- Mógłbyś. – odpowiedział tata ziewając.
Oboje wyszli z pokoju. ‘Świetnie, i kto mnie teraz ubierze?’ powiedziałam sama do siebie. W końcu wybrałam czarne rurki, białą bluzkę z odkrytymi plecami i szpilki. Szybki makijaż i byłam gotowa. Zerknęłam na zegar wskazywał 12.35. Do torby wsadziłam kluczyki od samochodu, telefon i trochę pieniędzy i zeszłam na dół.
- Ja będę się zbierać. Później przyjadę do domu, przebiorę się i pojadę na halę ok ? – zapytałam tatę.
- Dobrze słonko.- pocałował mnie w czoło – baw się dobrze.
Wyszłam.

* * *
No więc macie nowy rozdział. Przepraszam, że nie został on dodany wczoraj, ale sprawy osobiste mi pokrzyżowały plany. Następny powinien zostać opublikowany we piątek.
I hope you like it. : )

piątek, 8 czerwca 2012

Jeden


Kolejny dzień w ‘pracy’ o ile spełnianie marzeń można nazwać pracą. Wiedziałam, na co się piszę stając się sławna, dlatego nie mam najmniejszego zamiaru narzekać.Kocham to, co robię i jeśli będę miała tak możliwość, będę to robiła jeszcze przez długi, długi czas.  
- Długo jeszcze będziesz się szykować ? – usłyszałam głos Marka z dołu – Zaraz się spóźnimy!
- Już idę.  – krzyknęłam i założyłam wcześniej uszykowane czarne szpilki. Przejrzałam się jeszcze szybko w lustrze i zeszłam.
- Wyglądasz pięknie.- powiedział mój ochroniarz – A teraz możemy już iść ? – zapytał, spoglądając na zegarek.
- Tak. –odpowiedziałam.
Mark zamknął drzwi i wyszliśmy  przed dom, gdzie czekało mnóstwo fanów. Wiedziałam, że jeśli teraz zacznę rozdawać autografy tos późnimy się na wywiad, więc szłam za ochroniarzem, prosto do samochodu. Droga do studia This Morning zajęła nam około 15 minut. Cały czas rozmawialiśmy o programie. Przed budynkiem było jeszcze więcej fanów niż pod moim domem. Gdy podjechaliśmy pod wejście od razu podeszła do mnie ochrona. Fani piszczeli,krzyczeli, a nawet płakali. W końcu weszłam do studia. Nagle zrobiło się cicho i ciepło.  Zobaczyłam mojego ojca prowadzącego konwersację z jednym z mężczyzn ze studia. Podeszłam do nich, za mną natomiast cały czas podążał Mark.
- Dzień dobry. – przywitałam się.
- Witam panno Elizabeth.
- Część słonko. – dał mi buziaka w policzek- Tam jest twoja garderoba – wskazał ręką na jakieś drzwi – idź się przygotować. Wchodzisz za 15 minut, ja zaraz do ciebie przyjdę.
- Dobrze. – poszłam w kierunku drzwi które wskazał mi tata.
- Poczekać tutaj czy wejść z tobą ?- zapytał Mark.
- Możesz wejść. – otworzyłam drzwi.
Widok wcale mnie nie zdziwił. W środku znajdowała się toaletka, jakieś drzwi podejrzewam,że do łazienki, kanapa, stolik z wielkim koszykiem na środku i telewizor. Mark od razu rozpakował koszyk i ‘przeszukał’ zawartość. Okazało się, że w środku są słodycze i owoce.
- Idę się odświeżyć do łazienki, nie zjedz wszystkiego w tym czasie. – zaśmiałam się.
- Jasne. –odpowiedział, zajadając się już jakimś batonikiem.
W łazience umyłam ręce i przejrzałam się w lustrze. Wróciłam do pokoju, przysiadając do toaletki i poprawiając nieco makijaż. Ktoś zapukał do drzwi, Mark więc poszedł otworzyć.  Okazało się, że to mój tata z jakąś dziewczynką.
- Lizzie, to jest twoja fanka, mogłabyś zrobić sobie z nią zdjęcie i dać autograf? – zapytał,pokazując na nieśmiałą dziewczynkę.
- Jasne. –powiedziałam wstając i podchodząc do niej – Jak masz na imię ?- zapytałam.
- Megan. –odpowiedziała.
- Bardzo ładnie – powiedziałam, a ona się zarumieniła - Proszę –oddałam jej kartkę z autografem.
Stanęłam z nią do zdjęcia, mała podziękowała i wyszła.
- Liz wchodzisz za 9 minut. – powiedział tata podchodząc do koszyka i zabierając z niego jakiegoś batona.
-Jasne.  Nie no bez problemu poczęstujcie się, fajnie, że zapytaliście. – powiedziałam z sarkazmem, a oni tylko się niewinnie uśmiechnęli.
Włączyłam telewizor na jakimś programie muzycznym i akurat leciał teledysk do piosenki Jessie J. W sumie to dziwiło mnie to, że znamy się i spotykamy na co dzień, a za chwilę widzę ją na ekranie telewizora. Podśpiewywałam sobie dobrze mi znaną piosenkę Domino, aż w końcu ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę. –odezwałam się.
- Panno Elizabeth proszę już się szykować, za 3 minuty przyjdzie ktoś do pani i zaprowadzi panią za kulisy, tam poczeka pani do rozpoczęcia programu.
- Dobrze. –odpowiedziałam i ta osoba wyszła z pomieszczenia.
Zaczęła lecieć kolejna piosenka. Nawet jej nie słuchałam tylko szybko poszłam do łazienki, gdzie było wielkie lustro i przejrzałam się w nim. Poprawiłam włosy i sukienkę. `Mam nadzieje, że wytrzymam w tych butach. ` pomyślałam.  Udałam się do tych żarłoków i zrobiłam obrót o 360 stopni, a oni zaczęli klaskać.
- Wyglądasz pięknie. – powiedział tata.
- Zawsze tak mówisz. – odpowiedziałam.
- Bo zawsze jesteś piękna. – przytuliłam go.
Czasami brakowało mi spędzania z nim czasu jak kiedyś, czyli pójścia na basen czy rower. Teraz stale mam wywiady, koncerty czy coś jeszcze innego.
Nagle ktoś zapukał do drzwi, Mark otworzył.
- Dzień dobry, panno Elizabeth musimy już iść. – powiedziała szczupła blondynka z słuchawką w uchu. Większość ekipy takie tu miała.
- Dobrze. –wyszłam za nią, a za mną podążyli Mark i tata – Życzcie mi powodzenia. –powiedziałam.
- Zawszeżyczymy. – powiedzieli równo.
Za kulisami czekałam może 2 minuty. W końcu usłyszałam głos prezenterów programu. ‘Witamy po przerwie. Kolejni goście, którzy zasiądą na naszych kanapach, to nastolatkowe, którzy pomimo młodego wieku wiele osiągnęli i stali się gwiazdami na skalę światową. Przed wami Liz McClair i One Direction `. Wtedy weszłam do bardzo oświetlonego pomieszczenia, przywitałam się z prezenterami i z piątką chłopców, którzy rozsiedli się na wielkiej kanapie. Z tego co zapamiętałam to chłopak z loczkami to Harry, blondynek to Niall, gościu w szelkach to Louis.
- Serdecznie witamy was w naszym programie. Z tego co słyszeliśmy przedstawialiście się sobie przed chwilą, czyli nie spotkaliście się wcześniej – Holly (prezenterka)uśmiechnęła się.
- Nie było okazji. – odpowiedziałam z uśmiechem.
- Ale mamy nadzieję, że po programie poznamy się lepiej. – powiedział szelkowiec. I uśmiechnął się do mnie.
- Więc Lizzie, opowiedz nam swoją historię, jak stałaś się sławna ? – powiedział Phillip.
- Gdy miałam 14 lat nauczyłam się grać na gitarze, przyjaciele mówili, że mam ładny głos i zaczęłam wstawiać swoje covery do Internetu. Z czasem przyszły także własne piosenki. Ludzie pisali do mnie, że mam ładny głos itp. Raz z tatą poszłam do naszej ulubionej restauracji i tam zobaczyliśmy ogłoszenie, że przyjmą kogoś dośpiewania wieczorami. Poszłam się zgłosić. Pewnego wieczora przyszła tam JessieJ. Gdy schodziłam ze sceny podeszła do mnie i powiedziała, że mam piękny głos i chciałaby się ze mną skontaktować. Podałam jej numer telefonu, nie myślałam, że mówi na serio.  Po kilku dniach zadzwoniła do mnie i zaprosiła na swój koncert. Tam wystąpiłam z nią, i zaśpiewałam niektóre moje piosenki. Stawałam się bardziej rozpoznawalna, aż w końcu dawałam własne koncerty, z czasem przyszły również wywiady, wyjazdy na większe imprezy,  gale…
- Wow. Twoja historia jest bardzo podobna do historii Justina Biebera.
- Tak ludzie często mi to mówią. Gdy porównywaliśmy nasze historie z JB też tak stwierdziliśmy. 
- Czyli ty,ty poznałaś Justina Biebera ? – zapytał blondasek.
- Tak, nawetsię kolegujemy. – odpowiedziałam mu z uśmiechem, a ten się ‘zawiesił’.
-Przepraszamy za kolegę, on uwielbia Biebera. – powiedział Harry.
- Spokojnie.–posłałam mu ciepły uśmiech.
- Dobrze, każdy w UK zna chyba historię One Direction więc nie będę prosić ich o opowiadanie.– powiedziała Holly – Chciałabym zapytać was jakie są plany dotyczące dalszej pracy. Będą jakieś nowe płyty?
- Za 2 tygodnie ukaże się DVD z naszej trasy koncertowej. Później będziemy pracować nad nową płytą.- odezwał się chłopak w koszuli w kratę.
- Zdradzicie nam jakieś szczegóły dotyczące płyty? – zapytał Phillp.
- Nic jeszcze do końca nie wiadomo. – powiedział Louis.
- A ty Liz?
- Nie, jak na razie nie mogę niczego zdradzić. – uśmiechnęłam się miło.
- Dobrze,dziękujemy wam za wywiad. A państwa zapraszamy na pogodę. – i wreszcie wszystkie kamery stop – Jeszcze raz dziękujemy.
- To ja dziękuję za zaproszenie. – pożegnałam się z prowadzącymi i poszłam do garderoby. Po drodze dołączył do mnie Mark – gdzie tata? – zapytałam.
- Poszedł po samochód.
- Aha-powiedziałam i weszłam do garderoby. Nie minęła nawet chwila, kiedy ktoś zapukał do drzwi. – Proszę. – krzyknęłam ściągając buty. W drzwiach pojawili się chłopcy z którymi wcześniej byłam na wywiadzie.
- Cześć. -powiedzieli – zaraz idziemy na shake i pomyśleliśmy, że zaprosimy cię i lepiej się poznamy.
-Przepraszam was ale mam już plany na dzisiaj. – uśmiech zszedł im z twarzy-  Może jutro się spotkamy ? – zapytałam.
- Jasne. –odpowiedzieli – Tu macie mój numer zadzwonicie wieczorem i się dogadamy –podałam im kartkę, na której napisałam swój numer.
- Dzięki. To do jutra. – powiedział szelek z bananem na twarzy. I opuścili moją garderobę.
- Dlaczegoich spławiłaś? – zapytał Mark.
- Po pierwsze chcę się trochę przespać zaraz po powrocie do domu, po drugie obiecałam tacie, że razem zrobimy obiad i po trzecie chcę poszperać w Internecie i poczytać trochę o nich. – uśmiechnęłam się niewinnie, i przebrałam buty na wygodne trampki.
- Chyba nigdy cię nie zrozumiem. – powiedział i objął mnie ramieniem.
- No i o to chodzi. – zaśmiałam się.
Śmialiśmy się całą drogę do samochodu. Rozdałam także parę autografów. W końcu wsiadłam do samochodu.
- No córcia, byłaś jak zawsze wspaniała. – Powiedział tata.
- Dziękuję.– odpowiedziałam, opierając głowę na zagłówku – Nigdy więcej wywiadów przed 11.
- Nie ma tak dobrze. – odpowiedział tata – wjedziemy jeszcze do Tesco i kupimy coś bo w domu jest totalna pustka.
-Nieeeeeeeee.  – jęknęłam.
- Przestań,to zajmie nam chwilę.
- No to się lepiej pośpiesz, bo zaraz tu zasnę.
- Się robi.
Dalej już nie wiem co się działo, bo chyba seriozasnęłam.
* * *
Tam, ta ram!! 
Tym oto sposobem mamy pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że Wam się podoba. Jeśli tak, to prosimy o komentarz na dole :) 
Jak widzicie rozdział jest długi. Taki właśnie będą się pojawiały na blogu. Dajcie nam znać, czy wolicie dłuższe rozdziały rzadziej, czy krótsze -częściej :)
Bye ;** 

czwartek, 7 czerwca 2012

Nowy blog

Cześć wszystkim! Jak widzicie mamy nowego bloga. Mamy wielką nadzieję, że ten osiągnie nieco większy sukces niż poprzedni. Jak widać, po prawej stronie macie bohaterów. Pierwsza część już jutro.
P.S. Jeśli jesteście, czytacie, to zostawcie komentarz. To zajmuje tylko sekundkę, a ryjek się cieszy :)

Lots of love ;**