- Gdzie jedziemy? -zapytałam Lou, kiedy reszta się o coś kłóciła.
- Niespodzianka. – uśmiechnął się. O
fuck, jak mi się podoba ten jego uśmiech.
-Ej no, mam się znowu obrazić? – żadnej reakcji, tylko ten piękny
uśmiech – w takim razie foch, i odwieź mnie do domu, adres znasz. –
powiedziałam, patrząc na szybę, ze smutną miną.
- Ej no przestań… - szturchnął mnie w ramie – Przepraszam no. Chłopaki
Liz się obraziła i chce jechać do domu. –zwrócił się do zgrai siedzącej na
tyłach.
- Lou co ty znowu palnąłeś?- zapytał Harry.
- Pewnie chciał, żeby pomogła mu z jego ciągłym problemem o imieniu El…
- powiedział Niall.
-Zamknijcie się. – przerwał mu Lou – Chodzi o to, że chciała wiedzieć, gdzie jedziemy.
- Halo ja tu jestem! – krzyknęłam – Nie gadajcie tak, jak by mnie tu nie
było.
- Dobra…
- Dowiem się gdzie jedziemy ?- zapytałam.
- Na kręgle. – powiedział zrezygnowany Lou.
- Nie było można tak od razu? –uniosłam brwi.
- Nie.
Resztę drogi się nie odzywałam. Chłopcy z tyłu nadal kłócili się o coś,
a Lou siedział jakiś taki zły. Do kręgielni dojechaliśmy po 10 minutach.
Chłopcy wynajęli jeden tor, ale podzieliliśmy się na dwie drużyny. Pierwsza to
Harry, Liam i Zayn a druga Louis, Niall i ja. Miałam rzucić ostatnia. Przed
moją kolejką trochę przegrywaliśmy, ale chwila skupienia i… wszystkie kręgle
zbite. Zrobiliśmy ‘misiaczka’ z chłopakami i graliśmy dalej. Zayn z Harrym się
kłócili, o to, kto w danej chwili powinien rzucać, a Liam i Lou ich
rozdzielali, tak jak by mieli się zaraz pobić. Usiadałam koło Nialla i
obserwowaliśmy ze śmiechem całą sytuację.
- Niall.. – zaczęłam.
- Co się dzieje?
- Mam do ciebie pytanie.
- Strzelaj.
- O co ci chodziło w samochodzie?- zapytałam, ale widząc jego
zdezorientowaną minę dodałam - z tym ciągłym problemem Lou.
- Aaa oooo to.-zaczął przeciągać - Przepraszam, ale nie mogę ci powiedzieć.
Pewnie niedługo się dowiesz, bo sam ci powie. – uśmiechnął się niewinnie.
- Liz twoja kolej – powiedział Zayn.
- Już biegnę. –pospiesznie wstałam, by znów zbić wszystkie ustawione na
torze kręgle.
Graliśmy jeszcze z 30 minut i oczywiście moja drużyna wygrała.
- Dobra to teraz stawiacie shake’ i. – powiedział szczęśliwy Niall.
- Która jest w ogóle godzina ?- zapytałam.
- Dochodzi 15.30. – powiedział Lou.
- Wiecie co zgłodniałem, chodźcie do Nando’s. – powiedział Niall, a
reszta mu przytaknęła.
W Nando’s zadzwonił do mnie telefon. Spojrzałam na wyświetlacz ‘Tatuś
<3’
- Cześć tato.
- Hej. Gdzie jesteś?
- W Nando’s. Coś się stało ?
- Muszę z tobą porozmawiać,
mogę tam przyjechać ?
-Jasne, że tak.
- Dobra słońce będę za 5
minut.
-Paa. – powiedziałam, kończąc rozmowę.
- Coś się stało ?- zapytał Lou, który odezwał się pierwszy raz odkąd tu
jesteśmy.
- Mój tata musi ze mną porozmawiać i za chwilę tu będzie. Nie obrazicie
się, jeśli się do nas dosiądzie na kilka minut ?
- Jasne, że nie. Przynajmniej zobaczy, z kim się zadajesz. – powiedział
Zayn, poprawiając swoją fryzurę.
- Taa. I zabroni mi się z wami widywać, bo to zaszkodzi mojej reputacji.
- E,j takie coś to tylko manager może zrobić. – powiedział Lou, coś
rozmowny się zrobił.
- No, czyli mój tata. – odpowiedziałam z uśmiechem, a Niall prawie się
udławił jedzeniem.
- Twój tata, to twój manager ?- zapytał z niedowierzaniem.
- Tak, co tacy zdziwieni?
- I jeszcze zaraz nam powiesz, że twoja mama jest twoją stylistką. –
powiedział Zayn, ja natomiast spuściłam głowę w dół. Nastała chwila ciszy, aż w
końcu przerwałam smutnym głosem:
- Moja mama nie żyje. – odpowiedziałam i z płaczem wybiegłam z
restauracji. Biegłam przed siebie, aż w końcu spotkałam na swojej drodze jakieś
drzewo. Usiadłam przy nim i płakałam. Nagle ktoś podszedł do mnie i mocno
przytulił. Na początku biłam tego kogoś, bo chciałam być sama, ale on tylko
mnie mocniej przycisnął do siebie, ja nie mając już siły, wtuliłam się w niego.
Ten ktoś posadził mnie na swoich nogach i mogłam się wtulić w jego klatkę
piersiową. Siedzieliśmy tak może z 5 minut, może 15, nie wiem, nie liczyłam,
tylko słuchałam równego bicia serca mojego towarzysza.
- Lepiej?- zapytał, po chwili już wiedziałam kto jest moją
‘przytulanką’.
- Tak, przepraszam za moje zachowanie i za zmoczenie twojej koszuli. –zaczęłam
ocierać łzy ze swoich policzków.
- Nic się nie stało, koszula wyschnie. Ty jesteś ważniejsza. – Podniósł
moją głowę, tak, żebym spojrzała w jego oczy – idziemy ? – zapytał lekko się
uśmiechając, na co ja kiwnęłam głową –
Zayn się prawie załamał po tym co powiedział. – mówił podnosząc mnie.
- To nie jego wina, nie wiedział. – powiedziałam – Louis...
- Tak? - zapytał stając naprzeciw mnie.
- Dlaczego za mną pobiegłeś ?
- Nie lubię jak dziewczyny płaczą i nie chciałem, żebyś sobie coś
zrobiła.- powiedział.
- Dziękuję. – przytuliłam go – za to, że pobiegłeś, że mogłam się
wypłakać na twojej koszuli i za te twoje wszystkie miłe komentarze. Za
wszystko. – Stanęłam na palcach i pocałowałam go w policzek, pech chciał, że
akurat się odwrócił i wyszło w usta. Ale szybko stanęłam normalnie na nogach i
zaczęliśmy dreptać w stronę restauracji.
-To powiesz mi o co
chodzi? –zapytałam, gdy tata usiadł z nami przy stole.
-Na pewno chcesz
rozmawiać, przy chłopcach? –obejrzał się, obczajając każdego z nich.
-Jeśli później i tak
dowie się o tym cały świat, to co za problem?
-Dobra, jak chcesz.
Skoro tak, mówię prosto z mostu, za miesiąc wyjeżdżasz w trasę po Ameryce.
-Że co? –zapytałam
równo z Louisem, potem spojrzeliśmy na siebie jak na debili.
-To co powiedziałem,
masz pewne zobowiązania co do wytwórni, dlatego musisz wyjechać w trasę.
-Tato nie chcę wracać
do USA, sam dobrze wiesz dlaczego… -posmutniałam i po moim policzku spłynęła
pojedyncza łza. Harry siedzący obok, widząc ją, od razu starł.
-Hej, co jest?
–zapytał troskliwie.
-Nie, nic ja tylko…
-Liz musisz mi
powiedzieć, czy pojedziesz do Ameryki –przerwał nam ojciec.
-Jeśli ci powiem, że
nie to co? Powiesz Markowi, że ma mnie zabrać siłą? Przecież tak będzie
najłatwiej, nie?
-Liz nie mów tak.
Jeśli nie chcesz jechać, to zadzwonię do wytwórni i powiem, że zrywamy umowę.
Będziesz tylko musiała za to zapłacić.
-Mogę się
przynajmniej zastanowić? –zapytałam, prosząc o wyrozumienie.
-Tak, masz czas do
jutra, potem musimy dać znać, na co się decydujemy.
-Jasne –spuściłam
głowę w dół i już zaczęłam się zastanawiać.
-W takim razie Liz ja
już będę leciał, muszę wpaść jeszcze do areny, sprawdzić, jak przygotowania do
jutrzejszego występu. Chłopcy –zwrócił się do moich towarzyszy –mogę liczyć na
to, że zaopiekujecie się Lizzie?
-Oczywiście
–odpowiedzieli razem.
-Pa kochanie, nie
wracaj zbyt późno –pocałował mnie w policzek i wyszedł z lokalu.
-Dlaczego nie chcesz
jechać do USA? To dla ciebie wielka szansa.. –zaczął Liam.
-Nie chcę wracać do
tych wszystkich wspomnień, rozumiecie? Znam całe Los Angeles i Nowy Jork, jak
własną kieszeń. Moja mama zabierała mnie tam każdego lata i to tam zmarła. –mój
głos zaczął się trząść- Pewnie o tym nie
wiecie, bo nikt o tym nie wie, ale urodziłam się w Los Angeles i to tam
mieszkałam do czasu, gdy skończyłam dziesięć lat, bo to właśnie wtedy moja mama
umarła. Nie chcę po prostu do tego wszystkiego wracać… -teraz zaczęłam już
szlochać.
-No już –przytulił
mnie Harry – nie płacz.
-Nie, przepraszam
–zaczęłam ocierać łzy –nie powinnam was tym obarczać, to moja wina.
-Daj spokój, pewnie
jesteśmy jedynymi osobami, którym mogłaś się zwierzyć – powiedział Niall – nie
przepraszaj.
-Dzięki. –odpowiedziałam –Wiecie, ja chyba pójdę już do domu, nie chce, żebyście przeze
mnie siedzieli struci.
-Nie! –sprzeciwił się
Liam –nie powinnaś być teraz sama. Plus, idziesz na nasz koncert dziś wieczorem.
-Co? –zapytałam
zdziwiona.
-To co słyszałaś
–zaczął Harry –my już słyszeliśmy, na co cię stać. Teraz nasza kolej, przecież
musisz usłyszeć, jakich masz świetnie śpiewających kolegów.
-I jakże skromnych
–zaśmiałam się.
-No w końcu –ożywił
się Louis –masz się tak śmiać cały czas, rozumiemy się? –odpowiedział mi swoim
zniewalającym uśmiechem. Nic nie powiedziałam, tylko jeszcze szerzej wystawiłam
ząbki.
* * *
Mamy sobie część czwartą. Przepraszam, że tak późno, ale koniec roku, ostatnia klasa i żegnałam się dość długo ze znajomymi haha. Mam nadzieję, że się Wam podoba. Jeśli macie jakieś sugestie, zastrzeżenia, piszcie w komentarzach lub na nasze twittery: @daydream_x33 - Marta. Miłego czytania.
Lots of love,
bye :*
* * *
Mamy sobie część czwartą. Przepraszam, że tak późno, ale koniec roku, ostatnia klasa i żegnałam się dość długo ze znajomymi haha. Mam nadzieję, że się Wam podoba. Jeśli macie jakieś sugestie, zastrzeżenia, piszcie w komentarzach lub na nasze twittery: @daydream_x33 - Marta. Miłego czytania.
Lots of love,
bye :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz