-Dalej chłopcy, fanki
czekają – pośpieszył ich, cały czas uśmiechnięty ochroniarz. Ile ja bym dała,
żeby takiego mieć, jeśli chodzi o Marka to cały czas jest sztywny, dopiero
kiedy jesteśmy sam na sam, robi się normalny.
-Idziemy, idziemy!
–zaczął wykrzykiwać Niall.
-Dajcie z siebie
wszystko –powiedziałam i udałam się za scenę.
-Dziś to chyba musimy
podwójnie, przecież mamy specjalnego gościa. –poruszył brwiami Zayn, a reszta
pośpiesznie udała się na scenę –Jeszcze raz przepraszam za tamto pytanie, nie
powinienem...
-Daj spokój, skąd
mogłeś wiedzieć. A teraz idź już na scenę –lekko go popchnęłam.
Chłopcy dali naprawdę
świetny koncert. Muszę się przygotować na niezłą konkurencję… Nie, żartuję, ale
są naprawdę świetni i widać, że kochają to, co robią.
W przerwach myślałam o trasie, nie wiem czy
się zgodzić...
Siedziałam właśnie w
garderobie, czekając na chłopców, którzy rozdawali autografy fanom, kiedy telefon
zaczął dzwonić: ‘Tatuś <3’
- Tak?
- Hej. Kiedy wrócisz do domu? – zapytał.
- Czekam właśnie na
chłopaków, zaraz powinni przyjść i będziemy się zbierać, a co?- odpowiedziałam.
- Zaproś ich na kolacje do nas. I nie chcę przyjąć
odmowy. Będzie też ich manager bo mamy coś do omówienia. A i ogarnij ich trochę, to będzie poważne
spotkanie.
-Dobrze. Powinniśmy
być za jakieś pół godziny.
-Czekam, pa. – powiedział i rozłączył się.
Poczekałam jeszcze z pięć
minut i wreszcie drzwi się otworzyły. Ujrzałam w nich piątkę roześmianych
chłopaków w garniturach, bo tak ubrani kończą koncert.
- Jest sprawa. –
powiedziałam, a im miny zbledły- Jedziemy do mnie na kolacje. Ale sprawa jest
poważna. Będzie tam mój tata, wasz manager i do tego najgorsze: mam was
ogarnąć. – i wszyscy zaczęliśmy się śmiać. – a tak serio to za dwadzieścia
minut mamy być u mnie.
-Trzeba się zbierać.
– powiedział Lou – sam dojazd zajmie nam piętnaście minut.
Jechaliśmy tak, jak
do kręgielni. Lou obok niego ja a reszta z tyłu. Zakładali się, co będzie na
kolacje.
-A ty jak myślisz?- spytałam
Louisa.
-O czym myślę?
-Co będzie na kolację.
-Twój tata umie
gotować ?
-Trochę…
-Więc podejrzewam spaghetti.
-Wiesz, że ja też.
-To dajesz, zakładamy się z tymi z
tyłu ? – jedną ręką wskazał na tyły.
-Jasne.
-Ej chłopaki mamy zakład! –krzyknął
Louis.
-Jaki? –zapytał, od razu ożywiony
Niall.
-Co przewidujecie na kolację?
–zapytałam.
-Pizza! –usłyszeliśmy jeden, zgrany
chór.
-A my dajemy na spaghetti.
Przyjmujecie ?
-Jasne. O co?
-Znając mojego tatę będziemy mieli
posprzątać po kolacji… więc przegrani sprzątają. Co wy na to?
-Jasne, że się zgadzamy.
Resztę drogi chłopacy krzyczeli, że
wygrają zakład. Do mojego domu przyjechaliśmy po 5 minutach.
- Tato już jesteśmy.
- Dobrze.
- Proszę pana co na kolacje? – zapytał
Niall.
- Pizza własnej roboty. – powiedział
tata.
- Tato… Zawsze robiłeś spaghetti na
takie okazje, a teraz co... – powiedziałam smutna.
- Przepraszam, ale myślałem, że
chłopakom bardziej zasmakuje pizza niż spaghetti.
- To wasza wina. – powiedziałam,
wskazując ręką na chłopaków.
- Lizzie idź się przebrać, masz coś na
łóżku. –powiedział tata.
Poszłam do pokoju, a na łóżku
zobaczyłam piękną fioletową sukienkę z czarnymi szpilkami. Założyłam ją i
poprawiłam makijaż. Schodząc po schodach czułam wzrok każdego z mężczyzn
zebranych w pokoju skierowany w moją stronę.
- Wow… - zaczął Lou.
- Wyglądasz … – powiedział Niall.
- Zjawiskowo. – dokończył Zayn,
podchodząc do mnie i podając rękę.
- Dziękuję. – powiedziałam.
Po skończonym posiłku tata zaczął
przemówienie :
- Więc zebraliśmy się dzisiaj tutaj, aby… - powiedział z powagą.
- Tato.. mógłbyś do konkretów?- powiedziałam, a reszta
się zaśmiała.
- Dobrze, więc wiecie już, że Liz
miała wyjechać w trasę koncertową po Ameryce, gdy byłem dzisiaj w wytwórni
kazało się, że to także wytwórnia One Direction. Pogadaliśmy trochę z Robem i
stwierdziliśmy, że jeśli było by dla was lepiej możecie wyruszyć w trasę razem.
O ile chcecie... – każdy miał zszokowaną minę, ale już po chwili przytulaliśmy
się z chłopakami, skacząc ze szczęścia. Szczerze, to teraz chcę jechać w tą
trasę, przynajmniej będę miała tych idiotów koło siebie. Staliśmy tak około pięciu minut.
- Dobra to kto sprząta po kolacji?-
zapytał tata, a chłopcy przenieśli wzrok na mnie i na Lou.
- My – powiedzieliśmy zrezygnowani,
udając się do kuchni, z rękoma pełnymi brudnych talerzy.
-Ja myję –zgłosiłam się, wkładając
ręce do zlewu pełnego wody z wielką pianą.
-O nie, ja zmywam, ty wycierasz
–sprzeciwił się.
-Serio chcesz się kłócić? –uniosłam
brwi do góry, Louis tylko twierdząco pokiwał głową –Dobra masz –rzuciłam w
niego pianą –odechce ci się zmywać – zaczęłam triumfalnie się śmiać.
-Do twarzy ci z mokrymi włosami i z
pianą na nosie – uśmiechnął się.
Po chwili oboje byliśmy już cali
mokrzy, pech chciał, że miałam na sobie te cholerne szpilki, więc poślizgnęłam
się na mokrej podłodze, wyginając sobie przy tym nogę.
-Co jest? –zapytał, podbiegając do
mnie.
-Nie wiem –odpowiedziałam, ściągając
buty –to te cholerne szpilki, ała –zaczęłam stękać z bólu, który rozsadzał mi
nie tylko kostkę, ale całą nogę.
-Dobra, musimy ci to czymś posmarować,
gdzie masz apteczkę?
-W szafce do góry –wskazałam palcem na
to miejsce. Louis pośpiesznie wstał i wyciągnął apteczkę. Później posmarował mi
kostkę maścią i opatrzył ją bandażem.
-Jedźmy lepiej do szpitala, to może
być coś poważnego. –powiedział zaniepokojony.
-Nie, nie, będzie okej, pomóż mi tylko
wstać. –szybko wyciągnął rękę, by mi pomóc –O, dzięki –zaczęłam utykać, nie
radząc sobie z chodzeniem.
-No dobra, chodź tu –podszedł do mnie,
biorąc na ręce.
-Louis postaw mnie na ziemi, dam sobie
radę.
-Tak, tak wyjdziesz stąd za rok
–uśmiechnął się i zaczął dreptać.
-Liz, co się stało? –zapytał tata,
widząc mnie na rękach Lou. Potem zobaczył także kostkę.
-To nic, będzie dobrze –powiedziałam.
-Liz jutro masz występ, nie wyjdziesz
na scenę ze skręconą kostką –powiedział zaniepokojony –musi to zobaczyć lekarz.
-Tato wszystko będzie dobrze, tylko
weźcie mnie w końcu postawcie! –wydarłam się, mając dość tego, że teraz to on
trzyma mnie na pół z Louisem.
-Dobra zaniosę cię do góry, a potem
zbieramy się chłopaki –Louis zwrócił się do zgrai rozwalającej mój salon i
próbującego ogarnąć ich Roba.
W końcu dotarliśmy do mojego pokoju.
Louis położył mnie na łóżku i zaczął oglądać zdjęcia leżące na biurku.
-To twoja mama? –zapytał, podnosząc
jej zdjęcie, ja tylko przytaknęłam –jesteś do niej podobna –uśmiechnął się.
-Każdy, kto był w tym pokoju mi to
powiedział. –odpowiedziałam. –ale nie gadajmy o tym, okej?
-Jasne –odpowiedział, siadając koło
mnie. –przepraszam.
-Za co? –zapytałam zdezorientowana.
-Za to, że zapytałem twoją mamę i za to, że skręciłem ci kostkę.
-Przecież tego nie zrobiłeś.
-Kobieto, oboje dobrze wiemy, że
prędzej, czy później i tak to na mnie zwalisz, więc żeby nie było, przepraszam
już teraz. –zaśmiał się.
-Nie zwalę, to nie twoja wina
–odwzajemniłam uśmiech.
-Dzięki. Wiesz, ja muszę już lecieć,
późno się zrobiło. Zobaczymy się jutro?
-Będziemy się teraz spotykać
codziennie?
-A dlaczego nie? Chyba się lubimy, co?
-No nie wiem. Ja was lubię, nie wiem
jak wy mnie… -zaśmiałam się.
-My, a w każdym bądź razie na pewno ja
cię lubię, więc możemy się spotykać nawet kilka razy dziennie. Mnie to nie
przeszkadza.
-To świetnie, a co do jutra, to raczej
się nie wyrobię, bo od rana będę już w arenie. Jeśli chcecie, to po prostu
przyjdźcie na próbę i koncert –uśmiechnęłam się.
-Dobra, pogadam jeszcze z chłopakami,
a ty dbaj o nogę. –odwzajemnił uśmiech i wyszedł z pokoju. Po kilku minutach
przyszedł tata.
-Możesz mi powiedzieć, co wy tam
robiliście. Cała kuchnia pływa, a ty masz skręconą kostkę. Nie rozumiesz, że
musisz wyjść jutro na scenę?
-Tato, nie zachowuj się tak, jakby
zależało ci tylko na tym, że zarabiam pieniądze. Jestem tylko człowiekiem i
takie rzeczy się zdarzają.
-Tak, a ten Louis to co? Dobrze się
bawiliście, topiąc kuchnię? Bo chyba jego dziewczynie się to nie spodoba.
-Co? –zapytałam, nie wiedząc o kim
właściwie mówi tata.
-Nie słyszałaś o niejakiej Eleanor? To
dziewczyna Louisa. –przypomniały mi się słowa Nialla, o problemie Louisa.
-Co? –powtórzyłam pytanie.
-Powiedz, kiedy skończysz zadawać te
same pytania. Wtedy wrócę i pogadamy spokojnie.
Przecież kiedy zapytałam na kręgielni,
który z nich ma dziewczynę, tylko Liam odpowiedział. Skoro Louis też się z kimś
spotyka mógł mi chyba powiedzieć. To raczej nie tajemnica, skoro wie o tym cały
świat.
* * *
Część piąta gotowa! Mam nadzieję, że ktoś to czyta, a jeśli już czyta, to że się podoba. Mamy wakacje, więc podejrzewam, że rozdziały będą publikowane popołudniami, a nie wieczorami :)
Uwagi, zastrzeżenia piszecie w komentarzach lub na twitterze:
@DayDream_x33 -Marta
Lots of love,
Bye :*
* * *
Część piąta gotowa! Mam nadzieję, że ktoś to czyta, a jeśli już czyta, to że się podoba. Mamy wakacje, więc podejrzewam, że rozdziały będą publikowane popołudniami, a nie wieczorami :)
Uwagi, zastrzeżenia piszecie w komentarzach lub na twitterze:
@DayDream_x33 -Marta
Lots of love,
Bye :*
łał piszesz świetnie !!
OdpowiedzUsuńtylko niech Lizz będzie z Niallem oni do siebie pasują :)
http://www.love-is-whenever.blogspot.com/
Świetny ! Super ! Nie wiem jak jeszcze to nazwać ;D
OdpowiedzUsuńO nie ! Lizz ma być z Lou i nie obchodzi mnie czy ma dziewczynę czy nie . xD Ma być z Lou . Plose *_* ;)