piątek, 6 lipca 2012

Pięć


-Dalej chłopcy, fanki czekają – pośpieszył ich, cały czas uśmiechnięty ochroniarz. Ile ja bym dała, żeby takiego mieć, jeśli chodzi o Marka to cały czas jest sztywny, dopiero kiedy jesteśmy sam na sam, robi się normalny.
-Idziemy, idziemy! –zaczął wykrzykiwać Niall.
-Dajcie z siebie wszystko –powiedziałam i udałam się za scenę.
-Dziś to chyba musimy podwójnie, przecież mamy specjalnego gościa. –poruszył brwiami Zayn, a reszta pośpiesznie udała się na scenę –Jeszcze raz przepraszam za tamto pytanie, nie powinienem...
-Daj spokój, skąd mogłeś wiedzieć. A teraz idź już na scenę –lekko go popchnęłam.

Chłopcy dali naprawdę świetny koncert. Muszę się przygotować na niezłą konkurencję… Nie, żartuję, ale są naprawdę świetni i widać, że kochają to, co robią.
W przerwach myślałam o trasie, nie wiem czy się zgodzić...

Siedziałam właśnie w garderobie, czekając na chłopców, którzy rozdawali autografy fanom, kiedy telefon zaczął dzwonić: ‘Tatuś <3’
- Tak?
- Hej. Kiedy wrócisz do domu? – zapytał.
- Czekam właśnie na chłopaków, zaraz powinni przyjść i będziemy się zbierać, a co?- odpowiedziałam.
- Zaproś ich na kolacje do nas. I nie chcę przyjąć odmowy. Będzie też ich manager bo mamy coś do omówienia.  A i ogarnij ich trochę, to będzie poważne spotkanie.
-Dobrze. Powinniśmy być za jakieś pół godziny.
-Czekam, pa. – powiedział i rozłączył się.
Poczekałam jeszcze z pięć minut i wreszcie drzwi się otworzyły. Ujrzałam w nich piątkę roześmianych chłopaków w garniturach, bo tak ubrani kończą koncert.
- Jest sprawa. – powiedziałam, a im miny zbledły- Jedziemy do mnie na kolacje. Ale sprawa jest poważna. Będzie tam mój tata, wasz manager i do tego najgorsze: mam was ogarnąć. – i wszyscy zaczęliśmy się śmiać. – a tak serio to za dwadzieścia minut mamy być u mnie.
-Trzeba się zbierać. – powiedział Lou – sam dojazd zajmie nam piętnaście minut.
Jechaliśmy tak, jak do kręgielni. Lou obok niego ja a reszta z tyłu. Zakładali się, co będzie na kolacje.
-A ty jak myślisz?- spytałam Louisa.
-O czym myślę?
-Co będzie na kolację.
-Twój tata umie gotować ?
-Trochę…
-Więc podejrzewam spaghetti.
-Wiesz, że ja też.
-To dajesz, zakładamy się z tymi z tyłu ? – jedną ręką wskazał na tyły.
-Jasne.
-Ej chłopaki mamy zakład! –krzyknął Louis.
-Jaki? –zapytał, od razu ożywiony Niall.
-Co przewidujecie na kolację? –zapytałam.
-Pizza! –usłyszeliśmy jeden, zgrany chór.
-A my dajemy na spaghetti. Przyjmujecie ?
-Jasne. O co?
-Znając mojego tatę będziemy mieli posprzątać po kolacji… więc przegrani sprzątają. Co wy na to?
-Jasne, że się zgadzamy.
Resztę drogi chłopacy krzyczeli, że wygrają zakład. Do mojego domu przyjechaliśmy po 5 minutach.
- Tato już jesteśmy.
- Dobrze.
- Proszę pana co na kolacje? – zapytał Niall.
- Pizza własnej roboty. – powiedział tata.
- Tato… Zawsze robiłeś spaghetti na takie okazje, a teraz co... – powiedziałam smutna.
- Przepraszam, ale myślałem, że chłopakom bardziej zasmakuje pizza niż spaghetti.
- To wasza wina. – powiedziałam, wskazując ręką na chłopaków.
- Lizzie idź się przebrać, masz coś na łóżku. –powiedział tata.
Poszłam do pokoju, a na łóżku zobaczyłam piękną fioletową sukienkę z czarnymi szpilkami. Założyłam ją i poprawiłam makijaż. Schodząc po schodach czułam wzrok każdego z mężczyzn zebranych w pokoju skierowany w moją stronę.
- Wow… - zaczął Lou.
- Wyglądasz … – powiedział Niall.
- Zjawiskowo. – dokończył Zayn, podchodząc do mnie i podając rękę.
- Dziękuję. – powiedziałam.

Po skończonym posiłku tata zaczął przemówienie :
- Więc zebraliśmy się dzisiaj tutaj, aby… - powiedział z powagą.
- Tato..  mógłbyś do konkretów?- powiedziałam, a reszta się zaśmiała.
- Dobrze, więc wiecie już, że Liz miała wyjechać w trasę koncertową po Ameryce, gdy byłem dzisiaj w wytwórni kazało się, że to także wytwórnia One Direction. Pogadaliśmy trochę z Robem i stwierdziliśmy, że jeśli było by dla was lepiej możecie wyruszyć w trasę razem. O ile chcecie... – każdy miał zszokowaną minę, ale już po chwili przytulaliśmy się z chłopakami, skacząc ze szczęścia. Szczerze, to teraz chcę jechać w tą trasę, przynajmniej będę miała tych idiotów koło siebie. Staliśmy tak około pięciu minut.
- Dobra to kto sprząta po kolacji?- zapytał tata, a chłopcy przenieśli wzrok na mnie i na Lou.
- My – powiedzieliśmy zrezygnowani, udając się do kuchni, z rękoma pełnymi brudnych talerzy.
-Ja myję –zgłosiłam się, wkładając ręce do zlewu pełnego wody z wielką pianą.
-O nie, ja zmywam, ty wycierasz –sprzeciwił się.
-Serio chcesz się kłócić? –uniosłam brwi do góry, Louis tylko twierdząco pokiwał głową –Dobra masz –rzuciłam w niego pianą –odechce ci się zmywać – zaczęłam triumfalnie się śmiać.
-Do twarzy ci z mokrymi włosami i z pianą na nosie – uśmiechnął się.
Po chwili oboje byliśmy już cali mokrzy, pech chciał, że miałam na sobie te cholerne szpilki, więc poślizgnęłam się na mokrej podłodze, wyginając sobie przy tym nogę.
-Co jest? –zapytał, podbiegając do mnie.
-Nie wiem –odpowiedziałam, ściągając buty –to te cholerne szpilki, ała –zaczęłam stękać z bólu, który rozsadzał mi nie tylko kostkę, ale całą nogę.
-Dobra, musimy ci to czymś posmarować, gdzie masz apteczkę?
-W szafce do góry –wskazałam palcem na to miejsce. Louis pośpiesznie wstał i wyciągnął apteczkę. Później posmarował mi kostkę maścią i opatrzył ją bandażem.
-Jedźmy lepiej do szpitala, to może być coś poważnego. –powiedział zaniepokojony.
-Nie, nie, będzie okej, pomóż mi tylko wstać. –szybko wyciągnął rękę, by mi pomóc –O, dzięki –zaczęłam utykać, nie radząc sobie z chodzeniem.
-No dobra, chodź tu –podszedł do mnie, biorąc na ręce.
-Louis postaw mnie na ziemi, dam sobie radę.
-Tak, tak wyjdziesz stąd za rok –uśmiechnął się i zaczął dreptać.
-Liz, co się stało? –zapytał tata, widząc mnie na rękach Lou. Potem zobaczył także kostkę.
-To nic, będzie dobrze –powiedziałam.
-Liz jutro masz występ, nie wyjdziesz na scenę ze skręconą kostką –powiedział zaniepokojony –musi to zobaczyć lekarz.
-Tato wszystko będzie dobrze, tylko weźcie mnie w końcu postawcie! –wydarłam się, mając dość tego, że teraz to on trzyma mnie na pół z Louisem.
-Dobra zaniosę cię do góry, a potem zbieramy się chłopaki –Louis zwrócił się do zgrai rozwalającej mój salon i próbującego ogarnąć ich Roba.

W końcu dotarliśmy do mojego pokoju. Louis położył mnie na łóżku i zaczął oglądać zdjęcia leżące na biurku.
-To twoja mama? –zapytał, podnosząc jej zdjęcie, ja tylko przytaknęłam –jesteś do niej podobna –uśmiechnął się.
-Każdy, kto był w tym pokoju mi to powiedział. –odpowiedziałam. –ale nie gadajmy o tym, okej?
-Jasne –odpowiedział, siadając koło mnie. –przepraszam.
-Za co? –zapytałam zdezorientowana.
-Za to, że zapytałem  twoją mamę i za to, że skręciłem ci kostkę.
-Przecież tego nie zrobiłeś.
-Kobieto, oboje dobrze wiemy, że prędzej, czy później i tak to na mnie zwalisz, więc żeby nie było, przepraszam już teraz. –zaśmiał się.
-Nie zwalę, to nie twoja wina –odwzajemniłam uśmiech.
-Dzięki. Wiesz, ja muszę już lecieć, późno się zrobiło. Zobaczymy się jutro?
-Będziemy się teraz spotykać codziennie?
-A dlaczego nie? Chyba się lubimy, co?
-No nie wiem. Ja was lubię, nie wiem jak wy mnie… -zaśmiałam się.
-My, a w każdym bądź razie na pewno ja cię lubię, więc możemy się spotykać nawet kilka razy dziennie. Mnie to nie przeszkadza.
-To świetnie, a co do jutra, to raczej się nie wyrobię, bo od rana będę już w arenie. Jeśli chcecie, to po prostu przyjdźcie na próbę i koncert –uśmiechnęłam się.
-Dobra, pogadam jeszcze z chłopakami, a ty dbaj o nogę. –odwzajemnił uśmiech i wyszedł z pokoju. Po kilku minutach przyszedł tata.
-Możesz mi powiedzieć, co wy tam robiliście. Cała kuchnia pływa, a ty masz skręconą kostkę. Nie rozumiesz, że musisz wyjść jutro na scenę?
-Tato, nie zachowuj się tak, jakby zależało ci tylko na tym, że zarabiam pieniądze. Jestem tylko człowiekiem i takie rzeczy się zdarzają.
-Tak, a ten Louis to co? Dobrze się bawiliście, topiąc kuchnię? Bo chyba jego dziewczynie się to nie spodoba.
-Co? –zapytałam, nie wiedząc o kim właściwie mówi tata.
-Nie słyszałaś o niejakiej Eleanor? To dziewczyna Louisa. –przypomniały mi się słowa Nialla, o problemie Louisa.
-Co? –powtórzyłam pytanie.
-Powiedz, kiedy skończysz zadawać te same pytania. Wtedy wrócę i pogadamy spokojnie.

Przecież kiedy zapytałam na kręgielni, który z nich ma dziewczynę, tylko Liam odpowiedział. Skoro Louis też się z kimś spotyka mógł mi chyba powiedzieć. To raczej nie tajemnica, skoro wie o tym cały świat.

* * *
Część piąta gotowa! Mam nadzieję, że ktoś to czyta, a jeśli już czyta, to że się podoba. Mamy wakacje, więc podejrzewam, że rozdziały będą publikowane popołudniami, a nie wieczorami :) 
Uwagi, zastrzeżenia piszecie w komentarzach lub na twitterze: 
@DayDream_x33 -Marta

Lots of love,
Bye :* 

2 komentarze:

  1. łał piszesz świetnie !!
    tylko niech Lizz będzie z Niallem oni do siebie pasują :)
    http://www.love-is-whenever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny ! Super ! Nie wiem jak jeszcze to nazwać ;D
    O nie ! Lizz ma być z Lou i nie obchodzi mnie czy ma dziewczynę czy nie . xD Ma być z Lou . Plose *_* ;)

    OdpowiedzUsuń