Wstałam z
łóżka, na szczęście mogąc już chodzić. Musiałam sobie tylko coś nadwyrężyć. Poszłam
do garderoby poszukać coś na dzisiejsze próby, w końcu padło na zielone rurki,
białą bokserkę i szary sweter. Zabrałam
ubrania do łazienki, gdzie wzięłam prysznic i się ubrałam. Po chwili schodziłam
już po schodach.
-O Liz, jak
noga?- zapytał tata, podając mi talerz z naleśnikami.
-Dobrze już
nie boli, ale wole jak na razie nie zakładać szpilek.
-Dobrze
poproszę Amelię, żeby przygotowała ci coś z trampkami na wieczór.
-Dziękuję.
– powiedziałam.
Po śniadaniu
pojechaliśmy na arenę, gdzie miał się odbyć dzisiejszy koncert. Śpiewałam dobre
2 godziny, poczym poszłam na upragnioną przerwę. Niestety trwała ona tylko 5
minut i ledwo co zdążyłam się napić i wejść do łazienki, a już wołali mnie na
scenę. Po może jakieś godzinie tata zawołał mnie na przymiarkę stroi. Później
graliśmy z Markiem na x-boxie, aż wreszcie nadszedł czas koncertu, nigdzie
jednak nie widziałam żadnego z chłopców, więc pewnie nie przyjdą dziś oglądać
mnie na scenie.
-Przywitajcie
ją wielkimi brawami! –usłyszałam z głośników i wybiegłam na scenę, we wcześniej
przygotowanych przez Amelię balerinach. Po pół godzinie nadszedł czas przerwy.
Zeszłam więc ze sceny, popijając wodę.
-Jak noga?
–zapytał, przechodzący akurat obok ojciec.
-Wszystko w
porządku. Ile mam przerwy? –zapytałam, nie sprawdzając wcześniej 'grafika'.
-Piętnaście
minut, potem musisz iść na górę, bo zaczynasz śpiewać z balkonu, a resztę
znasz.
-Wiem,
wszystko wiem –uśmiechnęłam się i zaczęłam podążać w stronę swojej garderoby.
-Liz, masz
gościa w garderobie –złapał mnie jeszcze, zanim przekroczyłam próg korytarza.
Nie miałam jednak zbytnio czasu na pytanie kto to, bo przerwa jest tym, czego
akurat w tym momencie potrzebuję. Pewnie to i tak tylko Mark. Weszłam do
garderoby i zobaczyłam Louisa, co w sumie mnie zdziwiło, bo nigdzie nie
widziałam reszty chłopców.
-Czeeeść
–powiedziałam niepewnie.
-Hej, jak
tam?
-Dobrze, a
tam?
-Nieźle
–uśmiechnął się.
-Gdzie
reszta?
-Czy ty na
serio uważasz, że ja jestem z nimi tak blisko, że wszędzie razem chodzimy i
nigdzie nie ruszamy się bez siebie? –powiedział wszystko jednym tchem.
-Nie? –odpowiedziałam
,jednocześnie nie będąc pewna tej odpowiedzi.
-Okej, czyli
tak.
-Nie, no
dobra zdecydowane nie –odpowiedziałam śmiejąc się –a tak zupełnie serio, gdzie
ich masz?
-Jestem
tylko z Niallem, poszedł znaleźć coś do jedzenia.
-Aaa, a nie
wolałbyś spędzić tego wieczoru ze swoją dziewczyną? –w końcu zadałam to
pytanie.
-Nie, jakoś
nie mam ochoty spędzać z nią ostatnio czasu – wyczułam między nimi nieporozumienie,
więc nie odpowiedziałam mu żadną docinką.
-Wiesz ja
już muszę lecieć –wskazałam ręką na drzwi, w których nagle pojawił się Niall –o
cześć –przywitałam się –jak już mówiłam lecę, bo kończy mi się przerwa. Jeśli
chcecie to idźcie za scenę, tam widać lepiej niż w tych mini telewizorkach,
które są dosłownie wszędzie –zaśmiałam się.
-Jasne, leć.
Tylko mi powiedz, gdzie masz jakiś bufet bo umieram z głodu. –Niall chwycił się
za brzuch.
-Pokój obok
–wskazałam ręką na ścianę, za którą faktycznie znajdował się bufet. Nialla
momentalnie nie było w mojej garderobie, więc podejrzewam, że naprawdę był
głodny.
-Przepraszam
cię, ale ja na serio muszę już iść –zwróciłam się do Lou.
-Wiem, wiem.
Też w tym siedzę, wiem jak z czasem..–poruszył brwiami.
*kilka dni później*
-Cześć młoda, chcesz może iść na zakupy?
-Jes,
mówiłam ci, że nie masz nazywać mnie
młoda – oburzyłam się.
-Dobra, to był ostatni raz. A co do pytania,
idziemy na jakieś zakupy? Mam dwa dni wolnego i jestem w Londynie, postanowiłam
się z tobą spotkać, bo nie wiadomo, kiedy będziemy miały następną okazję.
-Wiem, ja
też jestem cały czas zajęta… Jeśli chodzi o zakupy, to zawsze jestem gotowa
–uśmiechnęłam się sama do siebie.
-W takim razie za 10 minut po ciebie jestem.
-Okej,
czekam –rozłączyłam się i zeszłam na dół –Tato jadę z Jessie na zakupy, wrócę
wieczorem.
-A ona nie
ma trasy? –zapytał zdziwiony.
-Ma dwa dni
wolnego aktualnie, więc mamy okazję, żeby się spotkać…
-Jasne, leć.
A i Liz, dzwonił Mark, chce się spotkać, ale tylko ze mną. Powiedział, że ma
jakąś ważną sprawę.
-No to jeśli
tylko z tobą, to w czym problem? –zapytałam, nie ogarniając, o co chodzi tacie.
-Mówię,
żebyś w razie czego nie zdziwiła się, jeśli tutaj przyjdzie.
-Już mnie to
nie dziwi –poklepałam go po ramieniu i udałam się do wyjścia, rzucając tylko
krótkie 'pa'.
Jessie
czekała już pod moim domem, więc szybko wpakowałam się do jej samochodu i
ruszyłyśmy w stronę centrum. Chodziłyśmy po galerii dobre dwie godziny, nosząc
przy tym pełne siatki zakupów. Normalne więc było, że czułyśmy się zmęczone,
dlatego usiadłyśmy w pobliskim Starbucks.
-Jakie plany
na przyszłość? –zapytała Jes.
-Może jak na
razie odczepisz się od obcych chłopaków? –przy naszym stoliku pojawiła się
jakaś laska.
-Co proszę?
–zapytałam zdziwiona.
-Nazwisko
Tomlinson nic ci nie mówi? –odpowiedziała pytaniem na pytanie.
-Jej znajomi
to jej znajomi, odczep się dziewczynko .–odpowiedziała jej Jessie.
-Jeszcze raz
zbliżysz się do Louisa to ci wszystkie kłaki powyrywam, obiecuję –powiedziała
przez zaciśnięte zęby i posłusznie się oddaliła.
-Kto to był?
–zapytała Jessie.
-Żebym ja to
jeszcze wiedziała…
-A o co
chodzi z Louisem? Dobrze słyszałam?
-Jedyny Louis jakiego znam to ten z One Direction. Ma dziewczynę, ale z tego co wiem ostatnio trochę się kłócą. Nie mam zamiaru się wtrącać, więc nie wnikam w bardziej prywatne sprawy chłopców.
-Jedyny Louis jakiego znam to ten z One Direction. Ma dziewczynę, ale z tego co wiem ostatnio trochę się kłócą. Nie mam zamiaru się wtrącać, więc nie wnikam w bardziej prywatne sprawy chłopców.
-Dziewczyno,
przecież to musiała być jego laska, bo inaczej nie naskoczyłaby tak na ciebie,
nie uważasz? –nagle zauważyłam, że dziewczyna która przed chwilą się na mnie
wydarła, wraca.
-Jeszcze
jedno. Nie chcę więcej widzieć takich zdjęć w gazetach, bo się nie pozbierasz…
-zaczęła.
-To groźba?
–zapytałam, wstając z miejsca.
-Na razie
ostrzeżenie, groźby będą później – wrednie się uśmiechnęła i rzuciła gazetą na
stół. Nie chciałam, żeby doszło do czegoś więcej niż tylko wymiana słów dlatego
usiadłam zaraz po tym, jak dziewczyna ponownie się oddaliła.
-No nieźle,
nieźle –zaczęła Jessie –nie mówiłaś, że już się całowaliście.
-Co?
–zapytałam zdziwiona –pokaż to –wyrwałam jej magazyn z rąk. Zobaczyłam zdjęcie,
na którym ja i Lou się całujemy. Musiało być zrobione, kiedy wybiegł za mną z
Nando’s. Wcale nie myślałam wtedy, że śledził nas jakiś paparazzi –no to
pięknie –skwitowałam.
-Dobra,
dobra nie denerwuj się, będzie dobrze –zaczęła mnie pocieszać Jes –może
sprostuj to jakoś...
-Jedyne co w
tej sytuacji mogę zrobić to wejść na twittera i napisać, że nic nas nie łączy…
-No to zrób
to i to jak najszybciej –posłuchałam rady i wyciągnęłam telefon z torebki.
Wysłałam tweeta:
''@Liz_McClair
: Nie czytajcie brukowców, bo piszą nieprawdę… W każdym bądź razie jestem
bardzo podekscytowana faktem, że już za niecały miesiąc będę miała okazję
wystąpić z @onedirection #cantwait !!''
-Dobra, mam
nadzieję, że ludzie skapną się o co chodzi… -schowałam telefon do torebki
–chyba będziemy się już zbierać, mam dosyć wrażeń jak na jeden dzień
–powiedziałam, dopijając ostatni łyk kawy.
* * *
Hejka,
macie nowy rozdział :) Mam nadzieję, że się podoba, jak dla mnie lekko nudny, ale następne będą lepisze, obiecuję :)
Jeśli czytacie, to dajcie znak w komentarzu i mam do Was jeszcze jedno pytanie, a mianowicie, czy nie wolelibyście, żeby rozdziały były dodawane częściej? Może będą wtedy nieco krótsze...
Jeśli wolicie to napiszcie w komentarzu! :)
Podoba mi się twoje opowiadanie i według mnie to możesz dodawać rozdziały codziennie :D
OdpowiedzUsuńNie , no fajnie by było , gdybyś dodawała częściej ;)
Czekam na next`a . Z tego co tu teraz czytam to będzie się działo xD
A i fajnie by było , gdyby Liz była z Lou <33