*29
sierpnia*
Wszystko
idzie zgodnie z planem, od rana siedzę u chłopców, pomagając im w
przygotowaniach do imprezy. Liam jest u rodziców, wróci popołudniu, ale
‘niestety sam z siebie’ zgubił klucze od domu, a nas w nim ‘nie będzie’.
Danielle weźmie go więc do wesołego miasteczka, a wieczorem razem dołączą do
naszej imprezy. Oczywiście, można było zrobić bibę na cały Londyn, ale w sumie
wolimy bawić się w swoim towarzystwie, więc nie ma większego problemu. Tylko
Niall marudzi, bo stwierdził, że jeśli zarezerwowalibyśmy jakiś lokal, to
dostałby lepsze jedzenie… Tak, tak, to tylko Niall.
-Mamy
wszystko? –zapytałam.
-Tak.
–odpowiedzieli chórem.
-Dan i Liam
przyjdą za jakieś dwie godziny. Ja idę się przebrać, a wy postarajcie się tego
nie rozpieprzyć w tym czasie. –spojrzałam na nich, zmrażającym wzrokiem
–Idziesz ze mną? –zwróciłam się do Lou. Ten tylko przytaknął, od razu podnosząc
swój zad z kanapy. Wyszliśmy z domu chłopców, kierując się do nas (aaaa, bo Wy
nic nie wiecie, wprowadziłam się do Louisa dokładnie trzy dni temu).
Wcisnęłam na
siebie srebrną, połyskującą sukienkę, dobierając do tego zwykłe, czarne
szpilki. Oczywiście wzięłam na zmianę jakieś balerinki, bo w moich obecnych
butach pewnie i tak nie wytrzymam dłużej niż dwie godziny.
-Jesteś już
gotowa?! –usłyszałam, jak drze się z dołu. Nie miałam zamiaru odpowiadać mu
krzykiem, dlatego poprawiłam to, co musiałam w makijażu i po chwili zeszłam do
Louisa.
-Musisz tak
krzyczeć? –zapytałam.
-No nie
wiem… Żartuję, wiesz, że wyglądasz pięknie?
-Nie.
-To właśnie
daję ci to do zrozumienia. –podszedł bliżej i złączył swoje wargi z moimi.
-Powinniśmy
już się zbierać. –powiedziałam, odklejając się od niego.
-Chodźmy w
takim razie. –chwycił kluczyki z komody.
-Jedziemy
samochodem? –zapytałam zdziwiona.
-Taaak.
–odpowiedział niepewnie. Od razu wiedziałam, że coś knuje.
Liam i
Danielle przyszli punktualnie o 19. Oczywiście, mieliśmy wspólnie krzyknąć
jedno wielkie ‘niespodzianka’, ale jeśli Horan trzyma paluszki w ryju, Zayn już
nie ogarnia, bo trochę wypił, a Harry próbuje go uspokoić, sami pomyślcie, czy
to wypaliło. Nie powinnam była zostawiać ich samych, jednocześnie obarczając
jakże trudnym zadaniem niczego nie zepsucia…
-To miało
wyglądać inaczej. –powiedziałam przepraszająco, ściskając Liama –Wszystkiego
najlepszego!
-Sto lat,
stary. –Louis też go przytulił.
-Dziękuję
wam, jesteście wspaniali. –szeroko się uśmiechnął, rozglądając się dookoła.
-Oo, Liam,
już jesteś! –skapnął się Niall –Niespodzianka! –krzyknął, po czym chyba się
domyślił, że źle u niego z refleksem.
-Liam?! –tym
razem Harry –Najlepszego stary! –przyszedł go ściskać –Sorki za Zayna, ale on
chyba nie będzie w stanie złożyć ci życzeń…
-Dzwonił do
mnie rano, ewentualnie mu wybaczę. –powiedział, cały czas uśmiechnięty Liam.
Po końcowym
uściskaniu się i złożeniu Liamowi życzeń przyszedł czas na prezent i tort. Liam
chyba faktycznie nie spodziewał się, że dostanie moją słynną ‘maszynkę’, bo w
jego oczach momentalnie pojawiły się iskierki. Zaczął ściskać każdego po kolei,
nawet leżącego pod stołem Zayna.
Około
północy głos zabrał mój chłopak.
-Chłopcy
było nam naprawdę miło, tak Zayn z tobą też. –zaśmialiśmy się –Będziemy się już
zbierać… Harry wam wszystko opowie. –uśmiechnął się do nich i podał mi rękę,
chcąc tym samym, bym wstała z kanapy.
-Dziękuję
wam jeszcze raz, jesteście świetni. –Liam wstał za nami, po czym pocałował mnie
w policzek i przybił piątkę Louisowi.
-Nie ma
sprawy stary, widzimy się niedługo.
-Jasne, na
razie. –pomachał nam, po czym razem z Lou, wyszliśmy z domu.
-Gdzie mnie
zabierasz? –zapytałam.
-Mówiłem coś
o niecnym planie? To właśnie go realizuję! –wziął mnie na ręce.
-Nie, nie,
nie żartuj sobie i odstaw mnie na ziemię. –oczywiście nie posłuchał mnie i
doniósł do zaparkowanego kilka metrów dalej samochodu.
-Przebierz
buty, będzie ci wygodniej. –puścił mi oczko.
-Pooo cooo?
-A pooo
tooo. –odpowiedział w moim stylu.
-Nie
denerwuj mnie Tomlinson.
-Oj
przebierz po prostu te buty i już nie marudź. –nie miałam zamiaru dłużej się z
nim sprzeczać, dlatego wyciągnęłam z torby baleriny i wsunęłam je na nogi.
Po około pół
godzinie Louis zaparkował na parkingu dobrze znanego mi miejsca –lotniska
Heathrow. Co my tu ludzie robimy?
-Idziemy. –odpowiedział
na pytanie, które sama sobie zadałam w myślach.
-Oglądać
samoloty?
-Nie, lecieć
samolotem kochanie. –uśmiechnął się.
-Chcesz gdzieś
lecieć? Teraz, o pierwszej w nocy?
-Dla
ścisłości jest za dwadzieścia pierwsza, a co do twojego pytania, tak, chcę
lecieć z tobą, do Francji.
-Jak to do
Francji? –zapytałam zdziwiona.
-Możemy już
iść? Spóźnimy się na lot. –powiedział, otwierając drzwi od samochodu. Zrobiłam
to samo, bo byłam ciekawa, co stanie się później. Louis wyciągnął jeszcze z
bagażnika walizkę, która jakimś dziwnym trafem się tam znalazła. Zamknął
samochód i chwycił mnie za rękę, prowadząc do wejścia.
Bez zbędnych
rozmów od razu udaliśmy się na odprawę, po czym gotowi byliśmy wejść na pokład.
Usiedliśmy
na wyznaczonych miejscach.
-Chcę cię
tylko przeprosić za to, że będziemy tam tylko jeden dzień, ale oboje niedługo
wracamy do pracy…
-Zdecydowanie
będzie to najlepszy dzień w moim życiu, nie musisz mnie przepraszać. –posłałam
mu ciepły uśmiech.
-Prosimy
zapiąć pasy, za chwilę samolot wystartuje. –i znowu start, którego tak nie
lubię. Louis doskonale o tym wie, więc pewnie dlatego poczułam, że ściska moją
rękę.
-Nie bój się.
–wyszeptał mi na ucho, po czym słodko się uśmiechnął.
Kiedy
możliwe było już odpięcie pasów, ułożyłam się wygodnie w fotelu, po chwili
zasypiając. Nie było to dziwne, bo w normalnej sytuacji przewracałabym już się
na drugi bok w swoim łóżku.
-Przepraszam
państwa. –usłyszałam miły, kobiecy głos – Za dziesięć minut wylądujemy w…
-Tak,
dobrze. –zerwał się Louis –Dziękujemy.
-To nie było
miłe, mogłeś jej nie przerywać.
-Tak, tak i
już byś wiedziała, gdzie jesteśmy. Nie ma tak McClair.
-Nie po nazwisku
Tommo. –pouczyłam go.
‘Serdecznie
dziękujemy za miły lot. Zapraszamy do ponownego skorzystania z usług British
Airways.’ Taki napis pojawił się na monitorze, po czym mogliśmy opuścić pokład.
Odebraliśmy
bagaż, po czym cały czas trzymając się za ręce opuściliśmy lotnisko. Louis
otworzył bagażnik taksówki i wsadził do niego walizkę, a ja mogłam zająć
miejsce na tyle pojazdu.
-Tutaj ma
pan adres hotelu. –Louis podał kierowcy karteczkę, siadając koło mnie.
-Jesteśmy w
Paryżu geniuszu. –powiedziałam, spostrzegając Wieżę Eiffla.
-Na twoim
miejscu myślałbym o Paryżu od samego początku. –wytknął mi język.
-Nie bądź
taki mądry. –powtórzyłam jego gest.
-Jesteśmy na
miejscu, należy się 30 euro. –przerwał nam kierowca.
-Proszę.
–Louis wręczył mu pieniądze, po czym mężczyzna pomógł nam wypakować bagaż. Taksówka
odjechała, zostawiając nas pod hotelem.
-Tu śpimy?
–zapytałam, zdążając się już skapnąć, że hotel, w którym mieliśmy się zatrzymać
ma chyba z milion gwiazdek. Nie spaliśmy w takim nawet na trasie…
-Coś ci nie
pasuje?
-Nie za dużo
dla mnie robisz? –zapytałam, spoglądając na niego bokiem, po czym
przekroczyliśmy próg hotelu.
-To tak
jakbyś zapytała, czy nie za bardzo cię kocham. –pocałował mnie w głowę –Wiesz,
że mnie na to stać, kocham cię.
-Zdecydowanie
jesteś dla mnie za dobry.
-Witam, mam
rezerwację na nazwisko Tomlinson.
-Witamy
serdecznie, tak, zgadza się pokój numer 517. Tutaj jest karta. Wszystkie
płatności zostały dokonane. Życzą sobie państwo czegoś jeszcze? –zapytała
recepcjonistka.
-Nie,
dziękujemy. –Louis odebrał klucz od pokoju i czym prędzej ruszyliśmy do windy.
Moim oczom ukazał się przedpokój, z którego
jeden próg prowadził do salonu, później drzwi, pewnie do sypialni i drugie,
podejrzewam, że te, od łazienki. Czym prędzej zrzuciłam torbę z ramienia i
udałam się do salonu, z którego widok rozciągał się chyba na cały Paryż i
oczywiście Wieżę Eiffla, mieniącą się na mnóstwo innych kolorów. Wszystko
wyglądało jak z bajki. Naprawdę nie mogłam uwierzyć, że jestem w mieście
zakochanych z najważniejszą osobą w moim życiu.
-Wiesz, że
cię kocham? –odwróciłam się, spoglądając na Louisa. Tylko się uśmiechnął, po
czym podszedł i namiętnie mnie pocałował.
Jako że
zegarek wskazywał 3.10 w nocy, nie pozostało nam nic innego, jak wziąć prysznic
i pójść spać. Razem z Louisem postanowiliśmy ‘nie marnować wody i czasu’,
dlatego wykąpaliśmy się razem, później także razem lądując w sypialni.
* * *
Tak więc mamy przedostatni rozdział, bo potem najprawdopodobniej blog zostanie zawieszony...
Dodaję teraz, bo znając życie jak wrócę ze szkoły to nie będę miała na to siły. Mam nadzieję, że się podoba :)
Do później ;*