-Kochanie
chciałbym, żebyś kogoś poznała… -tata spojrzał na mnie z niecodzienną powagą
–To jest Tamara, –do sali weszła kobieta o długich, ciemnych włosach, w wieku
podobnym do mojego taty –spotykamy się już od jakiegoś czasu, ale nie chciałem
nic tobie mówić, żeby nie zapeszać…
-Cześć
kochanie, George dużo mi o tobie opowiadał. –podeszła do mnie, po czym mocno uścisnęła.
-Ja za to
nic o pani nie słyszałam. –powiedziałam zrezygnowana, uwalniając się z jej
uścisku.
-Nie martw
się, będziemy miały dużo czasu, żeby się poznać. –ciepło się uśmiechnęła. Może
wcale nie jest taka zła… - Tymczasem muszę już iść, bo czekają na mnie w
biurze, przykro mi, że nie mogę dużej z wami zostać. Kochanie ty wracaj do
zdrowia. –pocałowała mnie w policzek, po czym wykonała taki sam gest w stronę
taty i opuściła pomieszczenie.
-Długo to
przede mną ukrywałeś?
-Kochanie
znam Tamarę już od ponad półtora roku, spotykamy się od kilku tygodni, naprawdę
nie chciałem tego zapeszyć, przepraszam, że wcześniej nic tobie nie
powiedziałem… Mam jeszcze jedną wiadomość… -powiedział, spuszczając głowę.
-Mów, już
mnie chyba nic nie zdziwi.
-Tamara się
do nas wprowadzi. –jak najszybciej odpowiedział, po czym znów spuścił głowę.
-Jak to się
wprowadzi? -wyszczerzyłam oczy.
-Przyniesie
wszystkie swoje rzeczy i poukłada w naszym domu.
-Nie jest mi
teraz do śmiechu. Wiem, co to przeprowadzka, jasne? Szkoda tylko, że nie
potrafisz skonsultować takich spraw ze mną. Jakaś obca baba będzie się panoszyć
w naszym domu, a ty nie raczysz mi nic o tym powiedzieć.
-Nie mów tak
o niej. –podniósł głos.
-Taka jest
prawda. Jeśli myślisz, że ona zastąpi mi mamę to nawet o tym nie myśl.
-Wiem, że
nikt nigdy nie będzie w stanie zastąpić ci matki, ale to chyba nie znaczy, że
ja nie mogę ułożyć sobie życia. Pomyśl, czy mama chciałaby, żebym do końca
swoich dni był sam. Ty pewnie niedługo się wyprowadzisz, a mi pozostanie opieka
nad Alice. Nie rozumiesz, że też mogę być szczęśliwy?
-Nic takiego
nie powiedziałam. Mógłbyś tylko łaskawie wcześniej powiadomić mnie o tym, że
będę musiała się tobą dzielić. Nie rozumiesz, że ja w ogóle nie znam tej
kobiety?
-Kochanie
poznacie się i na pewno ją polubisz.
-Tato,
mogłyśmy poznać się przed tym, jak razem zamieszkamy. Wiedz, że ja na razie nie
chcę być z nią pod jednym dachem.
-Liz, nie
karz mi wybierać miedzy tobą, a nią.
-A jeśli bym
kazała, to co? Wybrał byś ją, tak? –rozpłakałam się jak małe dziecko.
-Nie
kochanie, wybrałbym ciebie, bo nigdy, przenigdy nie wybaczyłbym sobie gdybym
stracił drugą najważniejszą kobietę w moim życiu. Tamara też nigdy nie zajmie w
moim sercu takiego samego miejsca, jak mama. I z pewnością nigdy nie pokocham
nikogo tak, jak mamę. Daj jej jedną szansę, ona naprawdę chce cię poznać…
-usiadł koło mnie, obejmując mnie ramieniem. Po chwili zastanowienia, zgodziłam się jednak
bliżej poznać partnerkę mojego ojca, prosząc, by razem przyjechali jutro po
wypisaniu mnie ze szpitala. Tata wyraźnie ucieszył się z mojej decyzji, po czym
jednak zostawił mnie samą w sali, gdzie czekałam na siedzącego w bufecie
Louisa. Czekałam pięć minut, potem następne pięć, potem jeszcze jedną piątkę,
aż w końcu nie wytrzymałam i wysłałam mu sms’a:
‘Do: Misiek
<3
Tęsknię za
Tobą, mógłbyś w końcu przyjść :(‘
Nie musiałam
długo czekać na odpowiedź, bo po kilku chwilach przy moim łóżku znalazł się
Lou.
-Twojego
taty nie ma? –zapytał zdziwiony.
-Nie,
przedstawił mi moją nową mamę, a potem gdzieś poszedł.
-Kogo ci
przedstawił?
-To co
słyszałeś. Wprowadzi się do nas jakaś baba, o której nic, kompletnie nic nie
wiem. Powiedział mi o tym dzisiaj i myśli, że wszystko w porządku.
-Jak to?
–ciągnął zdziwiony swoje pytania.
-Louis, nic
nie zrozumiałeś z moich wypocin?
-Nie no, nie
o to chodzi. Nie zapytał nawet, czy się zgadzasz?
-Nie. Ugh,
najlepiej od razu się wyprowadzę.
-Wprowadź
się do mnie. –zajął miejsce koło mnie.
-Hahaha, mam
mieszkać z pięcioma głupolami, którzy nie umieją po sobie sprzątać?
-Nie,
zamieszkaj u MNIE, –zaakcentował to słowo –będziesz musiała mieszkać tylko z
jednym głupolem.
-Jak to,
przecież mieszkasz z chłopcami? –w tym momencie przeszkodziło nam pukanie do
drzwi, w których znalazł się Harry z Alice na rękach oraz Niall.
-Pogadamy o
tym później. –Louis wyszeptał mi do ucha, jednocześnie wstając z miejsca.
-Cześć
choruszku. –usłyszałam Harrego.
-Cześć, jak
tam? –usiadłam na łóżku ‘po turecku’.
-Mała się
stęskniła. –odpowiedział, wkładając Alice na moje łóżko.
-Ooo, ja też
się stęskniłam. –odpowiedziałam, już bawiąc się z Alice.
-Za nami
też? –zapytał Niall.
-Jasne, że
tak. –posłałam mu ciepły uśmiech –Gdzie macie resztę?
-Zayn w
Bradford, Liam u rodziców, a my tu. –puścił mi oczko.
-Nie musicie
tutaj przychodzić. Na razie macie wolne, powinniście odwiedzić swoje rodziny i
przyjaciół. Przecież się na was nie obrażę. Niall jedź do Mullingar, sam
mówiłeś, że tęsknisz za rodzicami. Harry ty też powinieneś odwiedzić mamę.
-Oh nie
marudź tyle. –powiedział Harry.
-Nie pyskuj.
–odpowiedziałam, zmrażając go wzrokiem.
-Bo co?
-Bo jestem
od ciebie starsza, trochę szacunku. –poruszyłam brwiami.
-Nie kłócić
się dzieci, to ja jestem z was wszystkich najstarszy, słuchać mnie. –Louis
przerwał swoją zabawę z Alice, jednocześnie nas pouczając. Spojrzałam na niego
z miną ‘WTF’, znów wracając do układania klocków z małą.
-Powiedzcie
mi, co u was? Chcę już wyjść z tego cholernego szpitala i znowu spędzać z wami
każdą wolną chwilę. Już się tu duszę.
-Nie klnij
przy dziecku. –pouczył mnie Niall, zjadając już drugą paczkę chipsów.
-Przepraszam.
Odpowiedz na pytanie, zamiast mnie pouczać.
-Nic nowego,
od jakiegoś tygodnia wszystko wygląda tak samo. Ja cały czas jem, a Harry
opiekuje się Alice. Louisa całymi dniami nie ma, bo jest tutaj, a Zayn i Liam
przedwczoraj wyjechali…
-Aaa… Zaraz,
jak to? Harry od tygodnia opiekuje się Alice? –zapytałam zdziwiona.
-Taaak. –odpowiedział
niepewnie.
-A co w tym
czasie robi mój ojciec?
-No nie
wiem, pewnie siedzi tutaj.
-Widzisz go
gdzieś tutaj? –zapytałam ironicznie –Alice śpi u was?
-Nie, twój
tata wieczorem ją odbiera, a rano znów przywozi…
-Aaa, no to
już wszystko jasne…
-Co? –znów
ożywił się Louis.
-Jak to co?
Mój tata bywał tutaj codziennie, owszem, ale siedział ze mną koło dwóch godzin
dziennie, potem zostawaliśmy sami. Jeśli Alice całymi dniami była z Harrym, to
mój ojciec najwidoczniej wolał spędzić ten czas z panną Tamarą, nie uważasz?
-Liz, nie
przesadzaj, nie wiesz tego.
-Louis, on
jest z nią od paru tygodni, a powiedział mi to dziś. Serio myślisz, że on nie
był z nią? –uniosłam błagalnie brwi do góry.
-Nie wiem
tego. Ale ty też nie, więc może lepiej najpierw go o to zapytaj, zanim od razu
go osądzisz…
-Bronisz go?
-Nie, ale
mogłabyś pomyśleć, że twój ojciec może faktycznie czuje coś do tej kobiety. A
ty nawet jeśli bardzo byś chciała tego nie zmienisz. Tata cię kocha i na pewno
nie chce wybierać między tobą, a nią. Daj im obu szansę, bo jeśli
kiedykolwiek będziesz w ich sytuacji, raczej nie chciałabyś żeby ktoś z twoich
bliskich odtrącił kogoś kogo kochasz. –spojrzał mi głęboko w oczy, po czym
zrobiło mi się głupio, bo faktycznie ma rację.
-Przepraszam.
–wydukałam, po czym spuściłam głowę. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.
-Kotku nie
mnie powinnaś przepraszać –uśmiechnął się, unosząc mój podbródek, jednocześnie
ścierając łzę z mojego policzka.
-Powiecie
nam, o co chodzi? –zapytał zdezorientowany Niall. Ja natomiast opowiedziałam mu
całą historię, po czym zarówno Horan, jak i Styles oznajmili, że muszą już iść.
Louis udał się z nimi do wyjścia, więc miałam okazję, żeby zadzwonić do taty.
-Halo?
-Przepraszam.
–powiedziałam przez łzy.
-Co się stało Liz?
-Tato
przepraszam, nie powinnam tego mówić.
-Nie Liz, to ja powinienem powiedzieć ci, co
czuję do Tamary wcześniej, a przede wszystkim zapytać cię, co sądzisz o jej
przeprowadzce. Porozmawiam z Tamarą jeszcze dziś i powiem, że przełożymy to na
późniejszy termin. Nie chcę, żebyś czuła się niekomfortowo.
-Tato… jeśli
jesteś pewien, że Tamara jest tego warta i jeśli naprawdę darzysz ją czymś
więcej, niż tylko przyjaźnią, to –wzięłam głęboki wdech –niech się do nas
wprowadzi…
-Liz nie musisz tego…
-Ale chcę.
–przerwałam mu – Zdałam sobie sprawę z tego, co czujesz i chcę, żebyś wiedział,
że poprę każdą decyzję, jaką podejmiesz.
-Kocham cię Lizzie.
-Ja ciebie
też tato. –zauważyłam, że do sali zbliża się Louis –Tato, muszę już kończyć.
Widzimy się jutro?
-Jasne, przyjadę po ciebie.
-Przyjedziecie
–uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Przyjedziemy. –podejrzewam, że też się
uśmiechnął – Do jutra kochanie.
-Pa tato. –rozłączyłam się.
-Tata?
–zapytał.
-Tak.
-Wpadnie
dziś jeszcze?
-Nie, razem
z Tamarą przyjedzie mnie jutro odebrać.
-Myślałem,
że ja cię odbiorę… -powiedział zrezygnowany, siadając koło mnie.
-Niee, wrócę
z tatą, a ty w końcu pomieszkasz trochę z chłopcami. –słodko się uśmiechnęłam.
-Apropos mieszkania, co powiesz na propozycję wprowadzenia się do mnie?
-Jak to do
ciebie? Przecież mieszkasz z chłopcami.
-Mieszkam z
chłopcami, ale mam też swój apartament. Na razie nikt w nim nie mieszka, ale
niedługo możemy to zmienić. –puścił mi oczko.
-Chcesz ze
mną mieszkać? –zapytałam zdziwiona.
-Czemu się
tak dziwisz? Pytanie to, czy TY chcesz mieszkać ze mną?
-Jasne, że
chcę, tylko boję się, że jeśli zamieszkamy razem teraz, tata i Tamara pomyślą,
że zrobiłam to, żeby tylko z nią nie mieszkać…
-Liz nie
gadaj bzdur. Twój tata z pewnością nie jest osobą, która mogłaby tak pomyśleć.
Jutro jedziesz do domu, pakujesz się i pojutrze widzę cię u mnie. Jasne?
–uniósł brwi do góry.
-No może nie
pojutrze… Pobędę jeszcze kilka dni u siebie, a potem pomyślimy… -powiedziałam
niepewnie.
-Mówisz tak,
jak byś nie chciała na serio ze mną zamieszkać.
-Chcę i to
bardzo, tylko mi powiedz, czy nie robisz tego tylko ze względu na to, że nie do
końca chcę mieszkać z Tamarą?
-Kotku
–przytulił mnie –kocham cię i chcę z tobą mieszkać. Co oni dodają ci do obiadu,
że gadasz takie bzdury?
-Nie wiem,
sam ich zapytaj. –puściłam mu oczko jeszcze bardziej się w niego wtulając
–Wiesz, że cię kocham? –przemówiłam po kilku minutach ciszy.
-Ale tak
serio? –zapytał zdziwiony, po czym dostał ode mnie w łepetynkę.
-Tak, na
serio, serio. –uśmiechnęłam się, składając na jego ustach soczysty pocałunek.
* *
Przepraszam, że długo nie dodawałam, chwilowy brak weny...
Mam na szczęście napisany jeden rozdział do przodu, więc niedługo go dodam :)
Z ogłoszeń duszpasterskich tyle, że możecie mnie znaleźć na twitterze (@proveyouloveme):)
Tyle ode mnie :)
Paa xx
właśnie nadrabiam zaległości w czytaniu. wszystkie rozdziały meggaaaa *___* wspólne mieszkanie *.* ajajajaj<3 http://paczanga.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń@Dosiek_
Cudoo po prostu <3 Świetny blog *o*
OdpowiedzUsuń