środa, 19 września 2012

Dwadzieścia trzy


-Kochanie chciałbym, żebyś kogoś poznała… -tata spojrzał na mnie z niecodzienną powagą –To jest Tamara, –do sali weszła kobieta o długich, ciemnych włosach, w wieku podobnym do mojego taty –spotykamy się już od jakiegoś czasu, ale nie chciałem nic tobie mówić, żeby nie zapeszać…
-Cześć kochanie, George dużo mi o tobie opowiadał. –podeszła do mnie, po czym mocno uścisnęła.
-Ja za to nic o pani nie słyszałam. –powiedziałam zrezygnowana, uwalniając się z jej uścisku.
-Nie martw się, będziemy miały dużo czasu, żeby się poznać. –ciepło się uśmiechnęła. Może wcale nie jest taka zła… - Tymczasem muszę już iść, bo czekają na mnie w biurze, przykro mi, że nie mogę dużej z wami zostać. Kochanie ty wracaj do zdrowia. –pocałowała mnie w policzek, po czym wykonała taki sam gest w stronę taty i opuściła pomieszczenie.
-Długo to przede mną ukrywałeś?
-Kochanie znam Tamarę już od ponad półtora roku, spotykamy się od kilku tygodni, naprawdę nie chciałem tego zapeszyć, przepraszam, że wcześniej nic tobie nie powiedziałem… Mam jeszcze jedną wiadomość… -powiedział, spuszczając głowę.
-Mów, już mnie chyba nic nie zdziwi.
-Tamara się do nas wprowadzi. –jak najszybciej odpowiedział, po czym znów spuścił głowę.
-Jak to się wprowadzi? -wyszczerzyłam oczy.
-Przyniesie wszystkie swoje rzeczy i poukłada w naszym domu.
-Nie jest mi teraz do śmiechu. Wiem, co to przeprowadzka, jasne? Szkoda tylko, że nie potrafisz skonsultować takich spraw ze mną. Jakaś obca baba będzie się panoszyć w naszym domu, a ty nie raczysz mi nic o tym powiedzieć.
-Nie mów tak o niej. –podniósł głos.
-Taka jest prawda. Jeśli myślisz, że ona zastąpi mi mamę to nawet o tym nie myśl.
-Wiem, że nikt nigdy nie będzie w stanie zastąpić ci matki, ale to chyba nie znaczy, że ja nie mogę ułożyć sobie życia. Pomyśl, czy mama chciałaby, żebym do końca swoich dni był sam. Ty pewnie niedługo się wyprowadzisz, a mi pozostanie opieka nad Alice. Nie rozumiesz, że też mogę być szczęśliwy?
-Nic takiego nie powiedziałam. Mógłbyś tylko łaskawie wcześniej powiadomić mnie o tym, że będę musiała się tobą dzielić. Nie rozumiesz, że ja w ogóle nie znam tej kobiety?
-Kochanie poznacie się i na pewno ją polubisz.
-Tato, mogłyśmy poznać się przed tym, jak razem zamieszkamy. Wiedz, że ja na razie nie chcę być z nią pod jednym dachem.
-Liz, nie karz mi wybierać miedzy tobą, a nią.
-A jeśli bym kazała, to co? Wybrał byś ją, tak? –rozpłakałam się jak małe dziecko.
-Nie kochanie, wybrałbym ciebie, bo nigdy, przenigdy nie wybaczyłbym sobie gdybym stracił drugą najważniejszą kobietę w moim życiu. Tamara też nigdy nie zajmie w moim sercu takiego samego miejsca, jak mama. I z pewnością nigdy nie pokocham nikogo tak, jak mamę. Daj jej jedną szansę, ona naprawdę chce cię poznać… -usiadł koło mnie, obejmując mnie ramieniem.  Po chwili zastanowienia, zgodziłam się jednak bliżej poznać partnerkę mojego ojca, prosząc, by razem przyjechali jutro po wypisaniu mnie ze szpitala. Tata wyraźnie ucieszył się z mojej decyzji, po czym jednak zostawił mnie samą w sali, gdzie czekałam na siedzącego w bufecie Louisa. Czekałam pięć minut, potem następne pięć, potem jeszcze jedną piątkę, aż w końcu nie wytrzymałam i wysłałam mu sms’a:

‘Do: Misiek <3
Tęsknię za Tobą, mógłbyś w końcu przyjść :(‘

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź, bo po kilku chwilach przy moim łóżku znalazł się Lou.
-Twojego taty nie ma? –zapytał zdziwiony.
-Nie, przedstawił mi moją nową mamę, a potem gdzieś poszedł.
-Kogo ci przedstawił?
-To co słyszałeś. Wprowadzi się do nas jakaś baba, o której nic, kompletnie nic nie wiem. Powiedział mi o tym dzisiaj i myśli, że wszystko w porządku.
-Jak to? –ciągnął zdziwiony swoje pytania.
-Louis, nic nie zrozumiałeś z moich wypocin?
-Nie no, nie o to chodzi. Nie zapytał nawet, czy się zgadzasz?
-Nie. Ugh, najlepiej od razu się wyprowadzę.
-Wprowadź się do mnie. –zajął miejsce koło mnie.
-Hahaha, mam mieszkać z pięcioma głupolami, którzy nie umieją po sobie sprzątać?
-Nie, zamieszkaj u MNIE, –zaakcentował to słowo –będziesz musiała mieszkać tylko z jednym głupolem.
-Jak to, przecież mieszkasz z chłopcami? –w tym momencie przeszkodziło nam pukanie do drzwi, w których znalazł się Harry z Alice na rękach oraz Niall.
-Pogadamy o tym później. –Louis wyszeptał mi do ucha, jednocześnie wstając z miejsca.
-Cześć choruszku. –usłyszałam Harrego.
-Cześć, jak tam? –usiadłam na łóżku ‘po turecku’.
-Mała się stęskniła. –odpowiedział, wkładając Alice na moje łóżko.
-Ooo, ja też się stęskniłam. –odpowiedziałam, już bawiąc się z Alice.
-Za nami też? –zapytał Niall.
-Jasne, że tak. –posłałam mu ciepły uśmiech –Gdzie macie resztę?
-Zayn w Bradford, Liam u rodziców, a my tu. –puścił mi oczko.
-Nie musicie tutaj przychodzić. Na razie macie wolne, powinniście odwiedzić swoje rodziny i przyjaciół. Przecież się na was nie obrażę. Niall jedź do Mullingar, sam mówiłeś, że tęsknisz za rodzicami. Harry ty też powinieneś odwiedzić mamę.
-Oh nie marudź tyle. –powiedział Harry.
-Nie pyskuj. –odpowiedziałam, zmrażając go wzrokiem.
-Bo co?
-Bo jestem od ciebie starsza, trochę szacunku. –poruszyłam brwiami.
-Nie kłócić się dzieci, to ja jestem z was wszystkich najstarszy, słuchać mnie. –Louis przerwał swoją zabawę z Alice, jednocześnie nas pouczając. Spojrzałam na niego z miną ‘WTF’, znów wracając do układania klocków z małą.
-Powiedzcie mi, co u was? Chcę już wyjść z tego cholernego szpitala i znowu spędzać z wami każdą wolną chwilę. Już się tu duszę.
-Nie klnij przy dziecku. –pouczył mnie Niall, zjadając już drugą paczkę chipsów.
-Przepraszam. Odpowiedz na pytanie, zamiast mnie pouczać.
-Nic nowego, od jakiegoś tygodnia wszystko wygląda tak samo. Ja cały czas jem, a Harry opiekuje się Alice. Louisa całymi dniami nie ma, bo jest tutaj, a Zayn i Liam przedwczoraj wyjechali…
-Aaa… Zaraz, jak to? Harry od tygodnia opiekuje się Alice? –zapytałam zdziwiona.
-Taaak. –odpowiedział niepewnie.
-A co w tym czasie robi mój ojciec?
-No nie wiem, pewnie siedzi tutaj.
-Widzisz go gdzieś tutaj? –zapytałam ironicznie –Alice śpi u was?
-Nie, twój tata wieczorem ją odbiera, a rano znów przywozi…
-Aaa, no to już wszystko jasne…
-Co? –znów ożywił się Louis.
-Jak to co? Mój tata bywał tutaj codziennie, owszem, ale siedział ze mną koło dwóch godzin dziennie, potem zostawaliśmy sami. Jeśli Alice całymi dniami była z Harrym, to mój ojciec najwidoczniej wolał spędzić ten czas z panną Tamarą, nie uważasz?
-Liz, nie przesadzaj, nie wiesz tego.
-Louis, on jest z nią od paru tygodni, a powiedział mi to dziś. Serio myślisz, że on nie był z nią? –uniosłam błagalnie brwi do góry.
-Nie wiem tego. Ale ty też nie, więc może lepiej najpierw go o to zapytaj, zanim od razu go osądzisz…
-Bronisz go?
-Nie, ale mogłabyś pomyśleć, że twój ojciec może faktycznie czuje coś do tej kobiety. A ty nawet jeśli bardzo byś chciała tego nie zmienisz. Tata cię kocha i na pewno nie chce wybierać między tobą, a nią. Daj im obu szansę, bo jeśli kiedykolwiek będziesz w ich sytuacji, raczej nie chciałabyś żeby ktoś z twoich bliskich odtrącił kogoś kogo kochasz. –spojrzał mi głęboko w oczy, po czym zrobiło mi się głupio, bo faktycznie ma rację.
-Przepraszam. –wydukałam, po czym spuściłam głowę. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.
-Kotku nie mnie powinnaś przepraszać –uśmiechnął się, unosząc mój podbródek, jednocześnie ścierając łzę z mojego policzka.
-Powiecie nam, o co chodzi? –zapytał zdezorientowany Niall. Ja natomiast opowiedziałam mu całą historię, po czym zarówno Horan, jak i Styles oznajmili, że muszą już iść. Louis udał się z nimi do wyjścia, więc miałam okazję, żeby zadzwonić do taty.
-Halo?
-Przepraszam. –powiedziałam przez łzy.
-Co się stało Liz?
-Tato przepraszam, nie powinnam tego mówić.
-Nie Liz, to ja powinienem powiedzieć ci, co czuję do Tamary wcześniej, a przede wszystkim zapytać cię, co sądzisz o jej przeprowadzce. Porozmawiam z Tamarą jeszcze dziś i powiem, że przełożymy to na późniejszy termin. Nie chcę, żebyś czuła się niekomfortowo.
-Tato… jeśli jesteś pewien, że Tamara jest tego warta i jeśli naprawdę darzysz ją czymś więcej, niż tylko przyjaźnią, to –wzięłam głęboki wdech –niech się do nas wprowadzi…
-Liz nie musisz tego…
-Ale chcę. –przerwałam mu – Zdałam sobie sprawę z tego, co czujesz i chcę, żebyś wiedział, że poprę każdą decyzję, jaką podejmiesz.
-Kocham cię Lizzie.
-Ja ciebie też tato. –zauważyłam, że do sali zbliża się Louis –Tato, muszę już kończyć. Widzimy się jutro?
-Jasne, przyjadę po ciebie.
-Przyjedziecie –uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Przyjedziemy. –podejrzewam, że też się uśmiechnął – Do jutra kochanie.
-Pa tato. –rozłączyłam się.
-Tata? –zapytał.
-Tak.
-Wpadnie dziś jeszcze?
-Nie, razem z Tamarą przyjedzie mnie jutro odebrać.
-Myślałem, że ja cię odbiorę… -powiedział zrezygnowany, siadając koło mnie.
-Niee, wrócę z tatą, a ty w końcu pomieszkasz trochę z chłopcami. –słodko się uśmiechnęłam.
-Apropos mieszkania, co powiesz na propozycję wprowadzenia się do mnie?
-Jak to do ciebie? Przecież mieszkasz z chłopcami.
-Mieszkam z chłopcami, ale mam też swój apartament. Na razie nikt w nim nie mieszka, ale niedługo możemy to zmienić. –puścił mi oczko.
-Chcesz ze mną mieszkać? –zapytałam zdziwiona.
-Czemu się tak dziwisz? Pytanie to, czy TY chcesz mieszkać ze mną?
-Jasne, że chcę, tylko boję się, że jeśli zamieszkamy razem teraz, tata i Tamara pomyślą, że zrobiłam to, żeby tylko z nią nie mieszkać…
-Liz nie gadaj bzdur. Twój tata z pewnością nie jest osobą, która mogłaby tak pomyśleć. Jutro jedziesz do domu, pakujesz się i pojutrze widzę cię u mnie. Jasne? –uniósł brwi do góry.
-No może nie pojutrze… Pobędę jeszcze kilka dni u siebie, a potem pomyślimy… -powiedziałam niepewnie.
-Mówisz tak, jak byś nie chciała na serio ze mną zamieszkać.
-Chcę i to bardzo, tylko mi powiedz, czy nie robisz tego tylko ze względu na to, że nie do końca chcę mieszkać z Tamarą?
-Kotku –przytulił mnie –kocham cię i chcę z tobą mieszkać. Co oni dodają ci do obiadu, że gadasz takie bzdury?
-Nie wiem, sam ich zapytaj. –puściłam mu oczko jeszcze bardziej się w niego wtulając –Wiesz, że cię kocham? –przemówiłam po kilku minutach ciszy.
-Ale tak serio? –zapytał zdziwiony, po czym dostał ode mnie w łepetynkę.
-Tak, na serio, serio. –uśmiechnęłam się, składając na jego ustach soczysty pocałunek. 

* * 
Przepraszam, że długo nie dodawałam, chwilowy brak weny... 
Mam na szczęście napisany jeden rozdział do przodu, więc niedługo go dodam :) 
Z ogłoszeń duszpasterskich tyle, że możecie mnie znaleźć na twitterze (@proveyouloveme):) 
Tyle ode mnie :)
Paa xx

2 komentarze:

  1. właśnie nadrabiam zaległości w czytaniu. wszystkie rozdziały meggaaaa *___* wspólne mieszkanie *.* ajajajaj<3 http://paczanga.blogspot.com/
    @Dosiek_

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudoo po prostu <3 Świetny blog *o*

    OdpowiedzUsuń