*Tydzień
Później *
Lizzie się
jeszcze nie obudziła, a dzisiaj mija już tydzień od wypadku. Lekarze mówią, że
to normalne. Zaczynam się coraz bardziej bać. Od tygodnia wraz z George ’m nie
opuszczamy szpitalnych murów. Chłopcy wpadają tak często, jak tylko mogą, ale
przecież mają swoje sprawy, więc nie będę ich obarczał moimi problemami. Harry
jako jedyny bywa tutaj codziennie, ale sypia w domu, w przeciwieństwie do mnie.
Naprawdę doceniam wszystko, co robią dla mnie chłopcy. Jest mi ciężko i chyba
każdy to widzi. Mogłem od razu sprzeciwić się Robowi i nie pakować się w żadną
sprawę z Eleanor. Może teraz Liz nie leżałaby w szpitalu i moglibyśmy być
szczęśliwi.
Dzisiaj był
kolejny dzień, kiedy siedzimy sami w tej sali. George poszedł na chwilkę po
kawę dla mnie i dla niego. Usiadłem na krześle, bliżej Liz.
-Lizzie
kolejny raz już cię przepraszam. Jeśli mnie słyszysz, proszę daj mi znak, żebym
się nie poddał. Kocham cię i nawet jeśli ty tego nie odwzajemniasz, daj mi
jakiś znak. – powiedziałem i złapałem ją za rękę, ponoć jeśli ktoś nieprzytomny
słyszy osobę mówiącą do niej, to ściska jej rękę. Nic się nie stało. Ze łzami w
oczach wstałem i spojrzałem przez okno.
-Proszę, już
więcej mnie nie przepraszaj. – usłyszałem lekki, słaby głos Liz. Jak najszybciej
odwróciłem głowę i ujrzałem ją lekko uśmiechniętą.
-Liz… jak
się czujesz?- zapytałem- Przynieść ci coś?
-Trochę boli
mnie głowa i w ogóle cała jestem obolała. Gdzie jest tata?
-Poszedł po
kawę, już go wołam.
-Lou
poczekaj...- zaczęła.
-Coś się
stało?- momentalnie byłem obok niej.
-Dziękuję.
-Za co?
–zapytałem zdziwiony.
-Że
poświęciłeś się dla mnie i poszedłeś uratować Alice. – powiedziała słabo.
Widząc to, udałem się do wyjścia, mówiąc, że za chwilkę wrócę.
-Przepraszam, mogłaby pani zajrzeć do Liz? Właśnie się
obudziła! –krzyknąłem w biegu do pielęgniarki, stojącej na korytarzu.
-George!
–zacząłem krzyczeć, wbiegając do bufetu.
-Co się
stało? –wstał zdenerwowany – Co
z Liz?
-Właśnie się
obudziła. –powiedziałem zdyszany –Chodźmy do niej.
-Tak, tak
jasne. –pośpiesznie odstawił kubek z kawą, nawet nie płacąc. Kobieta w bufecie
zaczęła krzyczeć, ale jak na razie mnie to nie obchodziło. Zapłacimy później,
Liz jest ważniejsza.
*Liz*
Po wyjściu
Louisa w mojej sali zjawiła się pielęgniarka, a za nią lekarz. Pośpiesznie
zaczęli mierzyć mi ciśnienie, ja natomiast niestety jeszcze nie do końca
ogarniałam, co się dzieje.
-Jak się
czujesz? –zapytał lekarz.
-Strasznie
boli mnie głowa. –odpowiedziałam, czując, że zaraz odpłynę.
-Spokojnie,
będzie dobrze. Patrz na mnie cały czas i nie zamykaj oczu. –siadł koło mnie,
podtrzymując moją twarz –Siostro… -już dalej nic nie słyszałam, bo widocznie
straciłam przytomność.
-Liz obudź
się, nie chcę cię znowu stracić. –słyszałam trzęsący się głos Lou.
-Louis?
–pytałam, z ciągle zamkniętymi powiekami, które wydawały się ciężkie jak dwie
cegły. Mimo to byłam ta tyle silna, by je podnieść i ujrzeć zapłakaną twarz
Lou.
-Lizzie,
słyszysz mnie? –przy łóżku nagle znalazł się tata.
-Tak, Louis
nie płacz, jestem tutaj. –lekko się uśmiechnęłam, co bardzo dużo mnie
kosztowało.
-Pójdę po
lekarza. –powiedział tata, oddalając się, jakby czytał mi w myślach.
-Liz, –Louis
siadł koło mnie, chwytając moją rękę –kocham cię i wiem, że jestem palantem.
Nie oczekuję od ciebie, żebyś mi wybaczyła, bo zdaję sobie sprawę z tego, że to
trudne i minie trochę czasu zanim znów mi zaufasz. –on też czyta w moich
myślach? Przecież kilka dni temu te same słowa układały się w mojej głowie…
-Chcę tylko, żebyś wiedziała, że cię kocham i nic tego nie zmieni. –skończył,
cały czas patrząc mi w oczy. Teraz nadeszła chwila, w której to ja powinnam coś
powiedzieć. Tak się natomiast nie stało, tylko uśmiechnęłam się przez łzy,
wykonując gest, na znak, że chcę, żeby Louis mnie przytulił. Tak też zrobił.
Ostatkami sił odwzajemniłam jego uścisk, będąc szczęśliwa z tego, co powiedział
przed chwilą, i z tego, że zrozumiał, co ja czułam, kiedy zobaczyłam go z
Eleanor –Nie płacz. –odezwał się w końcu, pewnie słysząc, jak szlocham.
-Przepraszam,
nie myślałam, że to kiedyś powiesz.
-Elizabeth,
wszystko w porządku? Jak się czujesz? –przerwał nam lekarz.
-Lepiej,
dużo lepiej. –powiedziałam, kiedy już odkleiliśmy się od siebie z Lou.
-Nie masz
żadnych zawrotów głowy, nic cię nie boli? –dopytywał.
-Nie.
–odpowiedziałam.
-W takim
razie, odpoczywaj. Jutro zrobimy dodatkowe badania. –posłał mi uśmiech, udając
się w stronę wyjścia.
-Panie
doktorze, –zwróciłam się jeszcze do niego –długo będę musiała tutaj jeszcze
zostać? –tylko się uśmiechnął, spoglądając na Louisa.
-Podejrzewam,
że chcesz wyjść jak najszybciej, ale jak już powiedziałem, że musimy zrobić
jeszcze kilka badań. Jeśli wszystko będzie dobrze, wypuścimy cię za dwa, trzy
dni.
-Dziękuję.
–odpowiedziałam, a ten pospiesznie wyszedł z sali. Przy moim łóżku natychmiast
zjawił się tata. Louis stał z boku, tylko lekko uśmiechając się pod nosem.
-Na pewno
wszystko dobrze? –pytał zaniepokojony.
-Tak tato.
–uspokoiłam go –Gdzie macie resztę?
-Alice jest
dziś u Harrego, bo opiekunka nie mogła przyjść. Reszta chłopców pewnie mu
pomaga. Mówili, że odwiedzą cię popołudniu.
-Wszystko w
porządku z Alice? Nic jej nie jest? Pamiętam tylko głośny huk, potem jak
niosłeś mnie, –spojrzałam na Lou – potem tylko wybuch.
-Wszystko w
porządku, Louis ją uratował. –powiedział tata, także patrząc na Lou.
-To nic
takiego, każdy by tak zrobił… -Tommo się zawstydził. Aww.
-Nie Louis,
raz ratujesz Lizzie, potem Alice, a potem znów Liz. Nie wszyscy by tak zrobili.
Wiem, że zarówno ty, jak i chłopcy znaczycie dla mojej córki coś więcej, niż
tylko koledzy po fachu. Jesteście już teraz przyjaciółmi rodziny, czy tego
chcecie, czy nie. –uśmiechnął się, podchodząc bliżej i podając mu rękę
–Dziękuję, za to, co dla niej zrobiłeś.
-Tato jestem
tutaj i nadal żyję, więc nie mów tak, jakbym była nieobecna, hm? –powiedziałam,
unosząc brwi.
-Jasne
kotku. Przynieść ci coś? –zapytał, siadając koło mnie.
-Właściwie
to nie pogardziłabym mocną kawą. –odpowiedziałam, robiąc słodką minkę.
-Nie wiem,
czy możesz pić kawę. –wtrącił Louis.
-Nie żartuj,
–wywróciłam oczami –mam ochotę na kawę.
-Słońce
Louis ma rację.
-Oh dobra, –uznałam zrezygnowana –w takim razie
załatw mi chociaż wodę, co?
-Jasne,
jasne, już idę. Za chwilkę wrócę. –wstał i wyszedł z sali.
-Siadaj.
–powiedziałam do nadal stojącego Louisa. Ten posłusznie ruszył zadek i zajął
miejsce na moim łóżku –Długo już tutaj leżę? Który dziś jest, bo lekko nie
ogarniam…
-Siedemnasty Sierpnia. Byłaś tutaj już od ponad tygodnia. Od czasu wypadku byłaś po prostu w
śpiączce… -zaczął tłumaczyć.
-Nie do
końca…
-To znaczy?
–dziwnie na mnie spojrzał.
-Słyszałam
to, co do mnie mówiliście. W sensie tylko ty mówiłeś, tak?
-Nie, twój
tata próbował z tobą rozmawiać, jak tylko wychodziłem z sali. Widziałem, jak
męczy się z tą całą sytuacją.
-Co nie
zmienia faktu, że słyszałam tylko ciebie…
-Jak to?
-Nie wiem,
Louis. Słyszałam tylko ciebie. Wiem, co do mnie mówiłeś… -zaczął trząść mi się
głos. Sama nie wiem, dlaczego.
-Dobra,
dobra, spokojnie. –przytulił mnie. Naprawdę muszę przyznać, że jego ramiona są
jedynymi, w jakich mogę czuć się bezpiecznie.
-Mogę wejść?
–usłyszałam znajomy głos. Spojrzałam na wejście do sali, w którym stał Mark.
-Tak.
–odpowiedziałam, spoglądając na Lou, któremu widocznie moja decyzja się nie
podobała.
-Zostawię
was. –powiedział Louis, po czym pocałował mnie i po prostu wyszedł.
-Cześć.
–zaczął zmieszany.
-Cześć.
–odpowiedziałam, jak gdyby nigdy nic.
-Znowu z nim
jesteś?
-Tak, nie,
tak, nie wiem. –wywróciłam oczami –Nie gadajmy o tym…
-Jak się
czujesz?
-Bywało
lepiej, ale nie narzekam. –odpowiedziałam, lekko się uśmiechając.
-Gdzie twój
ojciec? Podobno siedzi przy tobie codziennie.
-Poszedł po
coś do picia.
-Liz, policja
do ciebie. –usłyszałam głos taty, który zjawił się w mojej sali. Zaraz za nim
do pomieszczenia weszło dwóch facetów w mundurach.
* * *
Cudooo <3
OdpowiedzUsuńTwój blog jest świetny !!! Przeczytalam caly czekam na nastepny rozdzial <3 i zapraszam do czytania i komentowania :
OdpowiedzUsuńuslyszalamswiatdziekiniemu1d.blogspot.com
Oraz
1dslawaizakazanamilosc.blogspot.com
Że jaka policja !? ;c Lizz jak dobrze że się obudziła ! I Louis ! Awww *_* Zapraszam do mnie http://life-is-brutal-1d.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń