czwartek, 6 września 2012

Dwadzieścia


*Louis *
Gdy samochód wybuchł zostałem ‘odrzucony’ do przodu, próbowałem się obrócić, żeby uratować małą, by nie została przygnieciona przeze mnie. ‘Wylądowaliśmy’ na moich plecach, lekko obolały pobiegłem do leżącej niedaleko Lizzie. Była nieprzytomna. W tej samej chwili przyjechała karetka. Wstałem i gestem przywołałem ją do siebie. Podjechała i wysiadło z niej kilku lekarzy. Jeden z nich odebrał ode mnie Alice, a reszta poszła do Lizzie. Na noszach wnieśli ją do karetki, zapytałem, czy mogę jechać z nimi.
-A kim pan jest?- zapytał jeden z lekarzy, wiedziałem, że jeśli powiem, że jestem jej przyjacielem to nie pozwolą mi jechać z nią.
-Jestem jej chłopakiem. – powiedziałem, a lekarz kiwną głową na tak.
W karetce mierzyli jej ciśnienie, obmywali rany, aby dokładnie je obejrzeć, itp. Zapytałem, do jakiego szpitala jedziemy. Odpowiedzieli, że do St Pancras. Szybko wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do  George’a.
- Halo. – usłyszałem jego głos.
- Tu Louis. Lizzie miała wypadek, jadę z nią i Alice w karetce do szpitala St Pancras.
- Co jej jest?- zapytał nerwowo.
- Jest nieprzytomna, muszę kończyć, dojeżdżamy do szpitala. – powiedziałem i rozłączyłem się.
Gdy dojechaliśmy do szpitala zabrali Lizzie na blok zabiegowy. Pielęgniarka powiedziała, że musi mieć założone szwy i obmyte rany, żeby nie dostało się tam zakażenie. Usiadłem na krześle w szpitalnym korytarzu. Po chwili przynieśli mi Alice, lekarz, od którego dostałem ją powiedział, że nic jej nie jest. Mały kamyszek spadł mi z serca. Odebrałem ją i mocno przytuliłem, lecz uważałem, żeby nic jej nie zrobić.

Po chwili do korytarza wpadła reszta One Direction i ojciec Liz. Wstałem, żeby z nimi porozmawiać.
-Co jej jest?- zapytał nerwowo jej tata.
-Zakładają jej szwy. Jej stan jest stabilny.- powiedziałem już lekko uspokojony i podałem mu Alice.
-Jak to się stało?- zapytał siadając na krześle, dopiero teraz zobaczyłem, że płakał.
-Ciężarówka wjechała w nią na skrzyżowaniu. – powiedziałem, siadając na krześle obok niego – wszystko będzie dobrze George. – powiedziałem, a chłopacy zaczęli powtarzać po cichu moje imię, to chyba oznaczało, że nie powinienem zwracać się do niego po imieniu – Przepraszam proszę pana.
- Nie Louis, wszystko jest w porządku, już dawno powinienem powiedzieć wam, że macie mi mówić po imieniu. – podniósł lekko głowę i spojrzał na chłopaków – Zrozumiano?- zapytał, a oni kiwnęli głowami na ‘tak’- Louis jak się tam znalazłeś?- zwrócił się do mnie.
-Poszedłem po jedzenie dla Nialla i gdy przechodziłem na pasach usłyszałem głośny huk z prawej strony, później, gdy okazało się, że to samochód Lizzie rzuciłem wszystko i pobiegłem do nich. -powiedziałem niepewnie. W tej samej chwili z sali Liz wyszedł lekarz.
-Przepraszam, czy ktoś z rodziny Elizabeth McClair ? – zapytał.
-Tak, jestem jej ojcem.
-Więc proszę do gabinetu…- powiedział, ale ojciec mu przerwał.
-Proszę mówić przy nich, to przyjaciele mojej córki.
-Więc stan Elizabeth jest stabilny, ma wstrząs mózgu i kilka ran, niektóre są głębokie, ale już je zaszyliśmy. Na razie jest nieprzytomna, ale nie wiemy, ile to potrwa. Za chwilkę wyjdą pielęgniarki i będziecie mogli wejść, ale dwójkami. - powiedział doktorek- I jeszcze jedna sprawa, pod szpitalem jest pełno paparazzi, czy wezwać ochronę?
-Tak i proszę, aby nie dowiedzieli się o niczym, co jest związane ze stanem zdrowia Liz. – powiedziałem, bo wiedziałem, że George nie ma na to sił. Lekarz odszedł, a ja wróciłem na swoje miejsce, krzesło obok ojca dziewczyny, którą kocham- wszystko będzie dobrze -powiedziałem kładąc rękę na jego ramieniu. W tej samej chwili podszedł do nas Harry i zabrał Alice.
-Louis, Lizzie jest wszystkim co mam. Mam tylko ją, jedna kobieta którą kochałem już zmarła, nie mogę doprowadzić, żeby przytrafiło się to Liz. – powiedział i w tej samej chwili z pokoju, w którym znajdowała się Liz wyszły pielęgniarki. Chciałem, aby George wszedł pierwszy, ale on pociągnął mnie za sobą, tym samym znalazłem się w sali Lizzie. Popatrzyłem na nią, twarz miała posiniaczoną, ręce, nogi w bandażach i na głowie duży plaster.
-Po pierwsze, Lizzie jest silna, da radę, wyjedzie z tego. Po drugie, masz jeszcze nas i Alice. Po trzecie wiem, co czujesz, mam tak samo. –powiedziałem, a on mnie przytulił –Kocham Lizzie i nie dam jej skrzywdzić tak, jak ja to zrobiłem.- powiedziałem i rozpłakałem się.
-Louis każdy popełnia błędy, najważniejsze, jest by móc je naprawić.
-Próbowałem, ale ona już mnie nie chce…
-Ona cię kocha – powiedział.
-Wątpię. – odpowiedziałem, a on wyjął coś z tylnej kieszeni spodni.
-Gdyby cię nie kochała, napisała by takie coś?- zapytał, podając mi kartkę.
Otworzyłem ją i zobaczyłem tekst :

In the heat of the fight, I walked away
Ignoring words that you were saying... trying to make me stay
I said this time, I've had enough
And you've called a hundred times... but I'm not picking up
Cause I'm so mad, I might tell you that it's over
But if you look a little closer

I said leave, but all I really want is you
To stand outside my window throwing pebbles
Screaming ‘I'm in love with you’
Wait there in the pouring rain coming back for more
And don't you leave, cause I know all I need
Is on the other side of the door

Me and my stupid pride are sitting here alone
Going through the photographs, staring at the phone
I keep going back over things we both said
And I remember the slamming door
And all the things that I misread
So babe, if you know everything, tell me why you couldn't see
When I left I wanted you to chase after me

Zacząłem płakać.
-Przepraszam.- powiedziałem i wybiegłem z sali. Na korytarzu chłopacy krzyczeli ‘co się stało?’, ale nie słuchałem ich, tylko pobiegłem do wyjścia. Usiadłem na schodach prowadzących do wejścia. Schowałem głowę pomiędzy nogi i płakałem, po prostu płakałem.
‘Ona mnie kocha. Zraniłem ją i po prostu nie umiała mi wybaczyć, aż tak, żeby znów ze mną być. Ale ona mnie kocha. Zjebałem wszystko.’ Po chwili rozmyślania poczułem, że ktoś siada obok mnie. Spojrzałem przez ramię i ujrzałem Harrego.
-Zjebałem wszystko. – powiedziałem podając mu kartkę. Po przeczytaniu stwierdził:
-Możesz jeszcze to naprawić.
-Wiesz co myślałem, gdy zobaczyłem, że to jej samochód? Pomyślałem, że to już koniec, że straciłem ją. – powiedziałem i oparłem głowę na jego ramieniu. On tylko przytulił mnie.
-Louis wszystko będzie dobrze. Zaraz się obudzi i myślę, że chciałbyś być tam, nie? – przytuliłem go.
-Harry… Dziękuję. Za wszystko co dla mnie robisz, za to, że teraz przyszedłeś i pomogłeś mi, że zawsze pomagasz. Dziękuję- powiedziałem na jednym wdechu.
-Ty też taki jesteś w stosunku do mnie. –poklepaliśmy się po plecach i jakbyśmy czytali sobie w myślach, ruszyliśmy do wejścia. Na korytarzu nic się nie zmieniło. Gdy zapytałem, czy mogę wejść do sali tylko kiwnęli głową na tak. Przed otworzeniem drzwi wziąłem duży wdech. Otworzyłem i zobaczyłem, że Georgie siedzi przy łóżku Liz. Podszedłem do niego i  wręczyłem mu kartkę.
-Jest piękna. – powiedziałem.
-Zatrzymaj ją. Lizzie pisała ją z myślą o tobie, więc miej ją przy sobie.
-Skąd wiesz, że pisała ją z myślą o mnie?
-Napisała ją chwilę po tym, jak byłeś u nas w ogrodzie.
-Przepraszam, że bez twojej zgody tam wszedłem.
-Nie ma sprawy. –powiedział – usiądź może. Nie będziesz tak stał. – posłuszne usiadłem. Przez jakiś czas siedzieliśmy w milczeniu, jednakże po chwili drzwi od sali się otworzyły i reszta 1D oraz Paul weszli do środka. 


* * *
Cześć ; ) 
No i kolejna część. Jak myślicie co będzie z Lizzie? :) 

1 komentarz:

  1. Bardzo mi się podoba. Jestem Ciekawa co będzie z Lizzie. Zapraszam na mojego bloga http://try-to-scream-out-my-lungs.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń