Wyciągnęłam z szafy kremową
sukienkę, ze złotym paskiem, podkreślającym talię i udałam się do łazienki,
pozwalając tym samym przebrać się chłopcom w reszcie autokaru. Do sukienki
dobrałam jeszcze czarne szpilki ze złotymi wstawkami i złotą kopertówkę. Włosy
zostawiłam rozpuszczone, zakręcając lokówką ich końcówki. Kiedy kończyłam się
malować, do drzwi zapukał Louis.
-Gotowa już?
-Nie. –odpowiedziałam, tuszując rzęsy.
-Ile mamy czekać? –zapytał, wchodząc i
zamykając za sobą drzwi.
-Spokojnie…
-Ta cała kolacja to tylko pretekst,
żeby powiedzieć im, że ze sobą jesteśmy, hm? –spojrzał na moje odbicie w
lustrze.
-No. –odpowiedziałam, unosząc brwi
–Chyba że nie chcesz? –odwróciłam się, patrząc w jego oczy.
-Kto powiedział, że nie chcę?
Oczywiście, że chcę. –uśmiechnął się.
-To świetnie. –pocałowałam go –Jeszcze
tylko błyszczyk… i gotowe! Możemy iść.
Opuściliśmy łazienkę, czując na sobie
wzrok chłopców. Otrzymali oni tylko krzywe spojrzenia, po czym gotowi byliśmy
wyjść z busa.
-Niech w końcu przestanie padać!
–wydarł się Harry –Przyjechałem tu żeby odpocząć od londyńskiej pogody, a tym
czasem jest jeszcze gorzej, no ludzie święci! –nie wiem, jaką moc ma Harold,
ale nagle deszcz ustał.
-Pożyczyłeś różdżkę od Harrego
Pottera? –zapytał Zayn.
-Nie, jestem bogiem! –Hazza zarzucił
grzywą i zszedł po schodach.
-Nie, raczej nie. –wymamrotałam pod
nosem, zabierając parasol na wszelki wypadek. Oficjalnie nie jesteśmy z Louisem
przecież parą, więc spacer za rękę był wykluczony. Szliśmy po prostu całą
paczką koło siebie. Mimo, że ulice były mokre, postanowiliśmy dotrzeć do
restauracji na pieszo. Droga zajęła nam dziesięć minut. Może gdyby
fotoreporterzy i fani dali nam więcej przestrzeni, dotarlibyśmy trochę
szybciej. Zajęliśmy wcześniej zarezerwowany przez tatę stolik, tym samym
izolując się od pozostałych na zewnątrz ludzi.
-Dobry wieczór, czy zdecydowaliście
się już państwo? –zapytał kelner.
-Tak, poprosimy włoskie spaghetti
bolognese dla wszystkich i po lampce wina dla każdego. –powiedział Rob,
zmrażając wzrokiem Nialla, który prawdopodobnie do jutra nie zdecydowałby się,
na co ma ochotę.
-Rob, skąd wiesz, że mam ochotę na
spaghetti? –oburzył się Horan.
-Niall…
-Nie ma żadnego Niall, foch z
przytupem, zamkniętymi drzwiami i melodyjką. –tupnął nogą i odwrócił się
plecami do Roba, jak małe dziecko.
Kelner przyniósł zamówione przez nas
potrawy po około piętnastu minutach. Przed rozpoczęciem spożywania, przyszedł
jednak czas na małe ogłoszenie…
-Przepraszam, mam coś do powiedzenia.
–zaczął Lou –Niall, poczekaj jeszcze z tym sosem. –puścił mu oczko –A więc, Liz
i ja… no wiecie…
-Jesteście razem, tak. Gratulacje,
mogę już jeść? –wyręczył nas Niall, mówiąc to na jednym wdechu. Uśmiechnęłam
się tylko do Lou, po chwili przenosząc wzrok na tatę.
-Tak? –zapytał ochoczo. Pokręciłam
tylko twierdząco głową, czekając na jego reakcję. Muszę przyznać, że chyba się
nie załamał, bo wstał i zaczął ściskać nie tylko mnie, ale także Louisa.
-Cieszycie się? –zapytałam, w sumie
lekko zdziwiona.
-No jasne, że tak. –odpowiedział
Harry, podnosząc swój zacny tyłek i przytulając nas – Tylko proszę opiekuj się
moim małym Boo Bear’em .
-Harry, nie zabieram ci go. Będziemy
się nim dzielić. –poruszyłam brwiami.
-Serio?- zapytał z nadzieją.
-Tak. – powiedziałam, a on jebnął smajla
i przytulił nas.
Siedzieliśmy tam jakąś godzinę cały czas
się śmiejąc z żartów chłopców. Harry co chwilę pytał mnie i Lou kiedy dzieci
czy coś, a ja odpowiadałam mu kopniakami pod stołem. Pomógł mi w tym zadaniu,
siadając naprzeciw mnie. W środku żartu
Nialla zadzwonił mój telefon. Przeprosiłam wszystkich i wyciągnęłam go z mojej kopertówki.
Nie patrząc kto dzwoni, odebrałam telefon.
- Halo…
- Lizzie
jesteś w Stanach i nic mi nie powiedziałaś?- usłyszałam męski głos.
- Mi też miło cię słyszeć Justin.
Przepraszam, ale nie miałam czasu zadzwonić do ciebie. Jestem tu na trasie
koncertowej.
- Gdzie
teraz jesteś? – zapytał.
-Obecnie w restauracji w Nashville.
- Jutro
rano mam tam wywiad. Co powiesz na jakiś lunch?
- Z chęcią.-odpowiedziałam.
- O
11.30 pasuje?
-Jasne. Przepraszam cię, ale muszę już
kończyć.
- Jutro
rano wyślę ci adres tej knajpki.
- Okej. To pa.
- No
cześć.- rozłączyliśmy się i wróciłam do stolika.
- Kto dzwonił słonko?- zapytał tata.
- Justin.
- Mam być zazdrosny?- zapytał Lou.
- Nie, JB to mój stary znajomy.
-Ty… ty… ty… gadałaś z Justinem
Bieberem? – zapytał kochany Horanek, wypluwając wcześniej wszystko, co miał w
buzi.
- Tak. – odpowiedziałam z uśmiechem, a
ten chyba padł na zawał. Przypomniał mi się nasz pierwszy wspólny wywiad, kiedy
się spotkaliśmy. Podobnie zareagował.
- Dobra dzieciaki. Powinniśmy się
zbierać. – Powiedział Paul, na co przytaknęliśmy. Tata zapłacił za wszystko i
wyszliśmy z budynku, w końcu mogłam chwycić Lou za rękę. Po paru krokach
stwierdziłam:
-Nogi mnie bolą.
-Chodź tu. – Lou stanął przede mną i lekko się zniżył. Nie czekając, aż się rozmyśli, wskoczyłam na jego plecy –
Ciężka jesteś. – powiedział.
- Dziękuję, ale sam się zaoferowałeś. –odpowiedziałam
cwaniackim uśmieszkiem.
-Żartowałem przecież. –uśmiechnął się,
spoglądając na mnie bokiem. Po drodze nie czekało już na nas tylu ludzi, co
przed wejściem do restauracji. Może zrobiło im się zimno, a może po prostu nie
chciało im się czekać dwóch godzin zanim wyjdziemy. Stawiam jednak na tą drugą
opcję, gdyż był ciepły, lipcowy wieczór.
-Pierwszy wchodzę do łazienki! –wydarł
się Horan. Każdy z nas próbował go jakoś przekupić, by jednak wejść do łazienki
jakby poza kolejką. Nikomu jednak się nie udało, aż w końcu… wpadłam na
najlepszy w życiu pomysł.
-Jeśli mnie przepuścisz, zabiorę cię
jutro na lunch z Justinem. –poruszyłam brwiami. Niallowi tylko opadła szczęka.
-Sprzedane! –wydarł się, przepuszczając
mnie.
-Uczcie się chłopcy. –zarzuciłam
włosami i weszłam do łazienki. Nie wiem jakim cudem, drugi dzień z rzędu
znalazłam się w niej pierwsza. W każdym bądź razie nie miałam czasu na
rozmyślanie, dlatego pospiesznie wykonałam każdą potrzebną czynność i po umyciu
zębów, opuściłam pomieszczenie –To ja idę spać –powiedziałam, spoglądając na
zegar, który wskazywał godzinę 23.30 –do jutra.
-Dobranoc kotku. –Lou podszedł do mnie
i namiętnie pocałował. Odklejając się od niego, szybko wdrapałam na łóżko i
zasnęłam, jak dziecko po dobranocce.
Rano obudził mnie dźwięk smsa:
‘Od:
Justin
Subway
przy 857 Briley Parkway. Czekam
o 11.30 ;) ‘
Nic nie odpisałam, tylko wygramoliłam
się z łóżka, udając do wolnej łazienki. Moja twarz wyglądała nieco jak po
zderzeniu z walcem, ale przemyłam ją tylko zimną wodą i już wyglądała o niebo
lepiej. Udając się do naszej ‘kuchni’, zauważyłam krzątającego się w niej
Harolda.
-Cześć. –zrzuciłam zaspanym głosem.
-Cześć, chcesz kanapkę? –zapytał.
-Dzielisz się żarciem? Od kiedy?
–zapytałam zdziwiona.
-Ja nie Niall, umiem się dzielić.
–powiedział, unosząc brwi.
-Słyszałem to! –wydarł się Niall,
budząc przy tym całą resztę –Liz mam do ciebie pytanie. –podszedł do mnie,
próbując dyskretnie je zadać –Na serio mogę iść z tobą na ten lunch? –zapytał
szeptem.
-No jasne, przecież obiecałam. –ciepło
się uśmiechnęłam.
O 11.15 czarny van zawiózł mnie i
Nialla na umówione spotkanie z Justinem. Zajechaliśmy chwilkę przed czasem,
widząc go, kończącego wywiad. Usiedliśmy więc przy osobnym stoliku, nie robiąc
żadnego zamieszania i spokojnie czekaliśmy. Znaczy ja byłam spokojna, Horan
trząsł gacie pod stołem, co było widoczne w jego niebieskich paczadłach.
-Cześć. –powiedział Justin, dosiadając
się do nas –Jesteś Niall Horan z One Direction? –zapytał, spoglądając na
Nialla.
-Znasz mnie? –Horanek zapytał,
wyszczerzając oczy.
-No pewnie, kto by was nie znał. Miło
cię poznać w każdym bądź razie.-Justin przybił mu męską piątkę.
-A, no to ja już pójdę, miłej rozmowy.
–powiedziałam, widząc ich ‘zakochanych’ w sobie.
-Cześć Lizzie! –rzucił się na mnie
Jus.
-Milion lat cię chyba nie widziałam.
–stwierdziłam.
-W każdym bądź razie rok na pewno.
–odpowiedział Justin –zjecie coś? –już spojrzałam na Nialla, który pewnie jest
głodny.
-Nie, nie dzięki. –odpowiedział, na co
opadła mi kopara. Niall nie chce nic do jedzenia? Musi być na serio
zdenerwowany…
-Nie, ja w sumie też nie jestem
głodna, ale jeśli ty masz ochotę, to się nie krępuj…
-Nie, jadłem przed chwilą. A do kiedy
zostajecie w Stanach?
-Dziś gramy koncert tutaj, w
Nashville, potem mamy jeszcze cztery koncerty w innych miastach i na
zakończenie koncert w Nowym Jorku. Czyli podsumowując do Londynu wrócimy jakoś
w przyszłym tygodniu…
-A ty jakie masz plany? –zapytał
Niall, włączając się w konwersację.
-Muszę nagrać jeszcze trochę
dodatkowego materiału na płytę, potem nagrywam teledysk i mała trasa po Europie…
Zawitam też do Londynu, więc macie zaproszenie na koncert.
-W takim razie potrzebujemy jeszcze
cztery bilety. Pamiętaj, że One Direction składa się z pięciu członków…
-zaśmiałam się.
-Hmm.. ewentualnie wcisnę was na
scenę, jeśli nie będzie miejsc na widowni.
-Zgadzam się. –odpowiedział Niall.
-Liz jak tam tata? Dawno się nie
widzieliśmy, nic nie mówiłaś.
-Jest z nami, ale mamy też nowego
członka rodziny, Alice. Niestety to długa historia, więc może kiedy indziej
–posmutniałam.
-A serce? –wtrącił jeszcze Justin.
-Jakie serce? –zapytałam zdziwiona.
-No twoje głupolu. –uśmiechnął się –W
sensie czy masz kogoś?
-Aha. –puknęłam się w czoło –O to ci
chodzi… tak. -spojrzałam na Nialla.
-To wy jesteście razem? –wskazał na
naszą dwójkę.
-Nie! –odpowiedzieliśmy wspólnie.
-To już nic nie rozumiem… -skwitował
Justin.
-Jestem z Lou, też jest w One
Direction. –wyjaśniłam.
-Takie buty… Dlaczego się nie
pochwaliłaś? Ale jeśli ja nic nie wiem, to…
-Tak, wiedzą tylko chłopcy i
managerowie. Jesteśmy ze sobą od wczoraj, więc wiesz…
-Aaa, jasne… -przerwał mój telefon.
-Tak tato? –zapytałam, odbierając.
-Liz, gdzie jesteście?
-Na lunchu z Justinem, mówiłam tobie.
-Ah, tak, zapomniałem. A kiedy będziecie, bo ustawiliśmy już wszystkie
mikrofony, brakują tylko twój i Nialla.
-No, nie wiem. Pewnie niedługo, a to
jest pilne?
-Tak kochanie, jeśli chcesz, żeby ludzie cię słyszeli.
-Dobrze, postaramy się wrócić jak
najszybciej. –rozłączyłam się.
-Czas goni? –zapytał Justin.
-Taa, musimy jechać na próbę
mikrofonów. –powiedziałam, z przepraszającą miną.
-Nie, no jasne, rozumiem. Zdzwonimy
się, jak będę w Londynie. –uśmiechnął się, wstając.
-Dzięki Justin, miło było cię poznać.
–odezwał się Niall.
-Ciebie też, oczywiście propozycja
spotkania ciebie i twoich kolegów także dotyczy, pamiętaj.
-Dzięki. –odpowiedział, jakże
szczęśliwy Niall.
-To my będziemy się już zbierać, do
zobaczenia. –powiedziałam, całując go w policzek.
-Pa. –odpowiedział Justin.
Kiedy z powrotem wsiedliśmy do vana, Niall o
mało mnie nie zabił, całując, przytulając i dziękując za spotkanie z jego największym idolem... * * *
Sama się dziwię, że wyszedł tak długi : O Ale Wam to chyba nie przeszkadza :)
W sumie to nie mam co pisać, więc tylko zaproszę na Love With 1D
@proveyouloveme - twietter :) x
absolutnie nie przeszkadza :D cuuuuuuuuudny :D http://paczanga.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń@Dosiek_