czwartek, 23 sierpnia 2012

Piętnaście


Kilka minut temu dojechaliśmy do Nowego Jorku, meldując się w hotelu. Nie mogę uwierzyć, że trasa koncertowa tak szybko się skończyła. Czeka na nas tylko jeszcze jeden koncert, a potem znowu wracamy do szarej (nie tylko ze względu na pogodę) rzeczywistości w Londynie. Nie żebym narzekała, czy coś, ale zżyłam się z chłopcami przez ostatnie kilka tygodni. Oczywiście będziemy się spotykać po powrocie do Londynu, ale podejrzewam, że to nie to samo, jak życie z nimi pod jednym dachem. Mimo, że to dach tour busa, ale jednak dach, nie?

-To co, gotowa na podbicie Nowego Jorku? –zapytał tata, dając mi tym samym zielne światło do wejścia na scenę.
-Tak. –odpowiedziałam stanowczo –Tato... –zwróciłam się do niego, odwracając jeszcze na sekundę.
-Tak?
-Dziękuję za wszystko. –wyszeptałam, odbierając mikrofon, od mężczyzny stojącego przed wejściem na scenę –Nowy Jork? –rozległy się brawa –Jesteście gotowi? –jeszcze większy szum –Zaczynamy! –totalne szaleństwo. Z resztą nie ważne, w jakim mieście bym grała, mnóstwo ludzi mi towarzyszy i przesyła pozytywną energię na scenę. Fani są najważniejsi w tym, co robię, dlatego nigdy, przenigdy nie zrezygnuję.

Po przerwie wróciłam, by zaśpiewać już przedostatnią piosenkę.
-Zanim pokażę wam moją niespodziankę… Mam dla was prezent. Pewnie znacie słowa, dlatego śpiewajcie ze mną. Chcę słyszeć każdego! –krzyknęłam, wskazując ręką, na zapełnioną arenę –I jeszcze jedno, chciałabym zadedykować tę piosenkę komuś specjalnemu… -po widowni zaczęły rozchodzić się dźwięki ‘uuu’ – to wy  kochani. –zaśmiałam się, zaczynając tańczyć do pierwszych nut piosenki.


-A teraz obiecana niespodzianka… -założyłam na siebie gitarę, którą podał mi ten sam mężczyzna, który dał mi mikrofon –Napisałam tą piosenkę podczas obecnej, kończącej się już trasy koncertowej… Nie miała jeszcze swojej premiery, ani nie została nagrana. Myślicie, że ktoś pogniewa się, jeśli wam ją teraz zaśpiewam? –rozległy się jeszcze większe brawa, niż po zakończeniu jakiejkolwiek piosenki –Prawdopodobnie nie, prawda? –zaśmiałam się, patrząc na tłum –W takim razie, chcę zobaczyć na scenie pięciu wspaniałych chłopaków, bez których ta trasa na pewno nie byłaby możliwa… -rozległ się jeszcze większy pisk, bo pewnie ludzie domyśleli się o kogo chodzi. Cóż muszę przestać to ukrywać, One Direction mają więcej piszczących fanek niż ja… Muszę jakoś przeżyć – Louis, Niall, Zayn, Liam i Harry! –w tym samym momencie każdy z nich wpadł na scenę, doprowadzając do jednego, wspólnego orgazmu wszystkich zgromadzonych w sali dziewcząt –Wiecie, że świetnie się bawiłam i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będziemy mogli to powtórzyć. –powiedziałam, spoglądając na każdego, ukradkiem puszczając oczko Louisowi –To dla was. –uśmiechnęłam się i zaczęłam grać.


Mimo, że tłum jaki znajdował się w arenie, nie znał tekstu piosenki, bawił się świetnie. Wszyscy zapalili swoje kolorowe światełka, wytwarzając tym samym niesamowitą atmosferę. Nawet chłopcy ‘pokradli’ fanom z pierwszych rzędów lampki, kołysząc się z nimi w rytm piosenki na scenie. Wyśpiewałam ostatnie zdanie: ‘One day we will be remembered’ i tłum zrobił się jeszcze bardziej szalony. Nie pomyślałabym, że ta piosenka tak się im spodoba. Ale w sumie jest napisana prosto z serca, to jej największy atut. 
Przewidziany dla mnie czas na scenie niestety się skończył, dlatego podziękowałam wszystkim zgromadzonym i kłaniając się, zeszłam ze sceny w objęciach Liama i Lou. Ten drugi zaraz po straceniu z oczu tłumu pocałował mnie.  Przyznam się, że był to najlepszy z jego pocałunków.
-Dziękuję. –szepnął mi do ucha, odklejając się.
-Za co? –zapytałam zdziwiona.
-Za wszystko, za to, że jesteś, za to, że sprawiasz, że jestem szczęśliwy, za to, że cię poznałem, za to, że napisałaś piosenkę, za wszystko. –uśmiechnął się. Nic nie odpowiedziałam, tylko odwzajemniłam uśmiech, mocno się w niego wtulając.
- Musisz już iść na scenę, kotku. – powiedziałam, bardziej się wtulając.
- Wiem. – powiedział całując mnie – przyjdę jak najszybciej.
- Dobrze. – powiedziałam, a on wbiegł na scenę wraz z chłopakami, ja natomiast udałam się do garderoby. Szybko się przebrałam i poszłam za scenę gdzie był telewizor i można było oglądać koncert.
- Chcielibyśmy zaprosić teraz kogoś na scenę. – powiedział Harry z głupawym uśmieszkiem.
- Ten ktoś jest bardzo ważny dla naszego przyjaciela.- powiedział Niall, a wszyscy przytulili się do Lou. 
‘O nie’- jedyne, co pomyślałam.
- Zapraszamy na scenę …- zaczął Liam- Liz McClair. – z powrotem wróciłam na backstage, Niall przyszedł po mnie, chwytając za rękę.
-Louie siadaj. –Harry popchnął go tak, że wylądował na znajdującej się na środku sceny kanapie –Liz, ty koło niego –Niall posłusznie odprowadził mnie we wskazane miejsce, usadawiając koło Lou. Niepewnie na niego spojrzałam, ten tylko się uśmiechnął, jednocześnie mnie uspokajając –Zgromadziliśmy się tutaj, aby połączyć węzłem akceptacji tych oto dwoje zakochanych w sobie młodych ludzi. –Harold zaczął swoje przemówienie –Czy wy, drodzy fani zgadzacie się na związek tych oto gołąbków? –zapytał, na co tłum zaczął wariować, bijąc brawa –Czyli tak… Ja też to zatwierdziłem, jako że jestem połową Larrego, ale nie gadajmy o prywatnych sprawach. –tak, tak Harry bo mój związek z Lou nie jest prywatną sprawą… - Oni się zgodzili, –odwrócił się do nas, wskazując na szalony tłum –to co, mogę oficjalnie ogłosić, że jesteś panią Tomlinson? –popatrzył na mnie, a ja wybuchłam śmiechem.
-Możesz. –odpowiedziałam.
-Panie i panowie –Harry znów stanął przodem do publiczności –przed państwem szczęśliwa para Tomlinsonów! –w arenie rozległy się jeszcze większe brawa, a publiczność zaczęła krzyczeć ‘gorzko, gorzko’.
-Kto ma się całować? –zażartowałam.
-Ty debilu. –Harry podszedł do mnie, szeptając na ucho.
-Aha! –krzyknęłam, udając zdziwioną. Wiem, że nie wytrzymałabym dłużej, dlatego podeszłam do Louisa, składając na jego ustach soczysty pocałunek.
-Dobra, kończcie, –Harry nas ‘rozdzielił’ –mamy koncert do zagrania, zapomniałeś? –zwrócił się do Lou, odwracając się do mnie dupą. Za jego plecami zaczęłam go naśladować, co sprawiło, że cała arena wybuchła jednym, wielkim, niepohamowanym śmiechem. Zdążyłam skończyć, zanim Harry skapnął się, o co chodzi. Potem spojrzał tylko na wszystkich ze zdezorientowaną miną, machając ręką, na znak, że kończymy z wygłupami, zajmując się koncertem. Chłopcy zaczęli śpiewać ‘Everything About You’, chciałam zejść ze sceny, ale oczywiście Harold chwycił moją rękę, nie pozwalając mi tym samym udać się na backstage. Swoją drogą, zaczęłam rozmyślać o tym, co powiedzą na nasz związek fanki, a raczej antyfanki One Direction. Przecież nie muszą od razu zakładać klubów ubóstwiających Liz McClair, wystarczy tylko, że będą mnie szanować. ALE, wracając do koncertu, Harry posadził mnie na kanapie, cały czas stojącej na scenie i włączył się do piosenki, aż w końcu nadeszła solówka Lou. Usadowił się wtedy blisko mnie na sofie, głęboko patrząc mi w oczy podczas śpiewania. Przestałam się przejmować fankami i rozkoszowałam się koncertem. Nic, ale to nic nie zdoła popsuć tego dnia. A Louie jest zdecydowanie najlepszym, co mnie w życiu spotkało. 

___
Więc jesteśmy nad morzem. ; ) Nie wiem co tutaj pisać. Proszę piszcie komentarze, dla Was to tylko chwilka, a nam się mordki cieszą ;D
Mam nadzieję, że się będzie podobać.

Nowa nazwa na tt : @ILikeHarrysAss


:)

2 komentarze:

  1. ale los romanticos mmmmmmmm *___* xD chcę więcej ! :D http://paczanga.blogspot.com/
    @Dosiek_

    OdpowiedzUsuń
  2. Oja ! *_* Ja chce więcej ! Bardzo mi się podoba ! Xd

    OdpowiedzUsuń