*Kilka dni później*
W końcu mamy wolny dzień. Mam go
spędzić z tatą… pójść na grób mamy i takie tam. Właśnie wstawałam z łóżka,
kiedy ktoś zapukał do drzwi. Zawlokłam się i otworzyłam, w progu stał tata.
-Hej skarbie, obudziłem cię?- zapytał.
-Nie, właśnie wstałam, co cię tu
sprowadza? – powiedziałam, wchodząc do pokoju i zostawiając otwarte drzwi, na
znak, że ma się udać za mną.
-Dzwoniła Melanie – siostra mojej mamy
– chcę się z mani pilnie spotkać.
-Dzisiaj?- zapytałam z nadzieją, że
odpowie ‘nie’.
-Niestety tak.
-O której? – powiedziałam już
załamana.
-Za godzinę w restauracji.
-Dobra ile potrzebujemy, żeby tam
dojechać?
-Jakieś dwadzieścia pięć minut. Ubierz
się, za chwilę przyniosę ci śniadanie i pojedziemy, dobrze?
-Okej.
-I mam jeszcze jedną wiadomość.
-I mam jeszcze jedną wiadomość.
-Jaką?
-Ten wywiad, co miał się jutro odbyć z One Direction, jest przełożony na dzisiaj.
-No to przynajmniej jutro mamy wolny
dzień.
-Jak byś nie zapomniała, to jeszcze
jutro wieczorem macie próby do koncertu następnego dnia.
-Grrrrrr…
Po 10 minutach przyszedł tata z
naleśnikami. Zjadłam i pojechaliśmy w umówione miejsce. Weszliśmy do
restauracji i zobaczyliśmy siedzącą przy stoliku ciotkę, obok której stał
wózek. Podejrzewam, że z dzieckiem w środku, gdyż takowego od jakiegoś czasu
się spodziewała.
- Cześć, dziękuję, że zgodziliście się
przyjść i spotkać ze mną.
- Cześć – powiedział tata całując ją w
policzek.
- Dzień dobry ciociu. – powiedziałam.
- Liz mówiłam już tobie ostatnim
razem, że masz mówić do mnie po imieniu, Melanie.
-Przepraszam, ale dawno cię nie
widziałam i się muszę przyzwyczaić.
- Dobrze. Pewnie zastanawialiście się,
po co was tu zaprosiłam.
- No troszeczkę. – powiedziałam.
- Może więc od początku wam wszystko
opowiem. – zaczerpnęła powietrza i
zaczęła swoją opowieść – Półtora roku temu dowiedziałam się, że jestem w ciąży.
Mój narzeczony Josh musiał wówczas wylecieć do Afganistanu jako żołnierz. Po 6
miesiącach dostałam telefon, że on – łzy zaczęły płynąć jej po policzkach – nie
żyje. Po tych trzech miesiącach urodziła mi się Alice. – spojrzała się na
dziecko w wózku i wzięła je na ręce - Na początku dawałam sobie radę.
Później było coraz gorzej, miałam bóle w klatce piersiowej i inne objawy, gdy
zaczęłam kaszleć krwią, poszłam do lekarza. Miesiąc temu dowiedziałam się, że
mam raka płuc, lekarze nie dawali mi więcej, niż półtora miesiąca . Nie
wiedziałam co zrobić, myślałam, żeby oddać ją do adopcji, ale gdy dowiedziałam
się, że jesteście tutaj, od razu zadzwoniłam. I mam do was tą wielką prośbę –
wzięła wielki wdech – zaopiekujcie się nią. Wy jesteście dla nas jedyną
rodziną, oprócz was nie mamy nikogo. Chciałabym podjąć decyzję, której nie będę
żałować i chcę wiedzieć, że jest w naprawdę dobrych rękach. Wiem, że to duży
obowiązek, ale... – nie dokończyła bo tata jej przerwał.
- Melanie musimy się zastanowić. To
nie jest decyzja, którą możemy podjąć w ciągu sekundy.
- Rozumiem to. Proszę dajcie mi jak
najszybciej odpowiedź, nie zostało mi dużo czasu.
- Dobrze. Melanie musimy już jechać,
Lizzie ma za chwilę wywiad.
-Jasne. – powiedziała, wkładając małą
do wózka – macie swoje życie, pamiętajcie, że jakąkolwiek decyzję podejmiecie,
będę ją szanować.
- Może chciałabyś pojechać z nami?-
zapytałam patrząc na nią z czułością.
- Chciałabym, ale nie mogę muszę
zawieść Alice do sąsiadki, z prośbą o popilnowanie jej, bo muszę iść do urzędu
załatwić sprawy związane z sprzedażą domu.
- Może moglibyśmy zaopiekować się małą
przez ten czas? Spróbowalibyśmy połączyć sprawy kariery Lizzie i opiekowanie
się Alice. – powiedział tata.
- Dobry pomysł. –uznałam.
- Moglibyście? – w jej oczach pojawiły
się iskierki.
- Tak.- odpowiedzieliśmy równo.
-Dziękuje wam. – powiedziała – Powinnam wrócić koło 15. Wszystko macie w wózku. – pocałowała córeczkę w
czółko, pomachała nam i wyszła.
- Co o tym myślisz? – zapytałam tatę, gdy
bawił się z Alice (zauważyłam, że uśmiecha się, a ostatnio nie było to u niego
częste), a ja dopijałam kawę.
-Jak na razie, że musimy iść na
wywiad. A TEN – dołożył nacisk na to słowo – temat odkładamy na później.
- Dobra. – powiedziałam i wzięłam małą
na ręce, bo widziałam, że tacie coś nie wychodziło.
- Dziękuję. – wyszeptał, gdy brał wózek.
Do studia radia dojechaliśmy w 10
minut. Przez ten czas bawiłam się z małą na tylnych siedzeniach. Gdy
dojechaliśmy pod budynek zobaczyliśmy tłumy fanów i fotoreporterów.
- Tato –zwróciłam się do niego –
myślisz, że to dobry pomysł, żebym teraz wyszła z małą na rękach?
-Pamiętasz, co mi powiedziałaś na
początku całej tej kariery? Że nie obchodzi cię, co będą mówić inni, dla ciebie
zawsze najważniejsza będzie muzyka. Więc po co się przejmujesz tymi wszystkimi
ludźmi?
-Jakbyś nie zauważył, to dzięki nim to
wszystko się dzieje i nie mówię tutaj o paparazzich, bo dla nich liczą się
tylko pieniądze. Mówię o fanach, bo gdyby nie oni, nigdy nie byłabym tu, gdzie
jestem teraz.
-Kochanie ani twoi fani, ani tym
bardziej fotoreporterzy nie muszą wiedzieć wszystkiego o twoim życiu prywatnym,
dlatego możesz robić co chcesz. Pewnie po drodze popełnisz jeszcze kilka
błędów, ale nauczysz się wtedy, jakie naprawdę jest życie. –uśmiechnął się,
całując mnie w czoło – Zabierz swoje rzeczy i dołącz do chłopców, ja wejdę
tylnym wejściem z małą. Nie będziemy na razie robić żadnej sensacji, dobrze?
-Jasne, w takim razie widzimy się za
chwilę. –uśmiechnęłam się i chwyciłam torbę, leżącą pod moimi nogami.
Otworzyłam drzwi naszego vana i od razu usłyszałam nasilający się szum,
znajdującego się tam tłumu. Fani stali za barierkami po mojej lewej stronie,
natomiast paparazzi byli po prawej. Postanowiłam pokazać reporterom mój zacny
zadek, ani razu nie zwracając się w ich stronę. Podpisałam po drodze kilka
autografów, ale nie trwało to długo, bo wiedziałam, że wywiad ma się rozpocząć
już za dziesięć minut.
-Gdzie ty byłaś kobieto? –zapytał na
wejściu Niall –Czekamy na ciebie już pół godziny, zdążyłem zjeść cztery paczki
chipsów i siedem paczek żelków. –spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
-Że ile proszę? –zapytałam, unosząc
brwi.
-No dobra, sześć paczek żelków, ale
tylko dlatego, że Harry zjadł tą jedną – Horan słodko się uśmiechnął, myśląc
pewnie że jedna paczka żelków robi wielką różnicę.
-Cześć chłopcy! –przywitał się mój
ojciec, trzymając na rękach małą Alice.
-Urodził pan dziecko? –zapytał Lou,
widząc małą. Wspólnie z każdym z pozostałych chłopców zrobiliśmy zbiorowego
face palma, posyłając tym samym pytające spojrzenie Louisowi. –No przecież
żartowałem, nie jestem aż tak głupi ludzie. – odpowiedział na nasze spojrzenia.
-No może trochę. –wymamrotałam pod
nosem.
-Słyszałem to. –odpowiedział Lou,
udając się w stronę studia, gdzie odbędzie się wywiad. Reszta wzięła z niego
przykład, więc nie pozostało mi nic innego, jak pożegnać się z tatą i pójść za
nimi.
-Cześć –przywitała się z nami
reporterka. Była tylko nieco starsza od nas, ale postanowiliśmy mówić sobie na
ty. –To co, możemy zacząć?
-Jasne –odpowiedzieliśmy razem,
zajmując wyznaczone miejsca. Reporterka kiwnęła głową, na znak, że operator ma
włączyć kamerę.
Wywiad zakończyliśmy po około pół
godzinie, cały czas odpowiadając na standardowe pytania; kiedy nowa płyta? ;
spotykacie się z kimś? ; Liz, który z chłopców jest twoim ulubionym?...
-Czas nas goni, ale mam dla was
jeszcze jedno pytanie, tym razem jest od jednej z fanek. –zaczęła znowu
dziennikarka –Macie w planach nagranie wspólnej piosenki? P.S. Powiedz Harremu,
że jest moim mężem tylko jeszcze o tym nie wie. –wybuchliśmy śmiechem –Pytanie
i wiadomość były od Sophie. Harry co ty na to?
-Więc… Mam dużo żon, więc jeśli to dla
ciebie nie problem, to będziecie się jakoś mną dzielić. –puścił oczko do kamery
– Co do pytania, szczerze mówiąc myślałem o tym, ale jakby oficjalnie jeszcze nie rozmawialiśmy. Po drugie, musielibyśmy znaleźć jeszcze kogoś, kto by
coś dla nas napisał…
-Liz, ty piszesz piosenki, prawda?
–zwróciła się do mnie –Nie znajdziesz w swoim asortymencie jakiegoś duetu?
-Szczerze mówiąc mam kilka duetów w
zanadrzu, ale jak wiesz duet to dwie osoby. –poprawiłam ją – można to rozpisać
na sześć głosów i może wtedy coś z tego wyjdzie. –uśmiechnęłam się.
-Niestety jak już mówiłam goni nas
czas, dlatego powoli żegnamy się z chłopcami z One Direction oraz towarzyszącą
im Liz. Bądźcie z nami jak zwykle jutro, mamy dla was kilka niespodzianek.
–sztucznie się uśmiechnęła i nie przestała, dopóki operator nie wyłączył
kamery. –Jeszcze raz bardzo wam dziękuję. –po kolei uścisnęła nasze ręce i bez
większego pożegnania udała się do swojego biura. Nieco zdezorientowani wyszliśmy ze studia, udając się do pokoju, w
którym znajdowali się tata i Paul.
-Koniec na dziś? –zapytał tata.
-Yhym –wydukałam, siadając koło niego.
-Powie mi pan w końcu kogo to dziecko?
–zapytał Louis, sytuując swój zad koło mnie. Tata tylko przytaknął, na co
wszyscy chłopcy znaleźli się wokół nas, słuchając jego zacnej opowieści. Nie
wiem sama, w co się bawili, ale wyglądali jak małe dzieci słuchające bajki na
dobranoc. Kiedy tata skończył, mogłam się w końcu odezwać, niestety telefon
ojca mi na to nie pozwolił.
-Tak słucham? –zaczął, oddając Alice
Harremu. –Kiedy?.. W którym szpitalu? … Dobrze, zaraz będę. Liz jedziemy do
szpitala.
-Co? –zapytałam przerażona.
-Melanie jest w szpitalu, jedziemy
tam. –powiedział, podnosząc się z kanapy.
-Przepraszam chłopcy, musimy iść.
–zwróciłam się do nich, biorąc małą Alice z rąk Harolda.
-Pojadę z wami. –powiedział Louis.
-Nie, nie. Nie musisz. –powiedziałam
czym prędzej.
-Nie marudź, daj mi małą, a ty weź
torbę –zabrał małą tym razem już z moich rąk –widzimy się później –zwrócił się
do chłopców i Paula. Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie wciąż było mnóstwo fanów.
Wiem, że to, co się dzieje zawdzięczamy tylko im, ale w obecnej sytuacji nie
mogliśmy się zatrzymać. Nie przejmowałam się tym, co zobaczę niedługo w
Internecie, bo pewnie wszyscy możecie się domyślić, co mam na myśli. Czym
prędzej wsiedliśmy do stojącego już przed wejściem do studia vana. W szpitalu
byliśmy już po niecałych pięciu minutach, ponieważ znajdował się on w centrum Los
Angeles, tak samo jak studio. Szybko zapytaliśmy w recepcji, gdzie leży siostra
mojej mamy i po odpowiedzi, że na 3 piętrze, razem z resztą ruszyliśmy do
windy.
* * *
Jak myślicie, co stanie się z Melanie, a co ważniejsze, z Alice?
Ja z pewnością nic nie zdradzę :)
Jeśli ktoś z Was chce być informowany na tt, napiszcie w komentarzu lub bezpośrednio do mnie na @proveyouloveme
Mam jeszcze jedną prośbę, jeśli czytacie bloga i w miarę się podoba, proszę, abyście podesłali linka znajomym, followersom na tt... To naprawdę dużo znaczy. Z góry dziękuję :)
To tyle z ogłoszeń parafialnych, jak zwykle zapraszam w piątek :) xx
Matko ! Co rozdział to lepszy ! ; ) Na prawdę ! ; ) Masz dziewczyno talent ! ; ) Mam prośbę zajrzysz do mnie ? ; )
OdpowiedzUsuńhttp://life-is-brutal-1d.blogspot.com/
Super piszesz . ! :D
OdpowiedzUsuńMelanie może umrze ..? A Alice .. ?
Może Lizzie i jej tata się nią zaopiekuje ?
Albo Lizzie i Lou ? :D
Czekam na następny ! :**
ulalala dziecko. o.O teraz pewnie będą nagłówki w gazetah że to jej dziecko i Louisa, ajajaj , Louis i Lizzie powinni się nią w takim razie zająć xd mam nadzieje że szybko pojawi się kolejny rozdział :D najlepiej jutro a nie w piątek xD no ale nieważne xD http://paczanga.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń@Dosiek_