piątek, 10 sierpnia 2012

Jedenaście


*Kilka dni później*
W końcu mamy wolny dzień. Mam go spędzić z tatą… pójść na grób mamy i takie tam. Właśnie wstawałam z łóżka, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Zawlokłam się i otworzyłam, w progu stał tata.
-Hej skarbie, obudziłem cię?- zapytał.
-Nie, właśnie wstałam, co cię tu sprowadza? – powiedziałam, wchodząc do pokoju i zostawiając otwarte drzwi, na znak, że ma się udać za mną.
-Dzwoniła Melanie – siostra mojej mamy – chcę się z mani pilnie spotkać.
-Dzisiaj?- zapytałam z nadzieją, że odpowie ‘nie’.
-Niestety tak.
-O której? – powiedziałam już załamana.
-Za godzinę w restauracji.
-Dobra ile potrzebujemy, żeby tam dojechać?
-Jakieś dwadzieścia pięć minut. Ubierz się, za chwilę przyniosę ci śniadanie i pojedziemy, dobrze?
-Okej.
-I mam jeszcze jedną wiadomość.
-Jaką?
-Ten wywiad, co miał się jutro odbyć z One Direction, jest przełożony na dzisiaj.
-No to przynajmniej jutro mamy wolny dzień.
-Jak byś nie zapomniała, to jeszcze jutro wieczorem macie próby do koncertu następnego dnia.
-Grrrrrr…

Po 10 minutach przyszedł tata z naleśnikami. Zjadłam i pojechaliśmy w umówione miejsce. Weszliśmy do restauracji i zobaczyliśmy siedzącą przy stoliku ciotkę, obok której stał wózek. Podejrzewam, że z dzieckiem w środku, gdyż takowego od jakiegoś czasu się spodziewała.
- Cześć, dziękuję, że zgodziliście się przyjść i spotkać ze mną.
- Cześć – powiedział tata całując ją w policzek.
- Dzień dobry ciociu. – powiedziałam.
- Liz mówiłam już tobie ostatnim razem, że masz mówić do mnie po imieniu, Melanie.
-Przepraszam, ale dawno cię nie widziałam i się muszę przyzwyczaić.
- Dobrze. Pewnie zastanawialiście się, po co was tu zaprosiłam.
- No troszeczkę. – powiedziałam.
- Może więc od początku wam wszystko opowiem.  – zaczerpnęła powietrza i zaczęła swoją opowieść – Półtora roku temu dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Mój narzeczony Josh musiał wówczas wylecieć do Afganistanu jako żołnierz. Po 6 miesiącach dostałam telefon, że on – łzy zaczęły płynąć jej po policzkach – nie żyje. Po tych trzech miesiącach urodziła mi się Alice. – spojrzała się na dziecko w wózku i wzięła je na ręce - Na początku dawałam sobie radę. Później było coraz gorzej, miałam bóle w klatce piersiowej i inne objawy, gdy zaczęłam kaszleć krwią, poszłam do lekarza. Miesiąc temu dowiedziałam się, że mam raka płuc, lekarze nie dawali mi więcej, niż półtora miesiąca . Nie wiedziałam co zrobić, myślałam, żeby oddać ją do adopcji, ale gdy dowiedziałam się, że jesteście tutaj, od razu zadzwoniłam. I mam do was tą wielką prośbę – wzięła wielki wdech – zaopiekujcie się nią. Wy jesteście dla nas jedyną rodziną, oprócz was nie mamy nikogo. Chciałabym podjąć decyzję, której nie będę żałować i chcę wiedzieć, że jest w naprawdę dobrych rękach. Wiem, że to duży obowiązek, ale... – nie dokończyła bo tata jej przerwał.
- Melanie musimy się zastanowić. To nie jest decyzja, którą możemy podjąć w ciągu sekundy.
- Rozumiem to. Proszę dajcie mi jak najszybciej odpowiedź, nie zostało mi dużo czasu.
- Dobrze. Melanie musimy już jechać, Lizzie ma za chwilę wywiad.
-Jasne. – powiedziała, wkładając małą do wózka – macie swoje życie, pamiętajcie, że jakąkolwiek decyzję podejmiecie, będę ją szanować.
- Może chciałabyś pojechać z nami?- zapytałam patrząc na nią z czułością.
- Chciałabym, ale nie mogę muszę zawieść Alice do sąsiadki, z prośbą o popilnowanie jej, bo muszę iść do urzędu załatwić sprawy związane z sprzedażą domu.
- Może moglibyśmy zaopiekować się małą przez ten czas? Spróbowalibyśmy połączyć sprawy kariery Lizzie i opiekowanie się Alice. – powiedział tata.
- Dobry pomysł. –uznałam.
- Moglibyście? – w jej oczach pojawiły się iskierki.
- Tak.- odpowiedzieliśmy równo.
-Dziękuje wam. – powiedziała – Powinnam wrócić koło 15. Wszystko macie w wózku. – pocałowała córeczkę w czółko, pomachała nam i wyszła.
- Co o tym myślisz? – zapytałam tatę, gdy bawił się z Alice (zauważyłam, że uśmiecha się, a ostatnio nie było to u niego częste), a ja dopijałam kawę.
-Jak na razie, że musimy iść na wywiad. A TEN – dołożył nacisk na to słowo – temat odkładamy na później.
- Dobra. – powiedziałam i wzięłam małą na ręce, bo widziałam, że tacie coś nie wychodziło.
- Dziękuję. – wyszeptał, gdy brał wózek.

Do studia radia dojechaliśmy w 10 minut. Przez ten czas bawiłam się z małą na tylnych siedzeniach. Gdy dojechaliśmy pod budynek zobaczyliśmy tłumy fanów i fotoreporterów.
- Tato –zwróciłam się do niego – myślisz, że to dobry pomysł, żebym teraz wyszła z małą na rękach?
-Pamiętasz, co mi powiedziałaś na początku całej tej kariery? Że nie obchodzi cię, co będą mówić inni, dla ciebie zawsze najważniejsza będzie muzyka. Więc po co się przejmujesz tymi wszystkimi ludźmi?
-Jakbyś nie zauważył, to dzięki nim to wszystko się dzieje i nie mówię tutaj o paparazzich, bo dla nich liczą się tylko pieniądze. Mówię o fanach, bo gdyby nie oni, nigdy nie byłabym tu, gdzie jestem teraz.
-Kochanie ani twoi fani, ani tym bardziej fotoreporterzy nie muszą wiedzieć wszystkiego o twoim życiu prywatnym, dlatego możesz robić co chcesz. Pewnie po drodze popełnisz jeszcze kilka błędów, ale nauczysz się wtedy, jakie naprawdę jest życie. –uśmiechnął się, całując mnie w czoło – Zabierz swoje rzeczy i dołącz do chłopców, ja wejdę tylnym wejściem z małą. Nie będziemy na razie robić żadnej sensacji, dobrze?   
-Jasne, w takim razie widzimy się za chwilę. –uśmiechnęłam się i chwyciłam torbę, leżącą pod moimi nogami. Otworzyłam drzwi naszego vana i od razu usłyszałam nasilający się szum, znajdującego się tam tłumu. Fani stali za barierkami po mojej lewej stronie, natomiast paparazzi byli po prawej. Postanowiłam pokazać reporterom mój zacny zadek, ani razu nie zwracając się w ich stronę. Podpisałam po drodze kilka autografów, ale nie trwało to długo, bo wiedziałam, że wywiad ma się rozpocząć już za dziesięć minut.
-Gdzie ty byłaś kobieto? –zapytał na wejściu Niall –Czekamy na ciebie już pół godziny, zdążyłem zjeść cztery paczki chipsów i siedem paczek żelków. –spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
-Że ile proszę? –zapytałam, unosząc brwi.
-No dobra, sześć paczek żelków, ale tylko dlatego, że Harry zjadł tą jedną – Horan słodko się uśmiechnął, myśląc pewnie że jedna paczka żelków robi wielką różnicę.
-Cześć chłopcy! –przywitał się mój ojciec, trzymając na rękach małą Alice.
-Urodził pan dziecko? –zapytał Lou, widząc małą. Wspólnie z każdym z pozostałych chłopców zrobiliśmy zbiorowego face palma, posyłając tym samym pytające spojrzenie Louisowi. –No przecież żartowałem, nie jestem aż tak głupi ludzie. – odpowiedział na nasze spojrzenia.
-No może trochę. –wymamrotałam pod nosem.
-Słyszałem to. –odpowiedział Lou, udając się w stronę studia, gdzie odbędzie się wywiad. Reszta wzięła z niego przykład, więc nie pozostało mi nic innego, jak pożegnać się z tatą i pójść za nimi.
-Cześć –przywitała się z nami reporterka. Była tylko nieco starsza od nas, ale postanowiliśmy mówić sobie na ty. –To co, możemy zacząć?
-Jasne –odpowiedzieliśmy razem, zajmując wyznaczone miejsca. Reporterka kiwnęła głową, na znak, że operator ma włączyć kamerę.

Wywiad zakończyliśmy po około pół godzinie, cały czas odpowiadając na standardowe pytania; kiedy nowa płyta? ; spotykacie się z kimś? ; Liz, który z chłopców jest twoim ulubionym?...
-Czas nas goni, ale mam dla was jeszcze jedno pytanie, tym razem jest od jednej z fanek. –zaczęła znowu dziennikarka –Macie w planach nagranie wspólnej piosenki? P.S. Powiedz Harremu, że jest moim mężem tylko jeszcze o tym nie wie. –wybuchliśmy śmiechem –Pytanie i wiadomość były od Sophie. Harry co ty na to?
-Więc… Mam dużo żon, więc jeśli to dla ciebie nie problem, to będziecie się jakoś mną dzielić. –puścił oczko do kamery – Co do pytania, szczerze mówiąc myślałem o tym, ale jakby oficjalnie jeszcze nie rozmawialiśmy. Po drugie, musielibyśmy znaleźć jeszcze kogoś, kto by coś dla nas napisał…
-Liz, ty piszesz piosenki, prawda? –zwróciła się do mnie –Nie znajdziesz w swoim asortymencie jakiegoś duetu?
-Szczerze mówiąc mam kilka duetów w zanadrzu, ale jak wiesz duet to dwie osoby. –poprawiłam ją – można to rozpisać na sześć głosów i może wtedy coś z tego wyjdzie. –uśmiechnęłam się.
-Niestety jak już mówiłam goni nas czas, dlatego powoli żegnamy się z chłopcami z One Direction oraz towarzyszącą im Liz. Bądźcie z nami jak zwykle jutro, mamy dla was kilka niespodzianek. –sztucznie się uśmiechnęła i nie przestała, dopóki operator nie wyłączył kamery. –Jeszcze raz bardzo wam dziękuję. –po kolei uścisnęła nasze ręce i bez większego pożegnania udała się do swojego biura. Nieco zdezorientowani  wyszliśmy ze studia, udając się do pokoju, w którym znajdowali się tata i Paul.
-Koniec na dziś? –zapytał tata.
-Yhym –wydukałam, siadając koło niego.
-Powie mi pan w końcu kogo to dziecko? –zapytał Louis, sytuując swój zad koło mnie. Tata tylko przytaknął, na co wszyscy chłopcy znaleźli się wokół nas, słuchając jego zacnej opowieści. Nie wiem sama, w co się bawili, ale wyglądali jak małe dzieci słuchające bajki na dobranoc. Kiedy tata skończył, mogłam się w końcu odezwać, niestety telefon ojca mi na to nie pozwolił.
-Tak słucham? –zaczął, oddając Alice Harremu. –Kiedy?.. W którym szpitalu? … Dobrze, zaraz będę. Liz jedziemy do szpitala.
-Co? –zapytałam przerażona.
-Melanie jest w szpitalu, jedziemy tam. –powiedział, podnosząc się z kanapy.
-Przepraszam chłopcy, musimy iść. –zwróciłam się do nich, biorąc małą Alice z rąk Harolda.
-Pojadę z wami. –powiedział Louis.
-Nie, nie. Nie musisz. –powiedziałam czym prędzej.
-Nie marudź, daj mi małą, a ty weź torbę –zabrał małą tym razem już z moich rąk –widzimy się później –zwrócił się do chłopców i Paula. Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie wciąż było mnóstwo fanów. Wiem, że to, co się dzieje zawdzięczamy tylko im, ale w obecnej sytuacji nie mogliśmy się zatrzymać. Nie przejmowałam się tym, co zobaczę niedługo w Internecie, bo pewnie wszyscy możecie się domyślić, co mam na myśli. Czym prędzej wsiedliśmy do stojącego już przed wejściem do studia vana. W szpitalu byliśmy już po niecałych pięciu minutach, ponieważ znajdował się on w centrum Los Angeles, tak samo jak studio. Szybko zapytaliśmy w recepcji, gdzie leży siostra mojej mamy i po odpowiedzi, że na 3 piętrze, razem z resztą ruszyliśmy do windy.

* * *
Jak myślicie, co stanie się z Melanie, a co ważniejsze, z Alice? 
Ja z pewnością nic nie zdradzę :) 
Jeśli ktoś z Was chce być informowany na tt, napiszcie w komentarzu lub bezpośrednio do mnie na @proveyouloveme 
Mam jeszcze jedną prośbę, jeśli czytacie bloga i w miarę się podoba, proszę, abyście podesłali linka znajomym, followersom na tt... To naprawdę dużo znaczy. Z góry dziękuję :) 
To tyle z ogłoszeń parafialnych, jak zwykle zapraszam w piątek :) xx

3 komentarze:

  1. Matko ! Co rozdział to lepszy ! ; ) Na prawdę ! ; ) Masz dziewczyno talent ! ; ) Mam prośbę zajrzysz do mnie ? ; )
    http://life-is-brutal-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Super piszesz . ! :D
    Melanie może umrze ..? A Alice .. ?
    Może Lizzie i jej tata się nią zaopiekuje ?
    Albo Lizzie i Lou ? :D
    Czekam na następny ! :**

    OdpowiedzUsuń
  3. ulalala dziecko. o.O teraz pewnie będą nagłówki w gazetah że to jej dziecko i Louisa, ajajaj , Louis i Lizzie powinni się nią w takim razie zająć xd mam nadzieje że szybko pojawi się kolejny rozdział :D najlepiej jutro a nie w piątek xD no ale nieważne xD http://paczanga.blogspot.com/
    @Dosiek_

    OdpowiedzUsuń