piątek, 17 sierpnia 2012

Trzynaście


-Co powiecie na jakiś spacer z Alice? –zapytał Harry, kiedy już się ogarnęliśmy.
-Wchodzę w to. –powiedziałam zdecydowanie.
-Yyy, ja nie idę, umówiłem się z Danielle na Skype. –powiedział Liam.
-Ja mam zakład z Dan, więc muszę zostać. Liam ty nie wiesz o co chodzi, więc nawet nie pytaj, i tak ci nie powiem. –Niall cwaniacko poruszył brwiami. Zignorowałam go, wywracając oczami. Do odpowiedzi został tylko Louis, bo mam focha na Zayna, za to, co powiedział wczoraj.
-Louis? –zapytałam. Cisza… -Louis?!
-Kotku, on ma słuchawki w uszach. –Harry słodko się uśmiechnął. Zmrużyłam oczy i podeszłam bliżej Louisa. Zaczęłam komicznie machać mu przed oczami.
-Co? –zapytał zdezorientowany, wyciągając słuchawki z uszu.
-Idziesz na spacer?
-Z tobą zawsze. –poruszył brwiami.
-Nie tym razem Boo. Ja też idę. –Harry powtórzył gest Louisa i udał się do wyjścia.
- Jezu, o co mu chodzi?- znów wywróciłam oczami i podałam Louisowi rękę, by pomóc mu wstać z podłogi. Wyszliśmy przed busa, gdzie czekał już Harry z Alice w wózku.
-To co gołąbeczki, możemy już iść? –zapytał. Zmierzyłam go tylko morderczym wzrokiem, na co odpowiedział głupawym uśmieszkiem.

Chodziliśmy po parku, podziwiając otaczającą nas zieleń. Alice większość czasu była spokojna, ale w pewnym momencie zaczęła popłakiwać. Musiałam wtedy wziąć ją na ręce, bo żaden z towarzyszących mi ludków nie chciał tego zrobić.
-No już mała, nie płacz, wiem, że wujek Harry cię wystraszył, ale on jest groźny tylko na początku. –zaczęłam mówić głosem, jakim mówi się do małych dzieci.
-Yhym, bardzo śmieszne. –uznał Harold –Daj mi ją, to ci pokażę, jak się zajmować dziećmi. –spojrzałam na Lou, który tylko twierdząco kiwnął głową i oddałam Alice w ręce Harrego.
-Ty uspokój Alice, -zwrócił się do Hazzy –a ty -wskazał na mnie-idziesz ze mną.-chwycił mnie za rękę i zaczął gdzieś prowadzić.
-Ej, ej, gdzie my idziemy? –zapytałam, gdy zaczęliśmy się oddalać.
-Tak się przejść.
-Yhym i dlatego ciągniesz mnie za sobą jak worek ziemniaków? –uniosłam brwi do góry.
-Dobra, idźmy normalnie. –zaproponował, na co spojrzałam na niego z miną ‘no co ty nie powiesz?’. Zechciał w końcu puścić moją rękę i zaczęliśmy naszą przechadzkę jak normalni ludzie.
-Co jest celem tej jakże zacnej wyprawy panie Tomlinson?
-A więc panno McClair… sam nie wiem. Tak po prostu chciałem sobie z tobą pochodzić po parku. –wystawił rządek białych ząbków.
-Taa, jasne. –skwitowałam, domyślając się, że coś knuje.
-Dobra, mam coś dla ciebie.
-Tak, a co? –zapytałam, unosząc brwi do góry.
-Zamknij oczy.
-Nie.
-Tak.
-Nie?
-No to nie.
-No dobra, –zaczęłam, gdy zobaczyłam zawiedzionego Tommo- niech ci będzie. –zamknęłam oczy. Po chwili znalazłam się nad ziemią, czując wielką niepewność dotyczącą tego, co się za chwilę ze mną stanie. Postanowiłam więc otworzyć oczy. Louis biegł ze mną na ramionach jak szalony, nawet nie wiem dokąd, bo nigdy nie byłam w Nashville.
-Postaw mnie na ziemię Tomlinson, bo pożałujesz!! –zaczęłam się drzeć, zwracając na siebie uwagę jeszcze większej liczby ludzi.
-Tak, tak. Ciekawe co mi zrobisz…
-Wiesz w ogóle gdzie idziesz człowieku? –zapytałam, sama nie znając odpowiedzi na to pytanie. Chwilę później byłam już cała mokra, leżąc w fontannie.
- Ty upadłeś na łeb? – wrzasnęłam na niego – Pomógł byś mi wstać. – powiedziałam, wyciągając do niego rękę. Gdy ją chwycił, mocno przyciągnęłam go do siebie i w taki oto sposób mądry Pan Tomlinson znalazł się w fontannie. – No to jesteśmy kwita. – powiedziałam podnosząc się, ale Louis nie odpuszczał i pociągnął mnie, więc upadłam na tyłek.
- Co ty zrobiłaś? – krzyknął na mnie – Przez ciebie jestem mokry. – zrobił smutną minkę, a ja ponowiłam próbę wstania, ale zakończyła się ZNOWU klęską.
- A ty dlaczego mnie wrzuciłeś? – zapytałam.
- Żeby było fajnie.
- No więc właśnie. – powiedziałam, podnosząc się i wychodząc z wody – Dziękuję Panie Tomlinson, za zepsucie fryzury, makijażu, ubrań, dnia… - zaczęłam wyliczać, ale Louis przerwał mi, składając soczysty pocałunek na moich ustach. Odwzajemniłam go, kiedy nagle z nieba zaczął lać deszcz. Wydawało mi się, że minęły wieki zanim przerwaliśmy – Tak to możesz mnie zawsze uciszać – powiedziałam, całując go lekko, ale z uczuciem, które nie dawało mi spokoju od jakiś kilku... dni… tygodni?
-Chciałbym cię o coś zapytać… -zaczął niepewnie.
-Mów. –uśmiechnęłam się ciepło.
-Hmm… zastanawiałem się, czy… chciałabyś zostać moją dziewczyną? –spojrzał mi głęboko w oczy. Nie myślałam, że kiedykolwiek zada takie pytanie, ale przecież ja też od pewnego czasu próbowałam dowiedzieć się, co do niego czuję. –Liz? –w końcu się ocknęłam –Wiem, za szybko na takie pytania, przepraszam, zapomnij o tym. –chyba trochę się speszył, bo chwilę nie reagowałam.
-Czyli anulujesz to pytanie? –zapytałam, cały czas się uśmiechając.
-Tak, przepraszam, nie powinienem go zadawać…
-Aa, no bo chciałam odpowiedzieć, że będę twoją dziewczyną, ale jeśli cofasz pytanie… -zaczęłam komicznie udawać zawód.
-Co? –ożywił się, a w jego cudownych oczach znów pojawiły się iskierki.
-No chciałam powiedzieć, że się zgadzam, ale cofasz pytanie, więc przełożymy to na kiedy indziej.
-Nie, nie, nie , nie! Serio chcesz się ze mną spotykać? –zapytał zdziwiony.
-Czemu jesteś zdziwiony? Każda laska na świecie chce chodzić z Louisem Tomlinsonem. –wybuchliśmy śmiechem. –Ale ja chcę być z tym Louisem Tomlinsonem –mój palec wskazujący pokazał jego serce- nie z tym z One Direction.
-Taa, ja też go nie lubię. –oboje się zaśmialiśmy- Powinniśmy już wracać. – powiedział.
-Masz racje. – wziął mnie za rękę i poszliśmy w stronę tour busa, znaczy tak mi się wydawało. ‘Jestem naprawdę szczęśliwa, jedna osoba, a tyle daje ciepła.’ -pomyślałam.
Nie odzywaliśmy się po drodze, która zajęła nam 5 minut. Louis przepuścił mnie w drzwiach, weszłam do busa. Wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę.
-No co, nigdy nie widzieliście całej przemoczonej dziewczyny? –zapytałam, udając się po jakieś rzeczy na przebranie.
-Nie gapcie się tak! –wydarł się Louis, idąc za mną.
-Wiemy, że jesteś zazdrosny, ale nie musisz krzyczeć. –poklepał go po ramieniu Liam.
-Haha, śmieszne. –powiedział sarkastycznie Lou –Idź się przebrać, pewnie ci zimno. –zwrócił się do mnie.
-Dzięki. –pocałowałam go w policzek i weszłam do łazienki, żeby jak najszybciej zdjąć z siebie mokre ciuchy. Wiedziałam, że Louisowi też jest zimno, dlatego szybko wcisnęłam na siebie szorty z podwyższonym stanem i koszulkę z napisem ‘Today’s outfit’ . Kiedy zmywałam z siebie makijaż ktoś zapukał do drzwi.
-Tak?
-Mogę już wejść? –zapytał stojący za drzwiami Louis.
-Tak, już wychodzę! –szybko zaczęłam usuwać resztki tuszu do rzęs, kiedy w międzyczasie Lou wszedł do środka. Pospiesznie wyrzuciłam waciki do śmietnika i udałam się do wyjścia –pójdę do taty, widzimy się później. –uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek, po czym wyszłam z łazienki. Chwyciłam parasol znajdujący się zaraz przy wyjściu i rzucając szybkie ‘narka’, wyszłam z tour busa. Za płotem parkingu znajdowało się kilkunastu fanów, ale zniechęcona pogodą, tylko im pomachałam, udając się do pojazdu taty.
-Cześć! –krzyknęłam, rozglądając się dookoła –Jesteście tu?
-Tak kochanie. Przyjdź na koniec autobusu. –usłyszałam tatę. Udałam się więc we wskazane miejsce. Na jednej kanapie zauważyłam śpiącego Paula, na drugiej natomiast Harrego, usypiającego Alice i tatę, szperającego w Internecie.
-Jak tam po kąpieli? –zapytał Hazza, unosząc brwi. Musiał o wszystkim wiedzieć. No co za… grr. Zmierzyłam go tylko pytająco-morderczym wzrokiem.
-Nie gadaj, bo się dziecko obudzi. Jak tam tatku? –zapytałam, siadając koło niego.
-Dobrze, dobrze. Przeglądam Internet i patrz, co znalazłem, o to ty! –udał zdziwionego –I jeszcze całujesz się z Lou w fontannie! –nie wiem, co się z nim stało, ale zaczął klaskać i cieszyć się jak małe dziecko. Zmrużyłam oczy i spojrzałam na niego, zastanawiając się, czy to może nie kto inny podszywa się pod mojego ojca.
-Dobrze się czujesz? –zapytałam ironicznie.
-Wyśmienicie kochanie.
-Hmm.. Tato mamy dziś wolne, więc może pójdziemy razem na jakąś kolację wieczorem z chłopcami? –zaczęłam planować, jak to by im powiedzieć, że razem z Lou jesteśmy parą.
-Świetny pomysł, ale zostawię Alice Amelii, co ty na to? Nie będziemy małej targać po restauracjach…
-Jasne, jeśli tylko Am się zgodzi. –uśmiechnęłam się – Ja będę już wracać, Harold idziesz?
-Yhym –syknął i odłożył już śpiącą Alice do łóżeczka. Znów chwyciłam do ręki parasol i nie czekając na Hazzę udałam się z powrotem do naszego busa –Nie zapomniałaś może o czymś? –zapytał stojąc w drzwiach autokaru taty.
-Nie, raczej nie. –cwaniacko się uśmiechnęłam.
-Widzisz ich wszystkich? –zapytał wskazując ręką na stojących kilka metrów od nas fanów –Napiszą w Internecie, że zostawiłaś biednego Harolda, żeby zmókł… -zrobił smutną minkę.
-Oh, no chodź. –wróciłam z powrotem do Harrego i ‘zabierając’ go, schowałam pod mój parasol. Wróciliśmy do autokaru, powiadamiając resztę o dzisiejszej kolacji. Bez specjalnego entuzjazmu wszyscy się zgodzili. Moim skromnym zdaniem i tak nie mieliby nic lepszego do roboty, więc wyjście na trochę dobrze im zrobi. 

* * *
Mówiłam, że 13 będzie szczęśliwa :) Liz i Lou w końcu są parą! *cziken dens* XD.
Mam nadzieję, że Wam się podoba. :) 
Następny dodam na początku przyszłego tygodnia, tak samo jak na Love With 1D bo później wyjeżdżam i wrócę dopiero w niedzielę (26.08). 
Także ten, zapraszam do komentowania i to chyba tyle na dziś :) Xx

1 komentarz:

  1. jaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaj *.* są razem, są razem ! uhuuuuuuuuuu ! xD super super super !:D
    http://paczanga.blogspot.com/
    @Dosiek_

    OdpowiedzUsuń