Od tygodnia nie widziałam ani Louisa, ani żadnego innego
z chłopców. Ostatnim razem był ten, kiedy spędził pod moim oknem noc, rzucając
w nie kamieniami. Na szczęście nie muszę wyjeżdżać kompletnie nigdzie bo do
końca wakacji mam wolne. Po wakacjach nie idę na studia, tylko zajmuję się
pracą, więc spędzę więcej czasu poza domem. Jak na razie skupiam się na
rodzinie, bo przyjaciół nie ma. Myślałam, że mogę liczyć na chłopców, ale żaden
z nich nawet nie zadzwonił.
Moje małe rozmyślania przerwał, zjawiając się w moich
drzwiach tata.
-Mogę wejść? –zapytał, lekko uchylając drzwi.
-Tak. –odpowiedziałam
-Lizzie, masz gościa…
-Kto to? –zapytałam zdziwiona, gdyż przez ostatni tydzień
w moim pokoju był tylko tata.
-To ja zostawię was samych… -ominął pytanie, do końca
otwierając drzwi, po czym wyszedł z pokoju.
-Dziękuję –usłyszałam znajomy glos, a potem jego
właściciel obrócił się do mnie przodem –Cześć Liz.
-Cześć Harry, co jest powodem twojej wizyty?
-Jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele spotykają się, bez
względu na to, czy pozwala im na to manager idiota, czy nie. –powiedział,
siadając koło mnie. Jako że nie do końca zrozumiałam, o co mu chodziło,
uniosłam brwi – Nie słyszałaś? –zapytał zdziwiony –Cały Internet o tym huczy.
-Nie bywam ostatnio na Internecie…
-W każdym bądź razie Rob nie chce, żebyśmy więcej się
spotykali. Zarobiliśmy kasę, jadąc razem w trasę, a teraz możemy o tobie zapomnieć,
co oczywiście nie wchodzi w grę, więc wczoraj został zwolniony, tym samym
oddając pałeczkę Paulowi.
-Harry, powoli. Ja nie do końca rozumiem, o co ci chodzi.
-Rob kilka dni temu powiedział nam, że nie mamy się
więcej z tobą spotykać. Jeśli chodzi o Louisa to kazał mu pokazać się kilka
razy z Eleanor, żeby wywołać sensację po naszym powrocie z USA. –powiedział to
na jednym wdechu, pewnie nie chcąc, bym mu przerwała.
-Co nie zmienia faktu, że się z nią całował... Harry ja
jestem już tym wszystkim zmęczona, nie śpię od tygodnia i ryczę jak głupia.
Przyzwyczaiłam się do was i niebycie z wami po prostu mi przeszkadza. Sam
widzisz, w jakim jestem stanie. Nie dosyć, że ten palant mnie skrzywdził…
-Nie nazywaj go tak, proszę, to mój przyjaciel. –przerwał
mi.
-Okej, dupek.
-Teraz lepiej. –zaśmialiśmy się.
-Skrzywdził mnie, a do tego nie widuję się z wami. Nie
mam zamiaru tego znosić, więc albo faktycznie o sobie zapomnijmy, albo zróbmy
coś, żeby było tak jak wtedy…
-Nie mam zamiaru o tobie zapominać –przysunął się bliżej,
obejmując mnie –i chłopcy na pewno też nie. Spotkajmy się jutro, wszyscy razem,
co ty na to?
-Naprawdę chcę
żeby było tak, jak na trasie.
-Obiecaj mi tylko, że porozmawiasz z Lou. –powiedział,
odklejając się.
-Harry… -zaczęłam.
-Nie Liz, jesteście dorośli, a zachowujecie się jak
małolaty. On cię kocha, a ty kochasz jego i każdy po kolei o tym wie. Porozmawiajcie
ze sobą, zrób to dla mnie i dla chłopaków. Wiem, że on cię skrzywdził, ale…
-Skończ te swoje wypociny. –uśmiechnęłam się –Jeśli tak
ci na tym zależy to z nim porozmawiam. –dokończyłam niepewnie.
-Bo wiesz… on siedzi na zewnątrz w samochodzie i…
-Zaplanowałeś to? –zapytałam, znając jego odpowiedź.
Harry nic nie odpowiedział, tylko zrobił słodką minkę.
-Pójdę po niego. Zaczekaj tutaj. –wstał, wychodząc.
-Taa, fajnie. –powiedziałam sarkastycznie, sama do
siebie.
-Mogę? –zapytał ten, który jest w tym momencie ostatnią
osobą, którą chcę widzieć.
-Tak. –odpowiedziałam, wbijając wzrok w podłogę.
-Liz ja chciałem tylko powiedzieć, że przepraszam i że
nie powinienem tego robić, bo jesteś dla mnie ważniejsza niż ten cały kontrakt.
Po prostu nie chciałem, żeby chłopcy mieli przeze mnie kłopoty… -ciągnął, cały
czas stojąc.
- Lou…. – zaczęłam nieśmiało – Myślałam nad tym
wszystkim… i stwierdziłam, że lepiej byłoby gdybyśmy odpoczęli od siebie.
- Czy ty zrywasz ze mną? – zapytał.
- Zrobiłam to, dając tobie w twarz, - uśmiechaliśmy się–
teraz tylko to potwierdzam. Ale to, że zerwaliśmy, to nie znaczy, że nie
przyjaźnimy się. – skwasił się.
- Nie chcę ci się narzucać, jeśli tak uważasz, to szanuję
twoją decyzję. – przybliżył się do mnie, że prawie stykaliśmy się ciałami –
Chciałem ci tylko powiedzieć, że odkąd cię poznałem jesteś dla mnie
najważniejsza i zrobię dla ciebie wszystko. – powiedział na jednym wdechu.
Pocałował mnie w czoło i po prostu wyszedł.
Zdezorientowana usiadłam na parapecie i zaczęłam płakać.
Po jakimś czasie usnęłam. Rano obudziłam się w łóżku, słysząc jak ktoś wchodzi
do mojego pokoju. Otworzyłam oczy i zobaczyłam mojego tatę.
-Cześć- przywitałam się- coś się stało?
-Hej słońce. – podszedł i usiadł na moim łóżku- nic,
przepraszam, że cię obudziłem.
- Nic się nie stało, a po co przyszedłeś?
-Chciałem cię prosić, żebyś pojechała i kupiła jakieś
ubrania dla małej, bo wszystko jest jej za małe.
- Dobra, zaraz się ogarnę i pojadę z nią. Mógłbyś mi
zrobić jakieś śniadanie?
- Jasne i dziękuję.
- Nie ma za co. – uśmiechnęłam się i wstałam, udając się do
łazienki. Wzięłam długi prysznic. Owinięta ręcznikiem, udałam się do garderoby.
Wybrałam jakieś luźne ubrania i wróciłam z powrotem do łazienki. Po kilku
minutach byłam już ubrana i wymalowana. Zeszłam do kuchni na śniadanie, po czym
wpadłam na genialny pomysł.
-Tato… - zaczęłam niepewnie.
-Tak?
- No bo tak pomyślałam sobie, że może mógłbyś zarezerwować
mi studio?
- Napisałaś coś nowego?- zapytał.
- Coś tam by się
znalazło, poza tym chciałam nagrać ‘Long Live’.
- Jasne już się za to biorę. –odpowiedział z uśmiechem,
podając mi naleśniki. Potem wyszedł do swojego biura, pewnie realizując moją
prośbę.
Po skończonym śniadaniu wzięłam Alice i pojechałyśmy do
najbliższego centrum handlowego. Kupiłam małej
kilkanaście bluzek, spodni, dwie ciepłe bluzy i piżamki w misie. Poszłyśmy także
kupić trochę chemii, więc do koszyka trafiło przy okazji kilka szamponów,
pieluszek itp. Gdy podchodziłam do kasy zobaczyłam piżamki z One Direction i
chłopakami. Wzięłam po jednej z Harrym, Niallem, Louisem, Zaynem i Liamem plus
z ich logo. Poszłyśmy do kasy i zapłaciłyśmy za wszystko. Wzięłam wszystkie
torby do rąk, ale po chwili wszystko mi z nich wypadło. Zaczęłam zbierać to, co
upuściłam, gdy po chwili ktoś zaczął mi pomagać.
- Dzień dobry Elizabeth, co ty tutaj robisz? –zapytał z
udawaną powagą Louis.
- A tak jakoś sobie sprzątam, bo zakupy mnie nie lubią. –
powiedziałam, zabierając resztę rzeczy z podłogi.
- Daj pomogę – powiedział, wyrywając mi torby z rąk.
- Dziękuję. – odszukałam Alice wzrokiem, znalazłam ją
przytulającego wielkiego misia –Haha, nowa zabawka na oku, widzę. –zaśmiałam
się, spoglądając na Lou. Chwilę później byłam już przy Alice, odciągając ją od
miśka.
Wyszliśmy z galerii z torbami pełnymi zakupów, kiedy
nagle zadzwonił mój telefon.
-Tak? –odebrałam, odstawiając torby koło samochodu,
jednocześnie cały czas trzymając za rękę Alice.
-Hej Liz, mamy
studio zamówione na 13. Zdążysz jeszcze wpaść do domu, czy spotkamy się na
miejscu?
-Liz, ja zaraz wrócę. –wtrącił jeszcze Lou. Twierdząco
pokiwałam głową, wracając do wcześniejszej konwersacji.
-Nie, spotkajmy się na miejscu. Mam pół godziny, więc nie
będę się już pchać przez miasto do domu. Powiedz mi tylko, które studio.
-Abbey Road
Studios, ja będę tam za chwilkę, bo właśnie wychodzę z domu, więc weź małą i
przyjedźcie.
-Jasne, już jedziemy. –rozłączyłam się, pośpiesznie
wkładając zakupy do bagażnika. Po chwili Alice także trafiła do swojego
fotelika. Wzrokiem cały czas szukałam Louisa, którego gdzieś wcięło.
-Już jestem! –zawołał, kiedy zamykałam już drzwi od
samochodu.
-Co ty sobie żartujesz? –zapytałam, spoglądając na misia,
którego trzymał w rękach.
-Nie. –niewinnie się uśmiechnął, otwierając tylne drzwi i
wręczając zabawkę Alice. Ta natomiast od razu zaczęła cieszyć mordkę –Nie ma za
co. –uśmiechnął się do niej, co w sumie słodko wyglądało -Aaa, zapomniał bym.
Dla ciebie też mam –wrócił do mnie, wyciągając zza pleców miniaturkę zabawki
Alice.
-Taki żarcik?
-Nie, nie. To tak na poważnie. –jeszcze szerzej wystawił
ząbki, wręczając mi prezent.
-Dziękuję?
-Wystarczy buziak.
-Tak, tak, może frytki do tego?
-Zjadłbym chętnie, ale muszę jechać do studia. Widzimy
się wieczorem?
-Nie wiem jeszcze, raczej tak. Coś tam Harry mówił o
spotkaniu. Wyskoczmy do Nando’s, hm?
-Jasne, pogadam z chłopakami i dam ci znać. –uśmiechnął
się –Do zobaczenia –zwrócił się do małej, machając jej na pożegnanie –do
później Lizzie. –zbliżył się do mnie, całując w policzek, co troszkę mnie
zmieszało, ale nie mam zamiaru na razie o tym myśleć, bo Louis stracił moje
zaufanie i minie dużo, ale to dużo czasu, zanim znów je odzyska.
* * *
No cześć! 18 gotowa i mam nadzieję, że się podoba. Liz i Lou na razie wstrzymują broń XD. Nie zdradzę nic na temat następnego rozdziału, gdyż chyba Wam się nie spodoba (nie pod względem sposobu pisania, ale tego, co będzie w nim zawarte).
Jeśli macie pytania/sugestie, czekam na twitterze (@proveyouloveme ) lub w komentarzu :)
xx.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz