piątek, 31 sierpnia 2012

Osiemnaście


Od tygodnia nie widziałam ani Louisa, ani żadnego innego z chłopców. Ostatnim razem był ten, kiedy spędził pod moim oknem noc, rzucając w nie kamieniami. Na szczęście nie muszę wyjeżdżać kompletnie nigdzie bo do końca wakacji mam wolne. Po wakacjach nie idę na studia, tylko zajmuję się pracą, więc spędzę więcej czasu poza domem. Jak na razie skupiam się na rodzinie, bo przyjaciół nie ma. Myślałam, że mogę liczyć na chłopców, ale żaden z nich nawet nie zadzwonił.
Moje małe rozmyślania przerwał, zjawiając się w moich drzwiach tata.
-Mogę wejść? –zapytał, lekko uchylając drzwi.
-Tak. –odpowiedziałam
-Lizzie, masz gościa…
-Kto to? –zapytałam zdziwiona, gdyż przez ostatni tydzień w moim pokoju był tylko tata.
-To ja zostawię was samych… -ominął pytanie, do końca otwierając drzwi, po czym wyszedł z pokoju.
-Dziękuję –usłyszałam znajomy glos, a potem jego właściciel obrócił się do mnie przodem –Cześć Liz.
-Cześć Harry, co jest powodem twojej wizyty?
-Jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele spotykają się, bez względu na to, czy pozwala im na to manager idiota, czy nie. –powiedział, siadając koło mnie. Jako że nie do końca zrozumiałam, o co mu chodziło, uniosłam brwi – Nie słyszałaś? –zapytał zdziwiony –Cały Internet o tym huczy.
-Nie bywam ostatnio na Internecie…
-W każdym bądź razie Rob nie chce, żebyśmy więcej się spotykali. Zarobiliśmy kasę, jadąc razem w trasę, a teraz możemy o tobie zapomnieć, co oczywiście nie wchodzi w grę, więc wczoraj został zwolniony, tym samym oddając pałeczkę Paulowi.
-Harry, powoli. Ja nie do końca rozumiem, o co ci chodzi.
-Rob kilka dni temu powiedział nam, że nie mamy się więcej z tobą spotykać. Jeśli chodzi o Louisa to kazał mu pokazać się kilka razy z Eleanor, żeby wywołać sensację po naszym powrocie z USA. –powiedział to na jednym wdechu, pewnie nie chcąc, bym mu przerwała.
-Co nie zmienia faktu, że się z nią całował... Harry ja jestem już tym wszystkim zmęczona, nie śpię od tygodnia i ryczę jak głupia. Przyzwyczaiłam się do was i niebycie z wami po prostu mi przeszkadza. Sam widzisz, w jakim jestem stanie. Nie dosyć, że ten palant mnie skrzywdził…
-Nie nazywaj go tak, proszę, to mój przyjaciel. –przerwał mi.
-Okej, dupek.
-Teraz lepiej. –zaśmialiśmy się.
-Skrzywdził mnie, a do tego nie widuję się z wami. Nie mam zamiaru tego znosić, więc albo faktycznie o sobie zapomnijmy, albo zróbmy coś, żeby było tak jak wtedy…
-Nie mam zamiaru o tobie zapominać –przysunął się bliżej, obejmując mnie –i chłopcy na pewno też nie. Spotkajmy się jutro, wszyscy razem, co ty na to?
-Naprawdę  chcę żeby było tak, jak na trasie.
-Obiecaj mi tylko, że porozmawiasz z Lou. –powiedział, odklejając się.
-Harry… -zaczęłam.
-Nie Liz, jesteście dorośli, a zachowujecie się jak małolaty. On cię kocha, a ty kochasz jego i każdy po kolei o tym wie. Porozmawiajcie ze sobą, zrób to dla mnie i dla chłopaków. Wiem, że on cię skrzywdził, ale…
-Skończ te swoje wypociny. –uśmiechnęłam się –Jeśli tak ci na tym zależy to z nim porozmawiam. –dokończyłam niepewnie.
-Bo wiesz… on siedzi na zewnątrz w samochodzie i…
-Zaplanowałeś to? –zapytałam, znając jego odpowiedź. Harry nic nie odpowiedział, tylko zrobił słodką minkę.
-Pójdę po niego. Zaczekaj tutaj. –wstał, wychodząc.
-Taa, fajnie. –powiedziałam sarkastycznie, sama do siebie.

-Mogę? –zapytał ten, który jest w tym momencie ostatnią osobą, którą chcę widzieć.
-Tak. –odpowiedziałam, wbijając wzrok w podłogę.
-Liz ja chciałem tylko powiedzieć, że przepraszam i że nie powinienem tego robić, bo jesteś dla mnie ważniejsza niż ten cały kontrakt. Po prostu nie chciałem, żeby chłopcy mieli przeze mnie kłopoty… -ciągnął, cały czas stojąc.
- Lou…. – zaczęłam nieśmiało – Myślałam nad tym wszystkim… i stwierdziłam, że lepiej byłoby gdybyśmy odpoczęli od siebie.
- Czy ty zrywasz ze mną? – zapytał.
- Zrobiłam to, dając tobie w twarz, - uśmiechaliśmy się– teraz tylko to potwierdzam. Ale to, że zerwaliśmy, to nie znaczy, że nie przyjaźnimy się. – skwasił się.
- Nie chcę ci się narzucać, jeśli tak uważasz, to szanuję twoją decyzję. – przybliżył się do mnie, że prawie stykaliśmy się ciałami – Chciałem ci tylko powiedzieć, że odkąd cię poznałem jesteś dla mnie najważniejsza i zrobię dla ciebie wszystko. – powiedział na jednym wdechu. Pocałował mnie w czoło i po prostu wyszedł.

Zdezorientowana usiadłam na parapecie i zaczęłam płakać. Po jakimś czasie usnęłam. Rano obudziłam się w łóżku, słysząc jak ktoś wchodzi do mojego pokoju. Otworzyłam oczy i zobaczyłam mojego tatę.
-Cześć- przywitałam się- coś się stało?
-Hej słońce. – podszedł i usiadł na moim łóżku- nic, przepraszam, że cię obudziłem.
- Nic się nie stało, a po co przyszedłeś?
-Chciałem cię prosić, żebyś pojechała i kupiła jakieś ubrania dla małej, bo wszystko jest jej za małe.
- Dobra, zaraz się ogarnę i pojadę z nią. Mógłbyś mi zrobić jakieś śniadanie?
- Jasne i dziękuję.
- Nie ma za co. – uśmiechnęłam się i wstałam, udając się do łazienki. Wzięłam długi prysznic. Owinięta ręcznikiem, udałam się do garderoby. Wybrałam jakieś luźne ubrania i wróciłam z powrotem do łazienki. Po kilku minutach byłam już ubrana i wymalowana. Zeszłam do kuchni na śniadanie, po czym wpadłam na genialny pomysł.
-Tato… - zaczęłam niepewnie.
-Tak?
- No bo tak pomyślałam sobie, że może mógłbyś zarezerwować mi studio?
- Napisałaś coś nowego?- zapytał.
- Coś  tam by się znalazło, poza tym chciałam nagrać ‘Long Live’.
- Jasne już się za to biorę. –odpowiedział z uśmiechem, podając mi naleśniki. Potem wyszedł do swojego biura, pewnie realizując moją prośbę.

Po skończonym śniadaniu wzięłam Alice i pojechałyśmy do najbliższego centrum handlowego. Kupiłam małej kilkanaście bluzek, spodni, dwie ciepłe bluzy i piżamki w misie. Poszłyśmy także kupić trochę chemii, więc do koszyka trafiło przy okazji kilka szamponów, pieluszek itp. Gdy podchodziłam do kasy zobaczyłam piżamki z One Direction i chłopakami. Wzięłam po jednej z Harrym, Niallem, Louisem, Zaynem i Liamem plus z ich logo. Poszłyśmy do kasy i zapłaciłyśmy za wszystko. Wzięłam wszystkie torby do rąk, ale po chwili wszystko mi z nich wypadło. Zaczęłam zbierać to, co upuściłam, gdy po chwili ktoś zaczął mi pomagać.
- Dzień dobry Elizabeth, co ty tutaj robisz? –zapytał z udawaną powagą Louis.
- A tak jakoś sobie sprzątam, bo zakupy mnie nie lubią. – powiedziałam, zabierając resztę rzeczy z podłogi.
- Daj pomogę – powiedział, wyrywając mi torby z rąk.
- Dziękuję. – odszukałam Alice wzrokiem, znalazłam ją przytulającego wielkiego misia –Haha, nowa zabawka na oku, widzę. –zaśmiałam się, spoglądając na Lou. Chwilę później byłam już przy Alice, odciągając ją od miśka.

Wyszliśmy z galerii z torbami pełnymi zakupów, kiedy nagle zadzwonił mój telefon. 
-Tak? –odebrałam, odstawiając torby koło samochodu, jednocześnie cały czas trzymając za rękę Alice.
-Hej Liz, mamy studio zamówione na 13. Zdążysz jeszcze wpaść do domu, czy spotkamy się na miejscu?
-Liz, ja zaraz wrócę. –wtrącił jeszcze Lou. Twierdząco pokiwałam głową, wracając do wcześniejszej konwersacji.
-Nie, spotkajmy się na miejscu. Mam pół godziny, więc nie będę się już pchać przez miasto do domu. Powiedz mi tylko, które studio.
-Abbey Road Studios, ja będę tam za chwilkę, bo właśnie wychodzę z domu, więc weź małą i przyjedźcie.
-Jasne, już jedziemy. –rozłączyłam się, pośpiesznie wkładając zakupy do bagażnika. Po chwili Alice także trafiła do swojego fotelika. Wzrokiem cały czas szukałam Louisa, którego gdzieś wcięło.
-Już jestem! –zawołał, kiedy zamykałam już drzwi od samochodu.
-Co ty sobie żartujesz? –zapytałam, spoglądając na misia, którego trzymał w rękach.
-Nie. –niewinnie się uśmiechnął, otwierając tylne drzwi i wręczając zabawkę Alice. Ta natomiast od razu zaczęła cieszyć mordkę –Nie ma za co. –uśmiechnął się do niej, co w sumie słodko wyglądało -Aaa, zapomniał bym. Dla ciebie też mam –wrócił do mnie, wyciągając zza pleców miniaturkę zabawki Alice.
-Taki żarcik?
-Nie, nie. To tak na poważnie. –jeszcze szerzej wystawił ząbki, wręczając mi prezent.
-Dziękuję?
-Wystarczy buziak.
-Tak, tak, może frytki do tego?
-Zjadłbym chętnie, ale muszę jechać do studia. Widzimy się wieczorem?
-Nie wiem jeszcze, raczej tak. Coś tam Harry mówił o spotkaniu. Wyskoczmy do Nando’s, hm?
-Jasne, pogadam z chłopakami i dam ci znać. –uśmiechnął się –Do zobaczenia –zwrócił się do małej, machając jej na pożegnanie –do później Lizzie. –zbliżył się do mnie, całując w policzek, co troszkę mnie zmieszało, ale nie mam zamiaru na razie o tym myśleć, bo Louis stracił moje zaufanie i minie dużo, ale to dużo czasu, zanim znów je odzyska. 

* * *
No cześć! 18 gotowa i mam nadzieję, że się podoba. Liz i Lou na razie wstrzymują broń XD. Nie zdradzę nic na temat następnego rozdziału, gdyż chyba Wam się nie spodoba (nie pod względem sposobu pisania, ale tego, co będzie w nim zawarte). 
Jeśli macie pytania/sugestie, czekam na twitterze (@proveyouloveme ) lub w komentarzu :) 
xx.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz